poniedziałek, 28 maja 2012

Rozdział V - Jak się robi dzieci


Spojrzał na płaski ekran telewizora i uśmiechnął się nieznacznie. Obrócił głowę w kierunku okna wychodzącego na ruchliwą ulicę tego wielkiego miasta. Wstał i wziął do ręki kluczyki od samochodu i wyjął kwiatki z wazonu.Wychodząc rzucił tylko "Lecę" i zatrzasnął za sobą drzwi. Zbliżał się ten szczególny dzień, w który nie wybaczył by sobie gdyby nie spędził z rodziną. Mimo iż do celu podróży miał tylko niecałą godzinę drogi, czas ciągnął się nieskoczenie długo. Jak zawsze gdy był w nie humorze. Dlatego wolał wyjechać wcześniej.
Wychodząc z hotelu, zauważył grupkę gapiów stojącym nad jego nowym Porshakiem .Zbierał na ten samochód od pierwszej wypłaty. W końcu mieć taki wóz, zawsze było jego marzeniem i na wysokim miejscu jego listy rzeczy, które musi zrobić przed dwudziestymi piątymi urodzinami. Zostały mu jeszcze nie całe pięć lat, na spełnienie najważniejszego punktu.
Mięć pięknego synka, z miłością życia.
Szkoda tylko, że jeszcze nie spotkał żadnej kobiety, która kochałaby go tak jak on ją. Każda łamała mu serce nie odwzajemniając uczucia, lub zdradzając go z innym.
Wyciągnął z kieszeni szpanerskie czarne okulary od Gucciego i ruszył ku samochodowi z cwaniackim uśmiechem na twarzy. Urodę auta podziwiały szczególnie dwie wypudrowane blondynki, które zapewnię oddały by się, każdemu by poznać swojego idola lub ujrzeć swoje zdjęcie w gazecie.
- Ciekawe kogo to samochód – Powiedział podchodząc do gapiów – Pewnie jakieś megagwiazdy...
- Może Brata Pitta lub Johnnego Deppa1 - Odpowiedziała pierwsza blondynka, ubrana w różową bluzkę bez ramiączek, związana z boku tak jak bluzka Fergie w teledysku do piosenki Shut Up2, zasłaniająca jedynie jej biust. Logan spojrzał za ciemnych okularów na jej opalone nogi, a tam gdzie łączyły się z tułowiem, widniał tatuaż.. Widać, że laska lubi.
- Nie sadzę – Powiedział do dziewczyny z pewnym siebie uśmiechem.
- A co ty możesz wiedzieć? - Opowiedziała druga blondynka – Myśli, że jak ma podróbki od Gucciego i kurtkę z dermy, to każdy pomyśli że jest kimś... -Prychnęła z pogardą – Mylisz się, kochanieńki.
Chłopak obszedł nowo co poznane znajome i nie otwierając nawet drzwi swojego Porshe Carrera GT3 wskoczył za kierownice. Szokowane dziewczyny otworzyły usta z zdzwonienia, gdy ten odjeżdżał z piskiem opon.

Oglądając zaspanych przechodniów za oknem autobusu słuchała nieźle dobranych głosów swoich nowych przyjaciół. I żałowała, że gdy ich przyjaźń zaczęła się rozwijać, ona musiała odjeżdżać. Zasłuchane w te kilka piosenek swoich przyjaciół, nawet nie zauważyła gdy dojechali na miejsce. Gmach prywatnego liceum im. Jana Pawła II świecił teraz pustkami. Gdyż wszyscy zestresowani uczniowie, którzy zjawili się w nim dzisiaj po raz już niestety ostatni, weszli do środka budynku.
Dagmara wstała i poprawiła swoją czarną spódnice i kołnierzy białej bluzki. Jak ona nienawidziła stroju galowego. Za pewnie gdyby nie Dorota, zrobiła by mix stroju galowego z jej stylem.
Wchodząc do budynku wzięła głęboki wdech i spojrzała na przyjaciółkę czekającą na nią pod drzwiami sali, w której mieli napisać swój najważniejszy w życiu test. Uśmiechnęła się do Uli radośnie. Dziś, zaczyna się tydzień matur.

