poniedziałek, 28 maja 2012

Rozdział VI - Żegnaj Polsko, witajcie Stany Zjednoczone


-.. widzisz, nasza matka byłą zwariowana – Powiedział Kendall odwracając głowę z powrotem w stronę swojej siostry, lecz tam gdzie ona przed chwilą stała była tylko nowoczesna wieża stereo, o którą przed chwilą się opierała.
Rozejrzał się przez chwilą po pomieszczeniu, ale nigdzie nie mógł jej znaleźć. Schylił się i zajrzał po stolik do kawy, myśląc że tam się ukryła. Podnosząc się zauważył pytające spojrzenia przyjaciół.
- No co? - Spytał podnosząc ręce w geście poddania – mogła się tam ukryć.
- Mogła, mogła – Potakiwał James – Jakby była dzieckiem bawiącym się w chowanego.
- Jeżeli jesteś taki mądry, to powiedz gdzie się schowała? - Zwrócił się do Jamesa –Hm?
- W domu – Odpowiedział wymijająco Maslow.
- To akurat wiadome – Zgodził się z nim Logan i wstał z pufy – Czas zacząć misję poszukiwawczą.
- Logan ma racje – Poprał go blondyn – Ja z Carlitem piętro – Powiedział pokazując na myślącego o niebieskich migdałach Carlosa. - A Logie i piękniś parter.
Rozdzielili się, szatyn z Jamesem zaczęli rozglądać się po dolnej części mieszkania, gdy pozostała dwójka wspinali się po rzeźbionych schodach na piętro sypialne.
Wchodzą do kuchni, James wreszcie odważył się rozpocząć temat, o którym dłuższy czas już myślał. A teraz gdy widział przyjaciela zapatrzonego dziewczynę, nie mógł powstrzymać się by zadać to pytanie.
- Podoba Ci się Dagmara, nie? - Spytał przyjaciela, rozglądającego się po pomieszczeniu.
- Nawet nie jest zła – Odpowiedział mu po chwili milczenia – Tylko ma chłopaka.
- Nie zapomnij, że związki na odległość nigdy nie trwają wiecznie, - przypomniał mu – sam coś o tym wiesz.
Przed oczami szatyna stanęła uśmiechnięta ruda dziewczyna, patrząca na niego z tęsknotą. Monic była tancerką i pewnego dnia dostała propozycję podjęcia pracy w swoim zawodzie, podczas trasy Rihanny po świecie. Chciała odmówić, lecz on jej nie pozwolił. Nie mógł patrzeć jak odrzuca propozycję spełnienia marzeń dla niego. Przez pierwszy miesiąc codziennie z sobą rozmawiali na video czacie. Potem stopniowo coraz rzadziej, aż dostał od niej list z informacją, że się zakochała też w tancerzu występującym razem z nią.
- Wtedy spróbuje –Odpowiedział, otwierając z powrotem oczy – L.A. zmienia ludzi.
- A może ja nie chcę tam jechać? - Usłyszeli głos wydobywający się z schowka na miotły, niedaleko nich.
Logan, niechętnie podszedł tam i otworzył drzwi. Siedziała na podłodze, sama z rozmazanym makijażem pośród mioteł i środków czystości. Wyglądała jak siódme nieszczęście i nie dziwił się jej, przeżyła szok.
- Powiedz im, że ją znaleźliśmy – Powiedział Henderson do przyjaciela – Zaraz przyjdziemy – James rzucił tylko krótkie 'Okey" i wychodząc z kuchni wyciągnął swój telefon. Logan spojrzał na dziewczynę i usiadł obok opierając się o pralkę – Czemu płaczesz?
- A ty co byś zrobił, dowiadując się że twój przyjaciel jest twoim bratem? - Spytała ironicznie i otarła z policzka spływającą czarną od tuszu łzę.
- Na pewno nie chował się przed nim i płakał – Odpowiedział i uśmiechnął się opiekuńczo – Chciałbym go poznać i jego znajomych bliżej.
- A co jeśli to wiązałoby się z przeprowadzką i porzuceniem dotychczasowego życia i przyjaciół? - Spytała i sięgnęła po chusteczki stojące obok na półce.
- Przeprowadziłbym się – Odpowiedział bez cienia zastanowienia, podczas gdy ona wycierała załzawione oczy – Możesz poznać nowych przyjaciół, a i są jeszcze telefony, listy i video czaty.
- Niby tak, ale to nie to samo – Powiedziała i uśmiechnęła się nieznacznie – Dziękuje– Przytuliła się do niego po przyjacielsku. Dla niej był to zwyczajny odruch, on był w siódmym niebie.
- Nie ma sprawy – Odwzajemnił uśmiech odsuwając się od niej i przez chwilę żadne z nich się nie odzywało ani słowem, aż spytał – Gniewasz się jeszcze na mnie, za to na lotnisku?
- Nie, czemu się pytasz? - Zdziwiło ją pytanie szatyna.
- Ciągle jesteś na mnie oschła i zimna, jakbyś była zła. - Powiedział nie patrząc na nie, tylko spoglądając w dal.
- Och, Logan. Jak ty nie znasz się na dziewczynach – Uśmiechnęła się i wstała – To, że się nie gniewam, wcale nie znaczy, że mam Cię lubić.
Chłopak uśmiechnął się. Dagmara nie jest jak reszta dziewczyn, które znał dotychczas. Dla niego ona nie różniła się od innych tylko wyglądem ale i charakterem oraz sposobem bycia. Była sobą i to ją różniło od dziewczyn z L.A. Wstał i spojrzał na dziewczynę, która patrzyła na niego dotychczas spod swoich długich rzęs.
- Jesteś inna – Stwierdził – Dlaczego jesteś taka wyjątkowa?
- Bo dziewięćdziesiąt procent mnie to choroba psychiczna, a dziesięć głupota –Wyszczerzyła się do niego, po płaczu i smutku nie było już ani śladu. - Idziemy?
- Chodźmy – Przytaknął.

