piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział VIII - Powrót na plan


Słońce leniwie wisiało nad horyzontem w zaspanej dzielnicy L.A. Mimo wczesnej pory, to ulice Hollywood już zapełnione były tysiącami aut. Zniecierpliwieni kierowcy robiący kariery w przeróżnych dziedzinach rozrywki, co chwile naciskali przycisk klaksonu, pośpieszając tych przed sobą. Śpieszący się przechodnie, z kubkiem gorącej kawy w jednej ręce, teczką pełną niezliczonymi dokumentami pod pachą i na pół zjedzonym pączkiem w dłoni.
Podczas gdy w innej części tego samego miasta, znanej jako dzielnica gwiazd, każdy szanujący się człowiek albo wracał z nocnej imprezy w najlepszych klubach, albo smacznie spał. Tylko w posiadłości na Soon Moon 125d, pewna brązowo włosa piękność, o cudnych oczach próbowała sprawić, że poczuje się jak w domu. Rozpakowując kolejno swoje rzeczy i umieszczając w odpowiednich miejscach.
Znajdowała się teraz w ogromnej garderobie, wielkości połowy jej starego pokoju. Gdzie na środku stała wielka sofa, oprawiona w czerwoną skórę. Na przeciwko wejścia, całą ścianę zajmowały, puste półki, wykonane z ciemnego drewna. Obok z lewej strony było wielkie okno, którego parapet całości był przykryty poduszkami. Dziewczyna, gdy po raz pierwszy weszła do pomieszczenia, nie mogła nadziwić się przepięknym widokiem z garderoby. Dookoła okna, znajdowały się idealnie kwadratowe półki, zapewnię na niezliczone ilości butów. Naprzeciwko okna setki wieszaków czekało, aż na ich "ramionach" zawisną przepiękne i niesamowicie kosztowne kreacje od znanych wszystkim i niezwykle cenionych światowej skali projektantów. Ścianę na przeciwko pólek, gdzie stał drzwi do tej niezwykłej szafy, częściowo zajmowało wielkie lustro i zwykła mała toaletka, wykonane z tego samego rodzaju drewna co wszystkie półki w pomieszczeniu, na której stały rozmaite pomadki, cienie, pudry i bóg wie co jeszcze. Brunetka klęczała właśnie przed najniższymi półkami, wyciągając pojedynczo ubrania z walizki.
Na samej górze znajdowały się zwykłe białe rurki, w których od niepamiętnych czasów czułą się najlepiej. To zawsze je ubierała, gdy miała wyśmienity nastrój. Uśmiechnęła się na wspomnienie niezliczonych przygód i sytuacji, które przeżyła mając je na sobie. Odkładając je na nowe miejsce, w jej głowie zaświeciła myśl, jakich teraz epickie wydarzenia w nich będzie światkiem.
Kolejne były jeansowe rurki, z ozdobnymi łatami na całej długości nogawek, które miała na sobie w pierwszy dzień ostatniej – maturalnej – klasy. Miały jej przynieść szczęście, sprawiając, że ten rok miał być inny, lepszy. I okazały się być szczęśliwe, ubrała je na pierwszej randce z Kubą i gdy spotkała swojego brata. W nich, nigdy nie spotkało ją nic złego.
Kiedyś, mając podły humor pożyczyła od swojego adoptowanego ojca kartkę kredytową i udałą się na zakupy. Zwykle pochmurne humory, nie starała się poprawić kupowaniem zbędnych rzeczy, ale tym razem było inaczej. Potrzebowała odprężenia, nie koniecznie w ten sposób w jaki zwykle odpoczywała. Chciała udowodnić samej sobie, że nie jest taka na jaką wygląda. Weszła wtedy to pierwszego z brzegu sklepu i jej oczy doznały cudu. Żółte cytrynowe spodnie, aż błagały by je kupić. Jednak została tylko jedna para i to – stał się kolejny cud! - w jej rozmiarze. Nie patrząc na spojrzenia ludzi, podbiegła do wieszaku w tej samej chwili co Alicja. Dwoje największych wrogów stanęło twarzą w twarz z rządzą mordu w oczach. Świadkowie tego zdarzenia, przysięgali podczas zeznań, że słyszeli zwierzęce warczenie z ust nastolatek. Ostatecznie to Dagmara wygrała, zadając rywalce cios z lewego sierpowego, którego nie powstydził się nawet Gołota. Dodatkowo uderzenie wzmocniła siłą kilku toreb zapełnionych ubraniami z innych sklepów.
Następne były zwykłe, marszczone spodnie, które dostała na pierwszą miesięcznice od swojego chłopaka. Niby nic nad zwyczajnego, ale liczy się gest.