Zegar wybijał godzinę dwunastą, a on wciąż nie wystawił nosa spod kołdry. Leżał w ciepłym łóżku, już od dobrych trzech godzin, gapiąc się bezmyślnie w sufit. Chce jak najlepiej wykorzystać ten ostatni tydzień wolnego. Za tydzień zaczynają prace nad drugim sezonem serialu i prace nad krążkiem. Całę dnie będzie spędzać na planie i w studium. W domu zdąży tylko spać.
W uszach miał słowa swojego szefa tydzień temu. Kazał mu się pozbierać inaczej wyleci z roboty. Na jego miejsce jest milion innych i dobrze to wie. Podczas pobytu zwyciężczyń konkursu miał zachowywać się, jakby śmierć rodziców nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia. Vincent twierdził, że to dobry test aktorstwa, a jeśli nie okaże smutku udowodni że zasługiwał na rolę w serialu. Ale owy tydzień już minął, a on mógł swobodnie i bez przeszkód przeleżeć cały dzień w łóżku.
Nagle przed oczami pojawił mu się obraz dziewczyny, podczas ich pierwszego spotkania. Gdy szła do nich trzymając za rękę swoją młodszą siostrę, która wyrywała się z jej uścisku móc szybciej ich poznać. Na twarzy miała prześliczny uśmiech, tak mocno w tej chwili przypominała mu matkę.
Niechętnie wstał i podszedł do komody, nad którą wisiało lustro z zdobioną drewnianą ramą. To co zobaczył w nim, przestraszyło go. Jego włosy nieznany sposób stały się czarne, a pod oczami miał wory. Wystraszony dotknął swoich włosów i spojrzał na rękę, która teraz była czarna w miejscach gdzie dotknęła włosów. Spojrzał na poduszkę  i uśmiechnął się z ulgi. - To tylko smar – Odechciał i ruszył w stronę łazienki.
Niepewnie wychylił głowę z pokoju, pojąc się iż jego przyjaciele zauważył jego całe z smaru włosy. Widząc, brak zagrożenia wyszedł z pokoju i błyskawicznie znalazł się pod drzwiami łazienki na drugim końcu apartamentu. W salonie nie było nikogo, co się dziwić, jest środek dnia.
Będąc pod prysznicem przypomniał sobie wreszcie, czemu jego włosy są całe z smaru. Wczorajszego wieczoru grzebał w swoim odziedziczonym po ojcu motorze, który już od dłuższego czasu nie nadawał się do używania. Jednak ten obiecał sobie, że przywróci go do używalności jako hołd dla jego ojca. Spłukując smar z włosów miał dużo czasu na rozmyślenia, jak udowodnić że to właśnie ona jest tą Dagmarą z testamentu. Jedyne co wymyślił, to test DNA. Do którego jest potrzebne jej włos.
Tylko jak go zdobyć? - Pytał się