Wchodząc po schodach na piętro rozmyślał o tym co stało się przed chwilą w salonie. O tym jak palną z grubej rury tak ważną rzecz, o jej reakcji na jego słowa. Nie mógł znaleźć ani jednego usprawiedliwienia jej reakcji na jego słowa. Teraz gdy zwiedzał dom, w którym się wychowała poczuł ukłucie w sercu. Mieszkała tu, przez całe życie, będąc szarą myszką, gdy on robił karierę w show biznesie. Tak prawdziwy straszy brat nie powinien się zachować. No właśnie. Starszy brat. To tak dumnie i dziwacznie brzmi. Zawsze marzył o rodzeństwie, którym mógłby się opiekować i spędzać wolny czas, a teraz gdy stał się starszym bratem dziwnie się czuje. Jak dziecko poznające świat, stawia swoje pierwsze kroki, dla niego to coś dziwnego. Podczas gdy dla jego bliskich, to coś niesamowitego i zadziwiająco normalne.
Wszedł do pierwszego pokoju z lewej strony. Był to duży pokój, o różowych ścianach, ozdobionych zdjęciami gwiazd konkurencyjnej stacji. Pod wielkim oknem stało królewskie łoże z baldachimem, nad którym dla odmiany królowały plakaty z jego i reszty zespołu podobiznami. Obok łóżka, stała białą szafka z różowymi dekoracjami, na której stało oprawione w ramkę zdjęcia Jamesa, z widocznymi śladami dziecięcej szminki.
Chłopak wybuchnął śmiechem, widząc obcałowane zdjęcie przyjaciela. Carlos słysząc śmiech blondyna wparował jak burza do pokoju Magdy i spytał co tak rozbawiło blondyna. Ten wskazał na fotografię.
- Ta dziewczyna ma obsesje – Odpowiedział Carlos, wpatrzony w podobiznę długowłosego na szafce nocnej. - Choć, coś Ci pokarze. - Powiedział Pena i wyszedł z pokoju i wszedł do pomieszczenia znad przeciwka. Na drzwiach, którego była przyczepiona tarcza znaku zakazu wjazdu, a pod nim napis "KEEP OUT!". Carlos zlekceważył go i wszedł do pomieszczenia. Kendall, uszył za nim i wchodząc do pokoju, w którym mieszkała jego siostra odębiał.
Pokój był urządzony skromnie. Na środku pokoju położony był biały, puchaty dywan, idealnie kontrastujący z ciemnymi panelami. Ciągnący się do okna, pod którym stało czarne, drewniane biurko, z komputerem o białej obudowie. Z boku stało proste, pojedyncze łózko w kolorze fioletu ,na którym leżał stos ubrań. Obok łóżka stała jedna z dwóch biblioteczek pełnych książek. Chłopcy zauważyli tam polskie wydania takich bestsellerów jak Harry PotterTunele, czy Dary Anioła1.. Przed szafkami na książki, znajdowały się dwa poducho-fotele. Jeden fioletowy, a drugi biały. W kącie znajdowały się dekoracyjne, narożne półki na nagrody i pamiątki dziewczyny. Na górnych półkach znakowały się puchary za zwycięstwo w wojewódzkim konkursie fotograficznym i literackim, za drugie miejsce w konkursie na najbardziej obiecującego, przyszłego, młodego pisarza. Były też statuetki za pierwsze miejsce w krajowym konkursie historycznym i wiele więcej. Na dwóch najniżej znajdujących się półkach stały ramki z zdjęciami jej przyjaciół i rodziny, jak też pamiątki z wakacji i niezapomnianych miejsc.
Na ścianach znajdowały się fotografię krajobrazu Egiptu i Amazonii. Dziewczyna odkąd tylko sięgała w pamięcią chciała zwiedzić te dwa miejsca. Marzyła o przepłynięciu łódką, choć wzdłuż brzegów największej rzeki świata. A o zostaniu głównym archeologiem w Dolinie Królów, śniła od zawsze.