Wreszcie spod wieloma parami innych spodni i spodenek, zobaczyła te własnej roboty. Czasami, w chłodne i nieprzyjemne zimowe wieczory, z braku zajęcia wyciągała z komórki pod schodami maszynę do szycia adoptowanej matki, wraz przeróżnymi tam zestawami do szycie. Ku jej zdziwieniu, był tam też farby do tkanin. Nic nie myśląc, obcięła nogawki w swoich starych spodniach, a przód pomalowana farbami w wzór flagi USA. Później spytana czemu pomalowała właśnie tak, nie miała pojęcia. Jej umysł nie kontrolował pracy rąk, które same decydowały co malowały. Już wtedy musiała pod świadomie tęsknić za domem.
W walizce było jeszcze mnóstwo przeróżnych spodni, spodenek i szortów. Z różnych materiałów i w różne wzory. Ale te pięć najbardziej przypomniały jej o Polsce. Mimo, że jest w Los Angeles tylko kilka godzin, już poważnie tęskni. Gdy wreszcie była pusta, podeszła do innej i otworzyła ją. W środku znajdowały się jej nieliczne sukienki i spódnice.
Była tam różowa,  falowana spódnica zakończona szerokim brązowym paskiem. Kremowa, również falowana, lecz miejsce paska zajmował pas z czarnej gumki, który zabezpieczał przed spadnięciem. Prosta, sukienka na jedno ramię, związana w tali cienkim sznurkiem. Ubrała ją po raz pierwszy na jej osiemnaste urodziny. Jednak je faworytką, była suknia w kolorze herbacianym.1 Gdzie rękawy wykonane były z koronki, tak samo jak część od tali w górę. Jedynie od wcięcia pośrodku ciała, rozchodziła się w dół. Brunetka przetańczyła w niej całą noc, podczas balu maturalnego, rok przed jej własnym. Jej kolega z ulicy, był zbyt nieśmiały by zaprosić jakąś dziewczynę z swojego rocznika, więc zaprosił najlepszą przyjaciółkę.
Po następnej godzinie większość walizek stała już przed drzwiami jej pokoju, czekając aż zgodnie z umową, któryś z jej współlokatorów zaniesie ją na strych. Została jej tylko jedna, która zawierała to co kobiety kochają najbardziej, zaraz po diamentach – buty.
Otwierając ją z zawartości na podłogę wypadła para czarnych botków, oraz białe trampki za kostkę, które zdobiły plamy farby w odcieniach tęczy. Na wspomnienie gdy to artystyczne działo powstawało, przywołała gorzką łzę smutku. Po skończonej pracy, ona jak i Ula i wszystko co znajdowało się w promieniu 10 metrów pokrywały plamy podobne do tych na butach.
Usłyszała dźwięk przekręcającego zamku w frontowych drzwiach. Spojrzała szybko na zegarek w komórce i wstając otarła spływającą po policzku łzę. Zostawiając obuwie na środku szafy, ruszyła w stronę schodów na dół, licząc że któryś z jej nowych przyjaciół, jeszcze nie pojechał do pracy. Wchodząc do pustej kuchni już wiedziała, że się spóźniła. Dziś jej brat wraz z trzema przyjaciółmi mają wrócić do pracy po kilku miesięcznej przerwie. Miała jechać z nimi, by zobaczyć jak tworzy się serial, dzięki któremu fani tak bardzo się kochają. Była tym faktem tak pod ekscytowana bardziej niż świadomością mieszkania w tak pięknym domu jak ten2... W dodatku fakt, że nie zna w promieniu kilku tysięcy kilometrów nikogo powodował nieodpartą chęć spędzania czasu z jedynymi znajomymi.
Mówi się trudno – pomyślała podchodząc do górnej szafki w nadziei znalezienie czegoś do jedzenia. Mimo, że zegarek w kuchence skazywał 7.23, Dagmara nie miała nic w ustach od ich wczorajszego wypadu do kina. Chłopcy chcieli tak świętować nowy dom i pierwszy amerykański kac osiemnastolatki, która do końca życia nie zapomni rozbawionej miny Jamesa i Carlosa, gdy Kendall opowiedział im, w jakim stanie zastał apartament Erin.
Niestety w szafce były tylko resztki krakersów i trochę czegoś co wyglądało jak rodzynki, choć przypominało też szczurze bobki. Z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy, zamknęła z trzaskiem szafkę. W następnej znalazła tylko te "rodzynki", tak jak w kilku następnych. - Pewnie nie mieli czasu zrobić zakupów. - Pomyślała i już zbierała odwagę by wyjść na nieznane miasto, w poszukiwaniu jakiegokolwiek sklepu spożywczego lub restauracji gdzie coś zje. Nagle jej wzrok zauważył, że mała kwadratowa tabliczka na lodówce się świeci. Podeszłą do niej i uśmiechnęła się. Była duża lodówka z barkiem na zimne napoje z boku. Na wysokości oczu dorosłego człowieka był średniej wielkości monitor.
- Lodówka z komputerem – Powiedziała do siebie – Czego ludzie nie wymyślą.
Większą część ekranu zawierała informacja,