Od razu gdy wjeżdżał na tak znajomą sobie ulicę, uśmiechną się. Czuł się jak w domu, mimo iż mieszkał nim tu tylko dwa lata. Mijają znajome domu i przyjaciół z dawnych lat, zaczął żałować, że podpisał ten głupi kontrakt. Dzięki któremu, spełniło się jego marzenie. Został gwiazdą. Przecież zawsze o tym marzył i jego marzenie się spełniło, a teraz nieraz pragnie cofnąć czas i nigdy nie pójść na ten kasting. Od tego wydarzenia, jego życie miłosne się zepsuło. Przez napięty harmonogram nie miał czasu dla dziewczyny i w końcu ich związek się sypał.
Wjeżdżając na podjazd pod domem, kątem oka zauważył roześmianą dziewczynkę wybiegająca z budynku. Natalie z uśmiechem na twarzy zaczęła biegnąc w kierunku samochodu wykrzykując imię wujka. Jest podobna do matki, jedynie oczy ma po ojcu. Jej kręcone włosy związane były w dwa kucyki. A grzywka spięta sówkami, by nie leciały jej do oczów. Amanda zawsze kochała upinać włosy swojej córeczki. Tak samo jak stroić, dziewczynka miała teraz na sobie niebieską suknie balową, – o tym samym kroju co suknia kopciuszka – idealnie pasującą do jej pięknych niebieskich jak ocean oczu.
- Wujek! - Krzyknęła wskakując muna ręce, gdy ten zamknął za sobą drzwi nowego auta. – Już jestes... - Wysepleniła przytulając się do niego, Logan dla niej był jak drugi ojciec. I wzór do naśladowania.
Uśmiechnął się i z dzieckiem na rękach ruszył ku blondynce stojącej w drzwiach domu. Amanda patrzyła się w swoją małą trzy letnią córeczkę, niesioną przez młodszego brata. Patrząc na niego przypomniało jej się, gdy w wieku dziesięciu lat tańczył i śpiewał do piosenki lecącej w radiu. Na strychu starego domu powinno być nawet nagranie, w którym uczy się swojego obecnego zawodu. Na myśl o domu w Texasie poczuła ukłucie w sercu. Spędziła tam za dużo radosnych chwil, a ta jedna zła przewaliła szale.
- Hej, Jogie5. - Przywitała się z bratem, na rękach którego wciąż byłą je córka. Specjalnie użyła tego zdrobnienia wiedząc, że on go nie trapi. Nie lubił być przyrównywany do zabawnego misia z rezerwatu. – Córciu zostaw wujka, jest zmęczony po podróży... - Zwróciła się do Nathalie,a ta jeszcze bardziej przytuliła się do wujka.
- Amanda, to tylko pół godziny drogi. - Powiedział z uśmiechem i wszedł do środka. Wszystko było tak jak zapamiętał. Wchodząc do nie dużego domu przez hol, można było od razu wejść na piętro, po białych, drewnianych schodach. Na lewo była kuchnia, królestwo pani domu. A z prawej strony salon,zajmujący prawie całą wielkość domu.
Postawił dziewczynkę na podłoże i poczuł jak łapie go za rękę. Uśmiechnął się do niej promiennie i pozwolił by zaprowadziła go do salonu wchodząc, do którego od razu już w progu widać było kominek obok, którego był ustawiony zestaw wypoczynkowy z brązowej skóry, składający się z sofy czteroosobowej, dwóch mniejszych dwójek i trzech foteli. Pod ścianami stały dumnie regały pełne książek. A na ścianach wisiały fotografie z dawnych lat.
Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to wielki biały transparent nad palącym się kominkiem. Uśmiechnął się i ruszył w stronę rodziny rozmawiającej i śmiejącej się.
- Widzę, że nasza gwiazda już jest –Jako pierwszy odezwał się Tom, starszy brat chłopaka. Wstał z wypoczynku i ruszył ku bratu. - Miło Cię widzieć, stary – Powiedział witając się z bratem.
- To mój wujek – Oburzyła się Natalie, widząc jak Tom wita się z Loganem.
- A mój brat – Odgryzł się chłopak, uwielbiał drażnić się z siostrzenicą.
- Ale mój wujuś! - Krzyknęła dziewczynka
- Brat jest bliższy niż wujek – Kłócił się nadal Tom
- Wcale nie! - Dziewczynka podniosła głos siadając na kolanach matki.
- Tak!
- Nie!
-Dość! - Przerwała kłótnie Amanda –Wiesz dobrze, jak czekała aż nasza gwiazda przyjecie – Powiedziała i pogłaskała córkę po głowie. Dziewczynka wystawiła wujkowi język.
- Jaka znowu gwiazda... - Zawstydził się szatyn – Nikt mnie na ulicy nie rozpoznaje...
- Na razie – Powiedział Sam, mąż Amandy, który od niepamiętnych czasów był najlepszym kumplem Logana. Razem chodzili do podstawówki, już wtedy zafascynował się siostrą przyjaciela. A w High School ostro wziął się by Amanda, widziała w nim swojego mężczyznę, a nie przyjaciela młodszego brata. W końcu mu się to udało. – Powinieneś się cieszyć z prywatności póki możesz.
-Ale pewnie nie możesz opędzić się od lasek. -Tom spojrzał na brata znacząco, a ten tylko się zaśmiał.
- Żeby wszystko było tak proste, jak Ci się braciszku wydaje... - Zaśmiał się niezbyt wesoło – Życie w Hollywood nie jest usłane różami.
- Problem z dziewczyną? - Spytała Amanda, pytającym wzrokiem. Ona chyba najlepiej zna go z wszystkich w rodzinie. – Hm?
- Aż tak widać? - Spytał, a obecna rodzina w salonie pokiwała głową. - Rzuciła mnie w dniu kręcenia ostatnich zdjęć. A za tydzień mamy wrócić na plan, by zacząć kręcenie drugiego sezonu.
- W czym problem? - Zapytał nie bardzo rozumiejąc brata Tom.
- On mówi o Erin, kretynie! - Zdenerwowała się siostra obu chłopaków. Czasem zastanawiała się,jak jej starszy brat dostał się na studia. – A jak ci wiadomo,Erin gra dziewczynę Logie'go.
- Uuuuu. Masz przejebane6, stary. - Poklepał siedzącego obok brata po ramieniu. Pamiętał jak ten był szczęśliwy, przedstawiając rodzicom dziewczynę. Później wyznał mu, że po trasie planuje kupić jej pierścionek zaręczynowy. Kochał ją, jak chyba żądną dziewczyną do tej pory, nawet Amy swoją pierwszą dziewczynę i wielką miłość, nie darzył takim uczuciem jak Erin. - Masz problem z wybieraniem lasek, które Cię nie skrzywdzą.
- Tom!! - Oburzyła się dziewczyna,tak samo jak jej córka kilka minut temu - Tu jest dziecko, wyrażaj się.
Dziewczynka, wyrwała się z uścisku matki i usiadła szatynowi na kolanach. Przytuliła się do niego, a on mógł usłyszeć skarżący się szept brata, że do niego tak nie lgnie. Uśmiechnął się do Tom'a pocieszająco.
- A wieś, że koleżanki z podwólkami nie wieżą, że mam wujka w telewizji? - Spytała podnosząc głowę by spojrzeć w oczy Logana.
- A co byś powiedziała na to by im to udowodnić? - Spytał z ikrą intrygi w głosie, dziewczynka ucieszyła się i zaczęła podskakiwać z zaciekawienia na jego kolanach.
- Dobla – Uśmiechnęła się – A jak chcesz to udowodnić?
Ten tylko uśmiechnął się tajemniczo i wyciągnął telefon z tylnej kieszeni spodni
– Uśmiech! - Aparat zrobił charakterystyczne klik! - Teraz dam to tylko na twittera. Dobrze?
- Yhy! - Ucieszyła się i objęła go. Szybko skoczyła z jego ramion i ponownie usadowiła się na kolach rodzicielki.
- Ty, to masz podeście do dzieci – Powiedziała kobieta w podeszłym wieku, stojąc w progu drzwi salonu. W ręce trzymała kubek z parującą kawą. Uśmiechnęła się ciepło do syna, który wstał z wypoczynku i ruszył w jej stronę.
Wyjął z kieszeni koszuli mały prezencik obłożny dekoracyjnym papierem. Gdy był w połowie drogi do matki doszedł dziesięcioletni blondynek o szarych oczach. Widząc swojego przyrodniego brata uśmiechnął się nie zupełnie szczerze. Nigdy nie przepadał za dziećmi ojczyma z pierwszego małżeństwa. A szczególności za Percy'm, z którym zawsze się kłócił.
- Wszystkiego najlepszego, mamo. - Powiedział wręczając jej prezent, ta widząc swojego najmłodszego syna rozpłakała się i uściskała go. Nie widzieli się od świąt Bożego Narodzenia
- A gdzie Erin? - Dopytywał się Percy rozglądając się po salonie. Nie zauważywszy dodał - Nie ma jej. -Po czym dodał z chytrym uśmiechem – Rzuciła Cię.
- Zamki się. - Odezwał się słuchający tej rozmowy Tom, on również nie lubił chłopca. Czasami zastanawiał się jak taki miły gościu jak Jason mógł mieć tak wrednego syna jak Percy. Doszedł do wniosku, że to pewnie geny odziedziczone po matce sprawiły, że blondyn jest taki. - Nikt nie chce Cię tu słuchać.
- Tom! - Skarciła go matka i spojrzała na młodszego syna, którego mina od razu posmutniała. Wpatrywał się w swoje buty. Kobieta złapała go za brodę, zmuszając do spojrzenia jej w oczy. - Czy to prawda co mówi Percy? Nie jesteś już z Erin? - Chłopak pokiwał bez uczucia głową, a pani Henderson przytuliła go. Wiedziała doskonale razem z resztą rodziny co przeżywa teraz szatyn, mimo iż starał się tego nie pokazywać. Tak bardzo ją kochał, a ona tak jej poprzedniczki złamała mu serce.