Na biurko, pałętało się mnóstwo płyt przeróżnych zespołów i kilka płytek z przeróżnymi podpisami, zwykle z datami objaśnieniami po Polsku. Jedna płyta była w języku angielskim "A trip to L.A. May 2010."2, podniósł ją i niechcący ruszył myszką od komputera. Na ekranie pojawił się folder z podpisem "Dagmara '92-2010".
Blondyn uśmiechnął się na widok młodszej siostry w wieku siedmiu lat. Mała pyzata dziewczynka z dwoma warkoczykami na głowie, wystrzelała się do aparatu swoimi zębami, z brakującą jedynką z dołu. Na sobie miała ładną fioletową sukienkę i narzucone na ramiona biało-kremowe puchate bolerko.
Na następnym zdjęciu była nieco starsza. Miała na sobie piękną, białą balową suknię. Na dłoniach białe rękawiczki do łokci, a głowie wianek z polnych kwiatków, zapięty do ukraińskiego warkocza. Dziewczynka z kościelną książeczką w ręce uśmiechała się radośnie do obiektywu aparatu, a w jej ukrytych za okrągłymi okularami oczach widać było szczęście.
Kolejne zdjęcie było zrobione w dniu jej pierwszego poważnego egzaminu. Miała na sobie skromną białą bluzkę i przewinął czarną sukienkę, przewiązaną kokardką w pasie. Uśmiechała się niepewnie, stojąc wraz z Ulą, obok tablicy z napisem. Właśnie napisały test szóstoklasisty.
Na następnym zdjęciu, już w słonecznych okularach z aparatem na zębach siedziała z jakimś chłopakiem nad morzem podziwiając zachód słońca. Wyglądała na taką szczęśliwą i właśnie taka była w chwili robienia zdjęcia. Była wtedy na swoich pierwszych wakacjach za granicą. Wraz z siostrą pojechała na całe lato do cioci w Holandii, gdzie przez cały pobyt spotykała się z Michałem. Chłopak w wieku ośmiu lat wyjechał wraz z rodziną z kraju, by osiedlić się w Państwie Niderlandów. Obydwoje przypadli od razu sobie do gustu. Aż w końcu dziewczyna poznała, o co chodzi ludziom z wakacyjnym romansem.
Przed ostatnie zdjęcie musiało być zrobione niedawno. Dagmara już bez aparatu i okularów uśmiechała się promiennie do osoby robiącej zdjęcia. Stała między Ulą, a jej obecnym chłopakiem na tle spadających jesiennych liści w parku. Tamtej jesieni, zaczęła ostatni rok nauki.
Na ostatnim zdjęciu, byli wszyscy w piątkę. Uśmiechali się radośnie do zdenerwowanej brakiem na fotografii Magdy, robiącej zdjęcie. Stali na tle napisu Hollywood.
Blondyn uśmiechnął się na wspomnienie tamtej chwili. Był to pierwszy dzień ich pobytu w Mieście Aniołów, więc tradycyjnie zwiedzali największe atrakcje miasta. Tak świetnie się razem bawili.
Carlos widząc przyjaciela w stanie zadumy, nie odzywał się tylko w ciszy spoglądał na malownicze krajobrazy. Nagle poczuł wibracje w kieszeni spodni,  a zaraz po tym pierwsze takty ulubionej piosenki Paramore. Niechętnie wyciągnął telefon i spojrzał na wyświetlacz, na którym wyskoczyła uśmiechnięta twarz przyjaciela. Nacisnął zieloną słuchawkę i przyłożył telefon do ucha.
- Znaleźliśmy ją – Usłyszał przez telefon – Schodźcie na dół.
Już miał odpowiedzieć, gdy James się rozłączył i usłyszał charakterystyczne pip pip. Latynos spojrzał na wciąż uśmiechającego się do ekranu komputera przyjaciela i podszedł kawałek do niego.
- James dzwonił – Powiedział powoli do blondyna – Znaleźli ją. - Blondyn uśmiechnął się po raz ostatni i wciąż radosny odwrócił do przyjaciela – Idziemy? - Spytał na ostatek Carlos.