MASZ 1 NOWĄ WIADOMOŚĆ

a pod nią przycisk Otwórz. Dagmara niepewnie nacisnęła i uśmiechnęła się widząc twarz brata.


- Hej. - Powiedział nieśmiało, lecz zaraz odzyskał swoją pewność siebie – Jeżeli to oglądasz to znaczy, że już się obudziłaś, a nas nie ma...
Zawsze mogę iść ją obudzić – Zobaczyła za Kendallem uśmiechniętą twarzyczkę Jamesa. - Z wiadrem zimnej wody, oczywiście.
- Nie sądzę, by była zachwycona taką pobudką – Napomknął Logan, lecz nie widziała go.
- Tak, więc. Zaraz musimy wyjść, jeżeli nie chcemy się spóźnić na pierwszy dzień pracy...
- Nie chcemy? - Spytał Carlos, przecierający oczy jedną ręką, gdy w drugiej trzymał połówkę kanapki z szynką i sałatą.
- Nie chcemy. - Powiedział twardo i stanowczo Kendall do Latynosa, po czym zwrócił się do kamerki za instalowanej w lodówce. - Nie chcemy Cię też budzić..
- Nie chcemy? - Spytał Carlos tonem małego dziecka, któremu odmówiono porcji lodów.
- Nie. - Odparł Logan tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Dacie mi dokończyć? - Spytał się w stronę przyjacieli Schmidt. - Śpij smacznie i nie martw się brakiem jedzenia....
- Co jest straszne! - Krzyknął Carlos
- ...rano zamówiliśmy śniadanie i w kuchence powinna być twoja porcja sałatki i kawy prosto z Strasburga. - Dokończył Kendall. Na te słowa Pena zaczął nie postrzeżenie zbliżać się do kuchenki mikrofalowej. Otworzywszy ją, już miał zabierać się do konsumowania jedzenia, gdy w ostatniej chwili Logan zamknął przed nim dźwiczki i pogroził palcem.
- To dla Dagmary. - Powiedział, zasłaniając kuchenkę – Zjadłeś już swojego Hamburgera...
- i mojego Hot Doga!! - Krzyknął James, ciągle szczerząc się do kamerki.
- Tak więc, śniadanie powinno być w kuchence, jeżeli Carlos nie zje go do naszego wyjazdu... - Powiedział blondyn i westchnął. - Jak zjesz...
- O ile będziesz miała co! - Krzyknął Carlos przepychając się z Loganem, by dostać się do jedzenia.
- ...to zadzwoń, a któryś z nas po ciebie podjedzie i zobaczysz wreszcie jak pracuje się w Hollywood.
- Odsuń się! - Wrzasnął Carlos.
- Nie! - Odkrzyknął Logan – Ty swoje już zjadłeś.
- Jestem głodny!
- Zjesz na planie.
- Chce jeść teraz!
Kendall uśmiechnął się widząc udawaną bójkę przyjaciół o jedzenie. Przez chwile patrzył na poczynania bruneta z Latynosem, co chwilę śmiejąc się pod nosem. W pewnym momencie, James przyłożył rękę do kamerki i ogłosił koniec nadawania, spowodowane wojną domową.