Przeglądał jak zawsze w wolnych chwilach swój Twitter i odpisywał na te ciekawsze wpisy fanów.Było tam mnóstwo wiadomości, że kochają BTR, a jego w szczególności. Ale co mu po tych zapewnianiach, skoro i tak niemożne znaleźć sobie właściwej osoby? Nagle tylko jeden wpis przyciągnął jego uwagę, ten napisany po obcym języku. Szybkim ruchem kursora skopiował wpis i włączył drugą kartę przeglądarki. Wszedł w tłumacza google i wkleił tam wiadomość fanki. Od razu wyświetliła mu się przetłumaczona wiadomość wiadomość:
" Hej, James! Przepraszam, że dopiero teraz daje znak życia i że wszystko okey,ale wiesz matura i te sprawy. Pozdrów chłopaków."
Wpatrywał się przez chwilę z otwartymi ustami w ekran swojego netbooka, nie wiedząc co robić.Wreszcie się do nich odezwała, a już myślał że zgubiła kartkę daną jej na lotnisku przez Logana. Oprzytomniał i zamknął kartę,automatycznie włączył mu się profil, z którego wysłano ten wpis. Spojrzał na nazwę i uśmiechnął się, to ona. Szybkim ruchem podniósł urządzenie z biurka i wybiegł z pokoju.
- Chłopaki! Chłopaki – Krzyczał biegając po apartamencie z netbookiem w ręce. - Chłopaki! Dagmara, napisała mi na Twitterze! - Wrzasnął wbiegając do salonu. -Słyszycie co mówię? - Spytał widząc, że jego przyjaciele nieodrywaną wzroku od płaskiego ekranu telewizora. Carlos wpatrzony w jakiś beznadziejny film z zafascynowaniem w losy bohaterów, a Kendall znudzony leżał na sofie obok z książka w ręce. - Hallo!- Wrzasnął wyrywając przyjaciół z transu. Daga napisała! - Dopiero teraz oprzytomnieli.
Carlos zaciekawiony wyrwał urządzenie z ręki przyjaciela i spojrzał na ekran netbooka. Zmarszczył brwi, nie mogąc rozszyfrować wiadomości. Każda jego próba przeczytania wiadomości nagłos, wywoływała atak śmiechu u jego przyjaciół.
- To po Polsku – Wypowiedział się James, widząc obrażone spojrzenie Latynosa i przetłumaczył im owy tekst.
- A skąd wiesz, co tam pisze? - Zaciekawił się Kendall podnosząc jedną brew ku górze, w grymasie ciekawości.
- Zna się kilka słów – James wyglądał na wyraźnie podenerwowanego.
- Chyba używa tłumacza – Zaśmiał się Carlito, który sprawdzał teraz historię przyjaciela.
James z Carlosem zaczęli prowadzić ożywioną rozmowę na temat owej przyjaciółki z Europy, obydwoje mimo iż minęło kilka dni strasznie za nią tęsknili. Mieli też nadzieje, że ona za nimi też. Kendall znowu posmutniał i patrzył nieobecnym wzrokiem na ekran telewizora, dodając co pewien czas"Ehe" i "tak". Myślami był zupełnie gdzie indziej.
- MAM! - Krzyknął w końcu, wstając raptownie z kanapy – Że ja o tym szybciej nie pomyślałem? - Spytał sam siebie, uderzając otwartą dłonią w czoło.
- Co masz? - Spytał szybko James, zanim ten zdążył wybiec z apartamentu.
- Wiem, skąd zdobędę jej DNA. -Powiedział ubierając kurtkę, jego przyjaciele nawet nie zdążyli odpowiedzieć, gdy ten zniknął za drzwiami.