- Dziwne, że na nas nie zaczekała – Usłyszeli w salonie męski donośny głos, a następnie jak główne drzwi zostają zamknięte – Mieliśmy razem wrócić do domu.
- Pewnie poszła na miasto z Ulą lub Kubą – Odpowiedział pierwszemu głosowi, drugi głos. Tym razem kobiecy i wyniosły.
- A co was ona obchodzi, w końcu nie jest waszym dzieckiem – Odpowiedział znajomy głos.
A siedzący w salonie Carlos wraz z Kendallem, po nieudanych poszukiwaniach na piętrze spojrzał znacząco na przyjaciela i kiwnął w stronę kuchni. Blondyn tylko uśmiechnął się  nieznacznie.
- Magda, ona też jest naszym dzieckiem, tak jak ty – Upomniał dziewczynkę ojciec i wszedł do salonu. Widząc nieznanych gości w salonie, uśmiechnął się niepewnie i spytał żony wciąż będącej w holu – Kochanie, zapraszałaś kogoś?
- Nie. - Odpowiedziała mu Dorota wchodząc do salonu, trzymając za rękę córkę. Widząc nieznajomych na ich wypoczynku stanęła jak wryta i przywitała –Dzień dobry.
- Dzen dobry – Odpowiedział blondyn wstając z sofy i podchodząc do domowników. W jego głosie wyraźnie było słychać amerykański akcent. - Jestem Kendall Schmidt – Powiedział podając rękę gospodarzowi – Dagmara dużo mi o państwu opowiadała – Dodał już po angielsku zwrócił się do dziewczynki – Cześć, Magda.
- Hejka, Kendall – Ucieszyła się i spojrzała na siedzącego nadal Carlosa – Gdzie James?
Jakby na odpowiedź jej pytania z łazienki wyszedł James i nie widząc nowo przybyłych zwrócił się do przyjaciela.
- Przyszli już? – Powiedział, wycierając niechlujnie mokre ręce w spodnie.
- JAMES! - Krzyknęła uradowana dziewczynka i wyrwawszy się z uścisku matki pobiegła przez salon,  by  uściskać swojego idola. Chłopak zdążył tylko powiedzieć krótkie "O nie..." i już oplatały go ręce fanki. - Wiedziałam, że pomnie wrócisz i tak, wyjdę za ciebie.
Po pomieszczeniu przeszedł szelest śmiechu i chichotów, głównie z strony przyjaciół przyszłego pana młodego, który nie wiedział jak się zachować.
- Stary, nie wiedziałem że zamierzasz się już żenić – Powiedział wchodzący razem z dziewczyną Henderson, który wraz z Dagmarą doskonale słyszeli wcześniejszą wypowiedź dziewczynki.- Mogę być świadkiem?
- He he – Zaśmiał się nerwowo Maslow i dodał – Jakoś zapomniałem Ci o tym wspomnieć,a może to dlatego, że nie miałem zamiaru? - Spytał i wyswobodził się z uścisku dziewczynki, lecz ta nie dawała mu spokoju i wciąż patrzyła się na niego z wyrazem uwielbienia w oczach.
- Córeczko, znasz tych panów? - Spytała Dorota się swoją starszą córkę.
- Mamo, to te gwiazdy, u których byliśmy kilka dni temu – Odpowiedziała absolwentka liceum – A jeden z nich jest moim bratem.