Czuł się jak pierwszy dzień w szkole po letnich wakacjach, wszyscy witają się i tak nieszczerze opowiadają jak bardzo stęsknili się za sobą i za pracą. Wszędzie można zauważyć nieszczerzy uśmiech, za każdym razem gdy ktoś z starej ekipy wchodził na plan.
Nowi aktorzy stali na uboczu w małych grupkach, oglądając z przejęciem plan zdjęciowy i uśmiechniętą starą ekipę. Zupełnie jak pierwszoklasiści, obserwujący starsze roczniki. Logan uśmiechnął się na to porównanie. Przypominało mu to jego szkolne lata, gdy wraz z najlepszymi przyjaciółmi i swoją pierwszą miłością przekroczył próg szkoły, by zacząć ostatnio klasę. Przez pierwszy tydzień września, co lanch oceniali pierwszoklasistki w skali od 1 do 10. Robili tak od dziewiątej klasy. Przez te wszystkie lata, żadna dziewczyna nie dostała dziesiątki. Nie, żeby żadna dziewczyna nie zasługiwała na najwyższą ocenę w ich skali, bo wiele dziewczyn w jego liceum było piękne. Niektóre z nich, są teraz najbardziej rozchwytywanymi modelkami na świecie. Oni po prostu byli wybredni. Tylko jedna dziewczyna zbliżyła się do pełnej dziesiątki. Dostała ona ocenę dziewięć i pół. A później serce Hendersona, które bezlitośnie złamała...
- Wszystko w porządku? - Spytał troskliwie Carlos, po ich rannej "kłótni" nie było śladu.
- Tak, jasne. - Powiedział i zamrugał kilkakrotnie. Łzy zniknęły.
- Patrz, Erin idzie. - Schylił się nad nim James i wyszeptał.
Szła, miał racje. Ale nie sama. Obok niej stąpał jakiś chłopak i zbyt nachalnie trzymał rękę na jej biodrze. Dziewczyna zatrzymała się, przez co zmusiła swojego znajomego do tego samego i spojrzała w oczy chłopaka. Po chwili ich usta się złączyły, a dłonie Logana ścisnęły w pięść. Z każdą sekundą pocałunku, knykcie na dłoniach szatyna niebezpiecznie bladły. Para w końcu oderwała się od siebie, w momencie gdy paznokcie byłego chłopaka Erin przebiły skórę dłoni, pozostawiając czerwone półksiężyce.
Chłopak miał wrażenie, że grają w grę. A on przegrywa. A dziewczyna jest coraz bliżej jego królowej. Szach
Dziewczyna chyba zauważyła Hendersona i resztę, bo się zarumieniła. Chwyciła nieznajomego za dłoń i ruszyła w kierunku przyjaciół. Logan szybko schował krwawiąc ręce do kieszeni bluzy.
- Cześć. - Powiedziała nieśmiało – Chcę wam przedstawić mojego przyjaciela Davida. Będzie pracował z nami.
Szach i mat. Game Over. Sztylet wbity w samo serce i został przekręcony. Nic już nie ma.
W tym momencie dolne szczęki czwórki przyjaciół sięgnęły podłogi. A sam zainteresowany poznał przyjaciołom swojej dziewczyny swój najlepszy uśmiech. W końcu ich postacie są głównymi bohaterami w show, który bije rekordy oglądalności. Jest najczęściej oglądanym, zaraz po iCarly, programem stacji. A oni sami, ulubionymi Gwiazdami stacji przez telewidzów. David wyciągnął w ich kierunku rękę, która zawisła w powietrzu.