- Fajna fura – Zagadał Tom,okrążając samochód brata dookoła, dotykając maski auta –Dużo kosztowała?
- Ponad dwadzieścia tysięcy – Odpowiedział bez zastanowienia. - Skoro i tak Erin zerwała, to po co mam trzymać kasę na pierścionek i ślub? - Spytał bardziej sam siebie, niż brata.
- Logan, ty na serio myślałeś, że z nią to już tak na poważnie? - Spytał się patrząc wreszcie na brata. Sam znany był w rodzinie, jako niezbyt trały w związku. Zwykle co cztery miesiące rozstawał się z dziewczyną, potem dwa miesiące głębokiej "depresji" i znów kolejna laska. I tak ciągle – Nie lepiej cieszyć się życiem i podrywać panny?
- W życiu nie chodzi tylko o imprezowanie i przelatywanie lasek. - Powiedział młodszy brat i spojrzał na dom nad przeciwko.
Tam mieszkała kiedyś - może nadal mieszka – Susanne, jego kolejna była. To tej inteligentnej blondynce zaufał pierwszej z poznanych kobiet, od rozstania z Amy. A ona? Znalazła sobie sportowca, a nie aktora bez przyszłości. Patrząc na dom miał ochotę wykrzyknąć "Aktor bez przyszłości? I co? Widzisz kim jestem? Jestem KIMŚ, nie to co twój osiłek!"
- No tak, pewnie – Zgodził się Tom– Ale teraz póki jest się młodym trzeba się wyszaleć, czyż nie? Brać z życia garściami! - Mówiąc ostatnim zdaniem, gestami potwierdzał swoje słowa.
- A potem obudzić się z trzydziestką na karku, dość do wniosku, że nie ma się ani domu, ani samochodu, i co najważniejsze ukochanej kobiety przy boku. - Zripostował szybko

Wbiegł niczym huragan do pokoju dla służby, był przecież tu nie raz. Za każdym razem odprowadzając, przy okazji żaląc się zaprzyjaźnionej pokojówce. Nie był jak inne gwiazdy, nigdy nie miał się za kogoś lepszego czy innego. Zawsze próbował nawiązać kontakt z wszystkimi, których poznał nawet z obsługą hotelu.
Po prostu, woda sodowa nigdy nie uderzyła mu do głowy, może dlatego że wychowywał się w luksusie, w końcu jego rodzice rządzili niezłą firmą. A on miał ją teraz odziedziczyć, ale jak na razie podpisana podczas szesnastych urodzin umowa między nim, a jego rodzicami ciągle jest ważna. Do czasu rozwiązania zespołu, nie musi zajmować się sprawami firmy. Dopiero po rozwiązaniu zespołu i po otrzymaniu żadnych atrakcyjnych propozycji w branży rozrywkowej ma zająć się firmą rodziców.
- Kendall! - Wrzasnęła Grazia, przyjaciółka chłopaka pochodząca z Niemiec – Co ty tu robisz?
- Potrzebuje kluczy do pokoju 365 – Powiedział patrząc na nią, jakby była to sprawa o życie śmierć. I właśnie tym dla niego była. - Pilnie!
- Przepraszam, ale nie mogę Ci ich dać... - Uśmiechnęła się przepraszająco – A po co ci?
- Potrzebuje włos dziewczyny, która w nim mieszkała w zeszłym tygodniu.
- Nie mogę Cię tam wpuścić, - Powiedziała idąc w stronę pralni hotelowe, przed którą było pomieszczenie, w którym każdą wolną przestrzeń zajmowały półki, pełne ręczników i pościeli. Kobieta zatrzymała się przy jednym z mijanych regałów i zaczęła przeglądać pościel znajdującą się na środkowej półce. - O jest. - Powiedziała i wyciągła kadrę. - Nie jestem pewna czy tam coś znajdziesz, ale spróbować zawsze można.
- Dzięki, jesteś wielka – Powiedział i zaczął przeglądać podaną mu pościel. Aż znalazł to czego szukał. - Mam! - Wrzasnął. - Dziękuje. - I wybiegł zostawiając kobietą samą. Ta tylko się uśmiechnęła i wróciła do swoich dawnych spraw.