Spojrzała przed siebie i od razu na jej twarzy pojawił się grymas smutku. Nie chciała zastawić całego swoje dotychczasowego życia, mimo iż miało to znaczyć bliższe poznanie swojego brata i życie wraz z nim w Hollywood. Ale musiała to zrobić, nie tylko dla swojego dobra, ale też dla niego. Zatrzymała się i puściła rączkę od swojej walizki, by zgrabnie odwrócić się na pięcie i z płaczem pobiec ku idącej kilka kroków za nią przyjaciółki. Rzuciła się jej naszyję i mocno jak wystraszona pięciolatka, przytuliła się.
Sam fakt, że zostawia całe jej życie, bardzo poważnie sprawił, że chce to wszystko rzucić i zaszyć się na odludziu by móc wszystko przemyśleć. Na dodatek, jakby nie miała wystarczająco zmartwień, to jeszcze ON nie przyszedł by się z nią pożegnać, jakby wychodziła na miasto na kilka godzin, a nie na całe życie na drugi koniec świata. Dodatkowo jeszcze ta kłótnia z nim, gdy dowiedział się o jej wyjeździe do Ameryki.

Szła spokojnie w kierunku drzwi jego domu, w połowie drogi zwątpiła i odwróciła głowę w kierunku wypożyczonego auta brata, w którym teraz siedział, czekając na nią. Widziała w nim pocieszające i dodające otuchy spojrzenia przyjaciół. Ruszyła już bardziej pewnym krokiem i nieśmiało zapukała do drzwi. Odpowiedziała jej głucha cisza. Spojrzała na podjazd, by sprawdzić czy jest w domu i zauważyła żółtego Jaguara chłopaka. Teraz to już bardziej natrętniej dobijała się do drzwi domu ukochanego, aż w końcu usłyszała"Idę", wypowiedziane tak znajomym głosem, który nie raz wyznawał jej swą miłość.
Gdy otworzył jej drzwi domu, miał  na sobie jedynie niebieskie bokserki w zółte kaczuszki oraz niedbale założony szlafrok. Dziewczyna widząc swojego chłopaka tak skąpym stroju zachichotała i bez słowa weszła do mieszkania. Wolnym krokiem ruszyła do  kuchni – jej ulubionym miejscu w tym domu – i położyła na segment swoją torebkę, po czym sama usiadła na stole. Chłopak niepewnie zamknął za dziewczyną drzwi i spojrzał w stronę schodów prowadzących na piętro.
Podszedł do Dagmary z cwaniackim uśmiechem na ustach i iskrą szaleństwa w oczach.Stanąwszy przed nią złożył na jej ustach namiętny i gorący pocałunek. Dziewczyna jednak odepchnęła go i położyła ręce na jego gołej klatce sierpowej. Ten spojrzał zmartwieniem w jej piękne ciemne oczy i ujrzał w nich smutek i niepewność.
- Co jest, kotek? - Spytał i widząc, że odwróciła głowę w kierunki drzwi złapał za jej brodę, zmuszając do spojrzenia mu w oczy – Wszystko gra?
- Nie, nic nie gra – Powiedziała i wybuchła płaczem, opowiadając mu całą historię zaczynając o pierwszego spotkania z chłopakami na lotnisku LAX, w Los Angeles, aż do wczorajszego wieczoru gdy poznała tą straszną prawdę. Powiedziała mu wszystko, pomijając fakt, że spodobała się Loganowi. - Teraz, rozumiesz dlaczego muszę wrócić do U.S.A.?- Spytała z niepewnością w głosie.
- Mieliśmy spędzić te wakacje razem – Odpowiedział odchodząc od niej i ruszając ku oknu wychodzącemu na ukochany ogródek jego matki, by spojrzeć na hamak zawieszony pod drzewem. - Razem, a nie osobno.
- Kuba, doskonale o tym wiem– Odpowiedziała i zeskoczyła z stołu, by zrobić krok w jego kierunku, położyła rękę na jego ramieniu. On strzepnął ją.- Ale on jest moją jedyną rodziną, muszę spędzić z nim trochę czasy, by poznać jak to jest mieć kogoś bliskiego.
- Masz Dorotę, Macieja i mnie – Powiedział wciąż zapatrzony w dal za oknem – Ja już Ci nie wystarczam?! - Warknął
- Dobrze wiesz, że oni nie zapewnią mi prawdziwej rodziny. - Powiedziała już leciutko podenerwowana – A ty to coś zupełnie innego!
- Coś mniej ważnego?! - Spytał i obrócił się do niej – Ja już się nie liczę!
- Oczywiście, że się liczyć! - Krzyknęła - Cały czas zawsze to ty się liczyłeś, moje potrzeby odstawialiśmy na boczny tor. - Wypowiedziała mu, to co od dawna ciążyło jej na sercu. - Zawsze tylko Kuba musi być na tej imprezie, Kuba musi wreszcie pokazać się z dziewczyną. Cały czas Kuba, Kuba, Kuba! Mam tego dość!
- To spierdalaj z stąd!  -Krzyknął i wskazał ręką drzwi – Nie chcę Cię tu więcej widzieć.
- Dobrze... - Wyszeptała, czując jak pierwsze łzy spadają po jej policzkach. - Samolot mam jutro o szesnastej.
- A gówno mnie to obchodzi!- Wykrzyczał jej prosto w twarz. - Ty już wybrałaś – Dodał gdy ta trzasnęła frontowymi drzwiami i z płaczem wybiegła z domu.
Spojrzał przez okno salonu wychodzące na ruchliwą ulice i ujrzał jak pewien wysoki, przystojny blondyn wychodzi w pośpiechu z samochodu zaparkowanego przed domem i biegnie ku niej. Ta wtula się w jego ramię i wypłakuje się w nie. Blondas szeptał jej pocieszające słowa i głaszcze po włosach, gdy wreszcie choć trochę się uspokoiła zaprowadza do samochodu, z którego wysiada jeszcze trójka równie przystojnych mężczyzn jak on sam. Wysoki szatyn widząc jej, niezbyt szczęśliwy stan wpada w szał i patrzy w morderczym spojrzeniem w oczy Kuby. Kieruję się ku głównym drzwiom, lecz Latynos zatrzymuje go i odradza walkę. Ten niechętnie przyznaje przyjacielowi racje. Po chwili samochód odjechał.
- Co to za hałasy? - Spytała Ala stojąc na schodach w skąpej koronkowej bieliźnie. Opierając się pociągająco o balustradę schodów.
- Nic. - Odpowiedział widząc blondynkę i uśmiechnął się uwodzicielsko – Już nic. - Ruszył ku niej i pocałował namiętnie, przesuwając jedną rękę ku jej poklatkowi, a swoje pocałunki kierując ku jej dekoltowi. - Już nikt nam nie przeszkodzi. - Powiedział rzucając ją na swoje łózko i kontynuując przerwaną przyjściem Dagmary czynność.