Niczym burza wparował do gabinetu głównego producenta serialu, nie zważając na konsekwencje swojego zachowania. Z jego twarzy można było odczytać wściekłość. Nie pohamowaną, zwierzęcą frustracje. Spowodowaną nowym aktorem.
- CO TEN GNOJEK TU ROBI?! - Wrzasnął na cały budynek w kierunku swojego szefa.
- Logan! Uspokój się! - Mężczyzna podniósł głos – O co chodzi?
- O CO CHODZI?! - Chłopak zaśmiał się histerycznie – CHODZI O TEGO DUPKA, KTÓRY DOSTAŁ ROLĘ, W NASZYM SERIALU!
- Masz na myśli Davida, tak? - Spytał producent i odwrócił wzrok i zaczął grzebać w papierach, które zaśmiecał całe jego biurko. Aż w końcu znalazł to co szukał. Podanie nowego członka obsady. - Pan Cade wystąpił jak dotychczas gościnnie w wielu serialach, w tym Pretty Little Liars – Podał CV Davida Hendersonowi – więc sadzę, że nadaje się idealnie do roli partnera Jo.
- NIE OBCHODZI MNIE JEGO DOŚWIADCZENIE! - Wrzasnął zdenerwowany chłopak. - WIESZ KTO TO JEST?!
- Nie mam pojęcia. Oświeć mnie – Producent z szkockim spokojem oparł się o oparcie fotela.
Logan wziął oddech, by uspokoić niebezpiecznie szybko bijące serce i szargane nerwy. Po czym ledwo co słyszalnie odparł.
- Dla niego, Erin mnie zostawiła.
Producent westchnął pobłażliwie i wstał. Przez moment wydawało się, że chce podejść do aktora i go przytulić, pocieszyć. Ten jednak podszedł do okna i wyjrzał na ulice.
- W tym mieście lepiej nie mieszać życia osobistego z pracą. - Powiedział nie odrywając wzroku od przejeżdżających aut – A ty to zrobiłeś. - Zwrócił się do chłopaka – I teraz za to płacisz.

Wbrew przypuszczenią wszystkich, postanowiła wybrać się na spacer po mieście. Spojrzała na GPS w komórce, gdzie wcześniej wybrała adres studia, w którym jej przyjaciele pracują. Nie przestraszyła się nawet, gdy urządzenie obliczyło, że droga wynosi 20 km. Gdy Dagmara sobie coś postanowi, to nic jej nie zwiedzie, do celu.