- Dagmara! - Usłyszała za sobą krzyk przyjaciółki.
- O nie... - Wyszeptała sama do siebie, była zbyt zmęczona egzaminem, by udzielać relacji z pobytu w Stanach, mimo iż od powrotu jej do Polski minęło kilka dni, za każdym razem udało zmienić się jej temat. Ale jej kobieca intuicja mówi jej, że tym razem się nie uda.
- Daga, zaczekaj! - Krzyczała za nią Ula, a brunetka jeszcze bardziej przyspieszyła swój chód. Wyszła przed gmach budynku szkolnego i ruszyła w kierunku jej ulubionego miejsca na terenie szkoły.
Zawsze, – nawet w środku zimy –gdy musiała coś przemyśleć, przychodziła tu i myślała. Z dala od wszystkich, z dala od tych wszystkich zawistnych spojrzeń ludzi, dla których ważne było tylko ich własne dobro. Nawet teraz, gdy skończył się ostatni już egzaminem, mało było tu osób. Ci, co postanowili tak jak ona, odetchnąć świeżym powietrzem, byli daleko od niej.
- Miałaś zaczekać... - Wysapała Ula, zatrzymując się przed zamyśloną brunetka, która nie zareagowała na skargę przyjaciółki – Dżaga, jesteś? - Nic, brak reakcji – Daga! - Wrzasnęła trzęś ją.
- Sorry, zamyśliłam się –Przeprosiła i spojrzała na przyjaciółkę – Co mówiłaś?
- Pytałam, jak tam było w USA –Odpowiedziała i usiadła obok brunetki
- Normalnie – Odpowiedziała zwięźle
- Normalnie, to się dzieci robi – Zripostowała Ula i spojrzała na przyjaciółkę – Poznałaś tam jakiegoś przystojniaka, albo lepiej - W jej oczach pojawiły się iskierki podniecenia – poznałaś Deppa!
- Niestety nie – Powiedziała Daga i westchnęła smutno
- Nie, nie poznałam Johnnego czy nie, nie poznałam przystojniaków? - Dopytywała się nadal
- Nie poznałam Sparrowa – Odpowiedziała i przyszykowała się na to, że zaraz dostanie rozkaz opowiedzenia wszystkiego o owych chłopakach.
- GADAJ! - Wrzasnęła Ulcia – Masz mi opowiedzieć wszyściuteńko o tych ciastkach z kremem!
Maturzystka wzięła głęboki wdech powietrza, już gotowa na sprawozdanie z wycieczki do kraju z wodą. Oddała by teraz wszystko, za deskę ratunku od spowiedzi przed przyjaciółką.
- Więc... - Zaczęła, lecz jej dalsze słowa zagłuszył komunikat pochodzący z szkolnego radio węzła. Dagmara byłą wzywana do gabinetu dyrektora. - Muszę iść, powiem Ci  później.
Powiedziała i pobiegła w stronę gabinetu dyktatora placówki. Wchodząc na szkolny korytarz zwolniła kroku, czując na sobie kpiące spojrzenia rówieśników i zdziwionego grona pedagogicznego.
Dotarłszy do drzwi szkolnego sekretariatu, przez który wchodzi się do pokoju zarządcy tej placówki, stanęła i połknęła ślinę. Przez całe długie dwanaście lat nauki, nigdy nie była wzywana na dywanik. Była przykładem od zawsze przestrzegania regulaminu.
Niepewnie zapukała w drzwi sekretariatu i usłyszała "Wejść". Nacisnęła zdenerwowana na klamkę i zobaczyła siedzącą za biurkiem sekretarkę. Była to kobieta w podeszłym wieku, która – jak głosi szkolna plotka – wydawała tysiące na kremy odmładzające i co tydzień chodziła do fryzjera, by ten zafarbował jej już siwe odrosty. Ubierała się jak na kobietę w jej wieku nie przystało.Krótką spódnicę do kolan, odsłaniającą jej pomarszczone,krzywe nogi. Zazwyczaj – jak i tym razem – jej bluzki miały głębokie dekolty, pokazujące jej – prawdopodobnie tak samo jak resztę ciała – łuszczące się pierści. Dziewczyna niechętnie spojrzała na sekretarkę i powstrzymała odruch skrzywienia się.
- Dzień dobry – Przywitała się –Zostałam wezwana do pana Kalkującego...
- Tak wiem – Przerwała jej sekretarka, swoim szorstkim i wrednym – jak jej charakter – głosem.- Panna, idealna coś naskrobała? - Zachichotała i podniosła zmarszczoną dłonią, z pomalowanymi na czerwono tipsami słuchawkę telefonu. - Panie dyrektorze, przyszła Panni Śliwa – Osoba po drugiej stronie kabla telefonicznego coś powiedziała –Tak, rozumiem. Dowiedzenia. - Odłożyła słuchawkę i spojrzała na dziewczynę wrednym spojrzeniem, pełnym jadu. Jak zawsze, zresztą –Właź – Powiedziała podchodząc do drzwi i przekręcając gałkę w drzwiach – Życzę powodzenia – Powiedziała głosem naładowanym jadem, jak dobra kaszka kaszą.