- Ciii – Uspokajała ją przyjaciółka – Cicho. Ciii. - Powiedziała i pogłaskała ją po włosach – Już dobrze. Cichutko... - Spojrzała błagalnie na brata przyjaciółki i dodała – Nie płacz, bo jeszcze w samolocie zasłabniesz i chłopcy będą mieć kłopot. - Dagmara spojrzała na Ulę i uśmiechnęła się – Nie warto płakać, po takim lamusie.
- Ula, proszę Cię. Nie mów tak na niego – Błagała – To mimo wszystko nadal mój chłopak.
- Daga, nie wiem...
- Nadal go kocham –Przerwała jej brunetka – Niezależnie co zrobi, wciąż mieszka w moi sercu.
- Nie zasługuje na Ciebie – Dopowiedział Kendall i objął siostrę ramieniem – Musimy iść – Dodał słysząc informacje o ich locie.
Brunetka tylko przytaknęła i po raz ostatni – na pożegnanie – uściskała przyjaciółkę. Podeszła do zostawionej walizki i złapała za jej rączkę, gdy już miałom ponowić swój marsz usłyszała swoje imię wykrzykujące przez kogoś w tłumie. Zaczęła się rozglądać, po pomieszczeniu i zobaczyła jak biegnie ku niej z czerwoną różą. Uśmiechnęła się, jednak ruszyła dalej zostawiając go w tyle. Ten jednak ją dogonił i złapał za rękę, zmuszając by odwróciła się w jego stronę.
- Kochanie, wybacz –Powiedział i wręczył jej kwiatek. Ona uśmiechnęła się niepewnie i po raz ostatni złączyli się w pocałunku.