Spojrzał na zegarek w komórce. Dochodziła 9.50, a on wciąż nie dostał znaku życia od siostry. Na planie był już prawie cztery godziny, ale to dopiero wierzchołek góry lodowej. Zwykle pracowali od szóstej rano do osiemnastej. Zapewnię trwało by to krócej, gdyby nie ciągłe wygłupy i żarty pozostałych chłopaków i reszty ekipy filmowej.
Miał wyrzuty sumienia, że zostawił Dagmarą, samą w obcym mieście na tak długo. Powinien, wczoraj przy najmniej ją oprowadzić po przecznicy i pokazać drogę do najbliższej galerii handlowej lub do szpitala. Gdziekolwiek. Zamiast tego, wraz z pozostałymi członkami Big Time Rush, nabijali się z kaca dziewczyny i obijali się przed telewizorem przez cały dzień.
- Spokojnie, zadzwoni. - Logan w uspokajającym geście położył blondynowi rękę ramieniu.
Do chłopaków podszedł właśnie asystent reżysera. Na oko był znacznie młodszy od nich samych, miał może jakieś 16-17 lat. Pewnie jeszcze uczył się, w którymś z pobliskich artystycznych high school uczących dzieciaków tańca, śpiewu i gry aktorskiej.
- Pan Kendall Schmidt proszony na plan. - Powiedział półgłosem i zniknął.
W chwili, gdy Kendall podnosił się z krzesła jego telefon zaczął dzwonić. Szybko spojrzał na wyświetlacz telefonu. MASZ 1 NIEODEBRANĄ WIADOMOŚĆ. Głosił napis na ekranie.

Jestem pod studiem Paramont Studios.
Ochroniarz nie chcą mnie wpuścić bez przepustki.
Ktoś chyba zapomniał mi ją wyrobić?

- Kendall, nie. - Powiedział stanowczo Logan, na widok proszącej miny przyjaciela.
- No, weź. - Blondyn westchnął zrezygnowany. - Ktoś musi, a mnie wzywają.
- Niech idzie, któryś z chłopaków. James albo Carlos... - Szatyn skrzyżował ręce na piersi. A jego twarz przybrała obojętny wyraz twarzy. Nie chciał pokazać, jak bardzo pragnie uczynić prośbę przyjaciela.
- Emily trzymają ich w garderobie i szykują do zdjęć. - Powiedział, jak do dziecka Kendall – A ty jesteś wolny...
Logan udał, że nie zauważył dwuznaczności z tym zdaniu. Był wolny, to fakt. Ale ona nie.

-.. ale ja na prawdę jestem jego siostrą! - Już z daleka usłyszał jej głos. Nie chciał się do tego przyznać, nawet przed samym sobą, ale zakochał się w tym głosie. A jej piękny, akcent podniecał go, z każdym słowem na nowo.
Stop! - Upomniał się w myślach – Ona ma faceta. A ty wciąż kochasz Erin! Opanuj się Henderson, do cholery.
Czasami nie poznawał sam siebie. Tak jak teraz. Jego serce było podzielone między nowo co poznaną dziewczyną i to siostrą najlepszego kumpla, a dziewczyną, która kiedyś była dla niego całym światem. Ba! Teraz też jest. Tylko nie chce o tym słyszeć. A przyjaźń, którą mu oferuje nie wystarcza. Dlatego trzyma się na dystans od obydwu. Bo każdy nieświadomy gest Sanders, sprawia, że jego serce krwawi. Boi się tez, że to tylko zauroczenie, spowodowane odrzuceniem i skrzywdzi Dagmarę. A tego by sobie nigdy nie wybaczył.
- Nie masz przepustki dziewczyno! - Powiedział stanowczo ochroniarz – A pan Schmidt nie powiadomił mnie, że spodziewa się gości.
- Moja wina, że zapomniał?! - Oburzyła się.
- Siema. - Powiedział niepewnie, podchodząc do dziewczyny. - Mam nadzieje, że obejrzałaś filmik, który zostawiliśmy Ci w domu.
- Widzisz. - Powiedziała Dagmara do ochroniarza. - Mówiłam, że z nimi mieszkam!

- Lepiej późno, niż wcale – Te słowa jako pierwsze przerwały kilkunastu minutową ciszę, podczas której atmosfera między dwoma znajomymi, można było kroić nożem, jak cieplutkie masło.
- Nie wiń mnie, tylko twojego brata – Odpowiedział po chwili, podnosząc ręce do góry w geście poddania.
Między nimi ponownie zapanowała głucha cisza. Nikt z nich nie śmiał się jako pierwszy odezwać.
- Czemu nie przyszedł sam, tylko wysłała akurat Ciebie? - Spytała się po chwili, nie racząc chłopaka spojrzeniem. - Przepraszam, nie miałam tego na myśli. - Dodała widząc zakłopotanie chłopaka.- Po prostu, źle sformułowałam pytanie...
Szatyn przez chwilę patrzył w jej piękne oczy, a przed oczami pojawiła mu się piękna, romantyczna historia, którą kiedyś czytał na koncie, którejś fanki z nim w roli głównej.