Wchodząc do gabinetu dyrektora Dagmara pierwsze co zauważyła do dwóch mężczyzn siedzących przed biurkiem dyra, za którym siedział pan Kalkujący. Jeden z nich był blondynem o szerokich ramionach, a drugi szatynem znacznie wyższym od przyjaciela. Przy wielkim oknie, na całą ścianę  z widokiem na placyk w środku szkoły stał nauczyciel angielskiego, pan Now – Amerykanin Polskiego pochodzenia. Dyrektor uśmiechał się życzliwie do mężczyzn i spoglądał nerwowo kątem oka na podwładnego. Zauważywszy dziewczynę uśmiechną się, widocznie uradowany tą kłopotliwą ciszą
- O! Dagmara, widzą że już jesteś!- Ucieszył się jak małe dziecko, dostające nową zabawkę – Ci panowie mówią, że Cię znają. - Powiedział pokazując panów siedzących dotychczas plecami do maturzystki.
- Jak wy? - Spytała nadzwyczaj inteligentnie widząc znajome twarze, obróconych już przyjaciół - Skąd? - Spytała się po angielsku.
- Nie napisałaś do nas. - Wyżalił się James, siedzący dotychczas pod ścianą, obok drzwi razem z Carlosem – Postanowiliśmy odwiedzić naszą przyjaciółkę.
- Napisałam – Sprzeciwiła się – Ci na Twittrze, musiałeś przeczytać.
- No wiem, że napisałaś – Zaśmiał się Latynos i podszedł do dziewczyny, by się z nią przywitać. - Nie cieszysz się, że nas widzisz? - Spytał się widząc wciąż zaskoczone spojrzenie Europejki.
- Nie, no. Cieszę się – Dagmara uśmiechnęła się - Tylko nie znam celu waszego przyjazdu.
- Może omówimy to w drodze do domu? - Odezwał się wreszcie Kendall i pokazał niezauważalnie dla stojących za nim mężczyzn, że nie chce przy nich rozmawiać – Co? Pokażesz nam Polskę.
Idąc szkolnym korytarzem w kierunku zauważała zaciekawione spojrzenia chłopców będących na tym samym roczniku co ona. A dziewczyny, gdyby spojrzenie mogła zabić. Ona nie żyła by już od pierwszych sekund. Przecież szła w towarzystwie takich przystojniaków, jakich świat jeszcze nie widział.
- Kto to? - Spytała Ula, chwytając Dagmarę za rękę, zmuszając tym ją do zatrzymania.
- Ciacha z USA. - Odpowiedziała i wyrwawszy się z chwytu przyjaciółki, by pobiec za oddalającymi się znajomymi.