"[...] – Tam,gdzie jest nieodwzajemnione uczucie, występuje nierównowaga sił – odparł Hodge. – Można ją łatwo wykorzystać, ale nie jest to mądre postępowanie. Miłości często towarzyszy nienawiść. One mogą istnieć obok siebie. [...]" 3. Ostrożnie odłożyła czytaną książkę na kolana i odwróciła głowę ku oknu by móc podziwiać widoki znajdujące się za samolotem, lecz jej nowy przyjaciel zasłaniał jej wszystko swoim ciałem i leciutko pochrapywał. Usłyszała za uchem leciutki chichot i spojrzała na brata.
- Carlos, zawsze pada jak mucha podczas lotu – Wyjaśnił jej – To nic dziwnego.
- Rozumiem – Odpowiedziała – Tylko czemu musi zasłaniać okno swoim wielkim ciałem?
- Nie mam wielkiego ciała – Usłyszała od mamroczącego przez sen Latynosa i uniosła jedną brew ku górze w geście ciekawości, jej brat tylko wzruszył ramionami.
- Myślałam, że śpisz  – Powiedziała Dagmara, lecz nie dostałą odpowiedzi – Masz dziwnych kumpli – Zwróciła się ku blondynowi, ten tylko uśmiechnął się.
- Mi to mówisz – Odparł i pogrążyli się w myślach, zostawiając między sobą dystans krępującej ciszy
- Jacy oni byli? - Dagmara spytała się brata – no, rodzice.
- Byli świetnymi ludźmi i genialnymi rodzicami. – Odpowiedział po chwili – Mimo iż brakowało im czasu na oddech, zawsze choć trochę znajdowali go dla mnie. Wiesz jak to jest zwykle jest, ojciec prezes megakorporacji, ciągle siedzi w biurze, podczas gdy matka plotkuje na balach charytatywnych. Zwykle wtedy dzieckiem zajmuję się niańka. Oni odeszli od tej "tradycji", – Kącik jego ust uniósł się ku górze – mimo iż tata pracował, a mama spędzała czas na balach, zawsze weekendy spędzaliśmy razem, na grach czy wspólnym oglądaniu filmów.
- Jak zwykli ludzie –Wtrąciła się dziewczyna
- Właśnie – Powiedział,a każde następne słowo przychodziło mu z coraz większym bólem,jakby otwierał dawno zapomnianą ranę. - Zawsze stawiali moje dobre, nad ich i dążyli by moje marzenie o sławie się spełniło. Mama nawet była moim pierwszym menadżerem. - Na to wspomnienie uśmiechnął się, a przed oczami stanęła mu scena jego pierwszego kastingu, miał wtedy osiem lat i czekał na przesłuchanie do reklamy soku. - Dlatego przeprowadziliśmy się z Nowego Yorku do L.A, bym mógł spełniać marzenia, co znaczyło kłopot dla ojca w zarządzaniu firmą, przez co większość firmy przeniosła się tu. Mama też się poświęcała dla nas obydwu, - dla mnie i ojca – nie cierpiała dużych miast. Nic dziwnego, przecież wychowała się na ranczu w Tennessee , dla niej w dużych miastach było za ciasno...
- Czekaj, czekaj – Przerwała mu siostra – Przecież ty urodziłeś się w Kansas,więc jak...
- Nasi dziadkowie gdy mama miała, ja wiem, może z osiem lat przeprowadzili się bardziej na południe – Wyjaśnił jej – Zawsze mama jeździła na wakacje do jej dziadków, tam zaprzyjaźniła się z mamą Logiego no i poznała ojca.
- Znaliście się wcześniej?! - Krzyknęła, czym zwróciła na siebie spojrzenie wszystkich w samolocie. Większość pasażerów zaczęła ją uciszać, po zmęczonym locie. Wszyscy oprócz śpiącego Carlosa – Przepraszam.
- Odrobinę. - Przyznał – Zaraz po moim narodzinach, rodzicem przenieśli się do NY, żeby ojciec mógł przejąć firmę.
- Ach. - Westchnęła – Dziękuję. - Spojrzała mu w oczy i dodała – Dziękuje, że mi to wszystko opowiedziałeś. I że zadałeś sobie tyle fatygi by mnie odnaleść.
- Od czego ma się starszego brata? - Spytał – Jesteś podobna do matki, obydwie macie to czekoladowe spojrzenie, potrafiące przejrzeć człowieka na wylot.

- ... tam zaprzyjaźniła się z matką Logiego – Usłyszał jak przyjaciel siedzący z przodu wspomina jego mamę.
Wyjrzał za okno i nie wierzył w pech jaki go trafił. Lecieli właśnie nad jego rodzinnym Texasem. To prawda co mówił Kendall, że ich matki już wcześniej się znały. Gdy Logan miał kilka miesięcy, jego rodzice musieli przenieś się do Kansas, z powodu nagłej choroby cioci, której jedyną rodziną była matka Hendersona. Tak więc, trzy miesięczny Logan porzucił swój rodzinny Texas, gdy dotąd mieszka rodzina jego ojca, by zamieszkać wraz z rodziną w domu, który dostali w spadku po ciotce.
To tu – w Kansas – wychowywał się, aż do fatalnych osiemnastych urodzin, podczas których dowiedział się czegoś o czym wiedzieć nie powinien. W środku swojej imprezy wyszedł na chwilę i już na nią nie wrócił. Plotki o tym co widział, szybko rozniosły się po mieście i szybko opuścił swoje miasto, na rzecz słonecznego Los Angeles. Media, jaki fani myślą że to na rzecz jego sławy. Nie mają pojęcia jak prawda daleko wybiega od ich przypuszczań.