Dwoje ludzi, którzy są dla siebie, ważniejszy od wszystkiego co ich otacza. Jednak boją się to przyznać, nie chcąc stracić tej pięknej i długoletniej przyjaźni. Obawiają się, że to uczucie, które kłębi się w ich sercach, w wkrótce wygaśnie i zniszczy to na co tak długo razem pracowali. Mimo to, każdą wolną chwilę spędzają razem, wygłupiając się, śmiejąc, bawiąc czy po prostu ciesząc swoim towarzystwem.
Nie zważali na spojrzenia ludzi, którzy brali ich za parę. Woleli by pozostało tak jak jest, mimo że to strasznie boli.
Pewnego razu, on zadzwonił do niej pytając czy nie ma ochoty na spacer w środku nocy w jego towarzystwie. Dziewczyna roześmiała się i przez śmiech opowiedziała, że z chęcią. Kazał jej wyjrzeć przez okno. Zrobiła to i zauważyła go z bukietem białych róż.
- Wariat – Wyszeptała do telefonu i wyszła do niego.
Gdy byli w parku, żadne z nich się nie odzywało. Zwykle wtedy cieszyli się swoim towarzystwem, ale nie tym razem. Byli sztywni, niepewni każdego swojego ruchu.
- Może usiądziemy, nogi mnie bolę. - Zaproponowała dziewczyna wskazując na drewnianą ławkę stojącą z boku alejki.
Nim się obejrzała, chłopak chwycił ją w pasie i posadził sobie na kolanach. Poczuła jego przecudne perfumy i oddech na szyi. A umięśnione ramiona chłopaka opiekuńczo obejmowały ją w pasie.
- Logie, głuptasie – Zaśmiała się – Jak to wygląda...
- Mam w nosie, co myślą inni. - Powiedział patrząc w jej cudne oczy i nachylił się, by wyszeptać wprost do jej ucha – Kocham Cię.
- Logan, rozmawialiśmy o tym. - Powiedziała stanowczo – Nie powinniśmy, nasza przyjaźń...
Nie dokończyła przez przyjaciela, który zamknął jej usta pocałunkiem
- Pieprzyć przyjaźń – Powiedziała, nie odrywając swoich ust od uśmiechniętych ust swojego nowego chłopaka.

Uśmiechnął się nie postrzeżenie i spojrzał na siostrę swojego najlepszego przyjaciela. Potrzebował się komuś wyżalić. Teraz i to w tej chwili. Nie ważne, czy to nowo poznana dziewczyna, czy przyjaciel od dziecka.
- Mogę Ci zaufać? - Spytał niepewnie, przystając. Podniósł głowę i spojrzał w oczy Dagmary. Były tak niebezpiecznie i hipnotyzujące ciemne, mroczne i obce, jednocześnie sprawiały wrażenie przyjaznych. Patrząc w te ciemno brązowe tęczówki, chciał opowiedzieć dziewczynie wszystko. Nie czuł żadnych lęków. Jego babcia zawsze powtarzała, że oczy są zwierciadłem duszy i że tylko kobiety z ciemnymi oczami są prawdziwie, naturalnie piękne. Teraz wreszcie zrozumiał słowa, staruszki.
- Co masz na myśli? - Spytała spoglądając z ciekawością na niego.
- Chodź. - Powiedział i złapał ją za nadgarstek.