- Mamo! Tato! Wróciłam! - Zawołała po dziewczyna otwierając główne drzwi domu, które znajdowało się na przedmieściach miasta. Przez całą drogę wypożyczonym z wypożyczalni czarnym Audi, gdy samochód wjeżdżał w dziurę w drodze, dziewczyna czerwieniła się coraz bardziej. Mimo iż oni mówili, iż im to nie przeszkadza. Większość ich wychowała się na perli, więc dla nich to nie nowość, ale podjeżdżając pod jej dom, przyznali że u nich w mieście coś takiego było by nie do pomyślenia.
- Ładny dom – Powiedział Kendall, rozglądając się po domu. Urządzony prosto, a jednocześnie stylowo przyciągał uwagę każdego.
- Mieszkasz tu? - Spytał Logan,wchodząc do dużego salonu, w którym głównym punktem był kominek. Dagmara nieraz gdy była mała, podczas zimy przychodziła się tu ogrzać po zabawie na śniegu, razem z znajomymi.
- Nie, to dom moich sąsiadów, a wy pomagacie mi go okraść. - Powiedziała z ironicznym uśmieszkiem, a James i Carlos stojący za szatynem wybuchli śmiechem. - Oczywiście,że tu mieszkam, pacanie.
- 1:0 dla dziewczyny, - Podsumował James – czuję, że będzie to ciekawa znajomość – Uśmiechnął się promiennie.
- Właściwie to już trzy do zera dla niej, przecież wtedy na lotnisku i w hotelu... - Sprzeciwił się Latynos i zaczął wyliczać ile razy brunetka upokorzyła publicznie ich kumpla – Stary, weź się w garść, bo LASKA cię niszczy.
- Och, zamknijcie się. – Szepnął w jego stronę urażony Logan i utkwił wzrok w Jamesie – Pamiętasz, że mieszka tu Magda, nie?
- Szlak! - Zaklął pod nosem i zwrócił się w stronę brunetki – Jest już?
- Jeszcze chyba nie – Odpowiedziała mu i spojrzała na staroświecki zegar z kukułką na ścianie. - Rodziców też nie powinno być, więc... - Uśmiechnęła się do nich promiennie i pokazała by się rozgościli – Siadajcie.
W tym momencie zapadła niezręczna cisza, nikt nie chciał zacząć tej nieprzyjemnej i dość dziwacznej rozmowy. James razem z Carlosem patrzyli wyczekująco na Kendalla,który patrzył bezmyślnym wzrokiem na dziewczynę. Logan też nie odrywał od niej wzroku, nie wiedząc czemu teraz gdy znów ją zobaczył poczuł, że pustka która w nim była podczas pobytu u rodzinny – znikła. Zastanawiał się czy naprawdę ona mu się spodobała, czy tylko jego chory umysł chce ją wykorzystać by zapomnieć o jego serialowej partnerce. A sama zainteresowana patrzyła na zegar, co chwilę zerkając na jej gości.
- Dobra, mam dość tej ciszy – Odezwał się w końcu Carlito i zwrócił się do blondyna – Zaczniesz w końcu tą rozmowę, czy ja to mam zrobić?
- Zacznę – Powiedział beznamiętnie blondyn, wciąż bezmyślnie zapatrzony w brunetkę – Zaraz.
- Kendall, nie możesz ciągnąc tego w nieskończoność, ona – wskazał na zdziwioną dziewczynę –w końcu się dowie
- Daj mi ułożyć słowa, okey? - Schmidt spojrzał wreszcie na przyjaciela – To nie takie proste jak się wydaje...
- Co w tym trudnego?! - Odezwał się wreszcie James – Wyłóż kawę na ławę... jest bystra, przeciwieństwie do naszego kamiennego przyjaciela – Dokończył już śmiechem James, spoglądając na zastygniętego Logana. Nieraz śmieli się z tego, jak na moment "zastygał" w rozmyśleniach.
- LOGAN! -Wrzasnął mu do ucha Carlos siedzący obok niego. Wyrwany z transu Henderson spadł z pufy, na której dotychczas siedział.
- Aaaa! - Wydał z siebie pisk, spadająca na miękki dywan – Co?! - Krzyknął podnosząc się pośród fali śmiechu przechodzącej przez pokój.
- Jesteśmy rodzeństwem – Wypalił beznamiętnie Kendall patrząc na dziewczynę, ta wciąż rozbawiona obrażoną miną szatyna spojrzała zaskoczona na blondyna – Może wydać Ci się to dziwne, ale to prawda – Podał jej kartkę papieru, z wynikami testu DNA, które przyszły dzień przed ich wylotem do Europy. Dziewczyna w miarę czytania coraz bardziej patrzyła na to wszystko niewiedzącym spojrzeniem, a w jej oczach zaczęła zbierać się łzy.
Nie, to niemożliwe –Myślała, a pierwsza kropla spadła na papier, rozmazując tusz, którym wydrukowano dla niej "karę śmierci" – To bzdura.
- Nie – Wyszeptała – Ja nie mogę być twoją siostrą, ja urodziłam się tu...
- Wiem o tym – Powiedział pewnym siebie głosem lider zespołu – Przyjechaliśmy tu na któtkie wakacje, gdy mama była w ósmym miesiącu ciąży. - Zaśmiał się i dodał – Ta kobieta zawsze miała szalone pomysły, jak podróż w zaawansowanej ciąży...
- A pamiętasz, jak wykrochmaliła wszystkie twoje ubrania do pierwszego spotkania z fanami? - Przypomniał James dusząc się z śmiechu na samo wspomnienie – I musiałeś ciuchy pożyczać od Logiego?
- A potem na spotkaniu, potknąłeś się o za duże nogawki i wpadłeś w tłum? - Dokończył Carlos, podczas gdy James tarzał się z śmiechu po podłodze. - A twoje fanki bił się twoje ubranie i w ten sposób potarły pożyczone ciuchy?
- Potargały moją ulubioną bluzę –Zamruczał do siebie Logan, dostatecznie głośno by mogli to usłyszeć jego znajomi.
- Tak widzisz, nasza matka była zwariowana – Powiedział Kendall i rozejrzał się w poszukiwaniu siostry. Lecz ta zniknęła, gdy zaczęli wspominać owy występ.

1 - Tu specjalne pozdrowienia do Ulci.
2 - Nawiasem mówiąc,świetna piosenka.
3 - Zakochałam się w tym aucie
4 - Miałam do wyboru to lub Czerwone Gitary – Matura. To spodobało mi się bardziej.
5- Anglojęzyczne zdrobnienie imienia Logan to Logie. Więc mi wybaczycie to, że trochę je "podrasowałam" ;)
- wybaczcie mi przekleństwo, chciałam by wyszło to realistycznie

1 komentarz:

  1. I gdzie on poszła, i jak ona to przyjmie ?

    ~ the_cisza

    OdpowiedzUsuń