- Podchodzimy do lądowania – Usłyszeli pasażerowie lotu numer 0023 Wrocław – Los Angeles, po dziewięciu godzinach lotu. Większość pasażerów przespała cały los, – jak Carlos – inni woleli zagłębić się w rozmowie z sąsiadem obok, słuchać muzyki, czytać swoją ulubioną książkę ,czy po prostu podziwiać malownicze widoki za oknem – Dziękujemy za skorzystanie z naszej linii i życzymy miłego pobytu.
Dziewczyna próbowała wypełnić prośbę stewardesy, mocując się z ciężkimi pasami bezpieczeństwa.Widząc jej nie moc, Kendall jak przystało na starszego brata zaoferował jej pomoc. A gdy pasy wydały charakterystyczny klik!, uśmiechnęła się i podziękowała. Wkładając swoją ulubioną książkę do podręcznej torby, a iPoda do swojej ulubionej torby, która podczas roku szkolnego służyła jej za plecak, usłyszała ciche chrapanie. Spojrzała w jego stronę i uśmiechnęła się mimowolnie. Latynos nadal spał w najlepsze.
- Może go tu zostawimy? - Zaproponował James, za co od razu dostał po głowie od szatyna obok. - No co? Nie będzie przynajmniej chrapał po nocy, że spać się nie da.
- Oczywiście! - Odpowiedział mu entuzjastycznie Logan – Zostawmy go tu, a Vincent nam głowy powyrywa, że zgubiliśmy członka zespołu. Będzie zabawa! - Ucieszył się sarkastycznie i spojrzał wymownie na bruneta.
Podczas gdy tamci się kłócili, a Dagmara z uśmiechem obserwowała ich poczynania, jedyny rozsądny Kendall wziął sprawy w swoje ręce i włożył do ucha Carlosa słuchawkę z swojego iPhona. Po chwili szukania wybrał najgłośniejszą piosenkę zespołu Metalica włączoną na max. Nie minęła chwila, a wyrwany z snu Carlos, wyciągnął zaczął rozglądać się za źródłem hałasu. Dopiero po niecałej minucie skapnął się iż pochodzi z słuchawek.
- Bardzo zabawne. - Skomentował obrażony chłopak – Normalnie się pośmiałem.
- Tamta dwójka chciała cię zostawić – Bronił się blondyn, pokazując na Maslowa i siostrę.
- Ale to ja mam przyjaciół! - Oburzył się Carlos i jak małe dziecko obrócił się do nich tyłem i krzyżowanymi rękami na piersiach udawał obrażonego,z apomniał o tym dopiero gdy zauważył że są już w domu.

Zaczynam nowy rozdział w życiu – Pomyślała dziewczyna z torbą na ramieniu, miała wziąć też swój podręczny bagaż, lecz ten zabrał jej brat, twierdząc że to jego obowiązki jako starszego brata. - Byle był lepszy niż ostatni.
Chłopcy jak na dżentelmenów przystało puścili ją przodem, by mogła nacieszyć się ciepłymi promieniami Kalifornijskiego słońca. Na początku życiodajne promienia zagradzał czarnoskóry facet sporawych rozmiarów, lecz gdy ten tylko zeszedł z pokładu poranne słońce przywitało radośnie nową twarz. Dagmara nie przyzwyczajona zmrużyła oczy i chwilę musiała czekać, aż oczy przyzwyczają się do tak dużej ilości śmiała. Gdy wreszcie to się stało, szła w ramię w ramię z przyjaciółmi po płycie lotniska, kierując swe kroki ku rękawowi bezpieczeństwa. Schodząc z płyty lotniska wypowiedziała te słowa:
- Żegnaj zielono-szara Polsko. Witaj wiecznie słoneczne L.A.

1 – Autora serii o młodym czarodzieju każdy zna. Saga Tunele – Roderick Gordon i Brian Williams. Saga Dary Anioła – Cassandra Clare. Ta trójka to moje ulubione powieści. Uwielbiam do nich wracać.
2 – Mam nadzieję, że dobrze napisałam. W tłumaczeniu powinno wyjść "Wycieczka do L.A. Maj 2010"
3 – Fragment książki Cassandra Clare – Miasto Kości

1 komentarz:

  1. Czadowy rozdział, teraz czas zacząć coś nowego !!

    ~the_cisza

    OdpowiedzUsuń