Nim się obejrzeli znaleźli się w pobliskim parku, który sprawiał wrażenie, że został zbudowanie specjalnie dla zagubionych gwiazd, chcących przemyśleć to i owo. Kilkusetne drzewa, rzucał mnóstwo błogiego cienia w upalne dni. Park nie był tak na prawdę duży, ale sprawiał wrażenie przytulnego. Był to kwadratowy plac, na około którego ciągnęła się żwirowa ścieszka, wokół której posadzone były drzewa i ustawione co pięć metrów drewniane ławki. W środku placu znajdowało się oczko wodne, na środku którego posadzono płacącą lipę. Jej opadające gałęzie zakrywały skrawek ziemi, nad którym wisiała prosta huśtawka, zbudowana z dwóch sznurków i deski. Na tą wysepkę, prowadził, mały drewniany pomost.
- Wow, jak tu pięknie – Powiedziała dziewczyna, siadając na huśtawkę, przymocowaną do gałęzi lipy.
- Też tak uważam – Odpowiedział uśmiechając się to niej. - Zawsze tu przychodzę, gdy muszę coś przemyśleć...
Przez chwilę trwali w ciszy, podziwiając urok wpadających pojedynczych promieni światła, przez liście. Światło odbijało się od liści i mieniło się tysiącami odcieni. Wszystko sprawiało, że odczuwało się magię.
- Spotkałem dziś Erin na planie – Zaczął, a w jego głosie, Dagmara usłyszała ból – Mimo było to pewne i byłem na to przygotowany, ale to bolało. - Spojrzał w jej stronę, dziewczyna w oczach chłopaka dostrzegła cierpienie – Przyprowadziła swoje chłopaka, który dostał rolę serialowego partnera dziewczyny Kendalla – Prychnął słysząc swoje własne słowa i zaśmiał się gorzko. - Gdy zobaczyłem jak ją całuje, z całej siły wbijałem paznokcie w skórę, wolałem ból niż pozwolić się rozkleić. - Zrobił krótką pałze, chcąc się uspokoić i nie pozwolić znów dać ponieść się emocją – To było by żałosne, tak jak teraz. - Pojedyncza łza pociekła po jego policzku - Nie mam pojęcia po co Ci to mówię, przecież byś się o tym dowiedziała, - Spojrzał w jej oczy, szukając pomocy w dalszym mówieniu – znamy się niespełna kilka dni i zwierzam się tobie, zamiast najlepszemu przyjacielowi. - Prychnął z pogardą, po czym spojrzał na zdezorientowaną dziewczynę i po chwili spytał – Co ty w sobie takiego masz, że ufam Ci, mimo że Cię nie znam?
- Nie wiem – Odpowiedziała wzruszając ramionami – Chyba jestem syreną, czy coś. - Zażartowała, chcąc by się uśmiechnął. Nie cierpiała, gdy ktoś w jej towarzystwie był smutny. - Poradzić Ci coś?
- A myślisz po co opowiadam Ci historię swojego życia? - Spytał pół poważnie, pół żartem.
- Tylko nowa miłość, może wyleczyć złamane serce – Zacytowała jedną z wielu ludowych prawd
- A jeżeli ta nowa miłość, boli jeszcze bardziej, niż ta stara? - Spytał spoglądając w dal.
- To masz poważny problem.


1 – Opis stylu ubierania się Dagmary, będzie potrzebny w późniejszych rozdziałach.
2 – Chcę wam wynagrodzić tak długą przerwę, w tym celu planuję odcinek specjalny, w którym posiadłość Soon Moon 125d, będzie opisana. Cieszycie się?

Po pierwsze, wiem, że jestem bez serca powodując tą półroczną przerwę. Teraz się to zmieni. Będą znacznie szybciej.
Po drugie, nowy serwer z wieloma funkcjami to nowy wystrój bloga. Jak narazie będzie to szablon dostępny przez serwis. Później, gdy już załapię funkcje wyglądu zrobię własny nagłówek i tło.
Po trzecie, chcę wam życzenia z okazji dnia dziecka. Bo każdy w sobie ma wewnętrzne dziecko.