-... i tak proszę państwa oblicza się objętość kuli – Powiedziała znudzona nauczycielka, powtarzając już kolejny raz to samo – Naprawdę, czasem zastanawiam się jak napiszecie tą maturę za niecały miesiąc. - Profesorka odłożyła kredę i usiadła za swoim biurkiem. Spojrzała na swoją znudzoną klasę i pokręciła głową. - Na co czekacie? Przepisywać.
Piękna dziewczyna o brązowych jak mleczna czekolada włosach spojrzała na tablicę i westchnęła. Nie rozumiała nic, a nic z tego co przed chwilą przez trzydzieści minut tłumaczyła nauczycielka. Spojrzała jeszcze raz swoimi również brązowymi jak gorzka czekolada oczami na tablice i próbowała poukładać w mózgu w logiczną całość. Spojrzała na zegarek wiszący nad drzwiami, zostało jeszcze pięć minut do końca lekcji matematyki. Nigdy nie przepadała za tym przedmiotem, nawet w podstawówce gdy widziała że będzie miała w tym dniu królową nauk, myślała czy nie zwiać z lekcji. Mimo iż tak dobrze wtedy sobie radziła z tym przedmiotem. Nic więc dziwnego że teraz, gdy jest w klasie maturalnej nie czuje zapału do nauki matematyki.
- Skończyłam – Powiedziała do siebie i zaczęła po kryjomu pakować swoje rzeczy do plecaka. Nie ma zamiaru zepsuć sobie początku weekendu kazaniem nauczycielki, że lekcja jeszcze się nie skończyła. Nagle poczuła wibracje w kieszeni spodni – O nie..., nie teraz. - Szybko zaczęła wyciągać telefon z kieszeni, ale nie zdążyła. Rozmówca zakończył próbę kontaktu z nią. - Czego chcesz ode mnie, potworku? - Mówiła pisząc sms, do swojej młodszej siostry.
- Magda? - Spytała koleżanka z ławki. Ula to był ideał najlepszej przyjaciółki. Miła, uczynna, serdeczna, pomocna. Idealna przyjaciółka. - Czego od ciebie chce diabeł wcielony.
- Nie jest taka zła – Uśmiechnęła się dziewczyna i spojrzała na zawieszkę telefonu. Mały czerwony samochodzik przywiązany sznurkiem do komórki, kręcił się wokół własnej osi. Mała wyścigówka to jedyna rzecz, która pozostała po jej rodzicach. Miała ogromne szczęście że została adoptowana, przez takich spaniałych ludzi jak Dorota i Maciek. Cóż, jedynym minusem życia z adoptowaną rodzinką jest fakt, że ich biologiczna córka, to monster. - Czasami jest nawet miła. Szkoda tylko, że gdy śpi.
Ledwo skończyła wymówić ostatnie słowo, gdy zegarek nad drzwiami klasy wyznaczył koniec lekcji, a dzwonek zaczął dzwonić, ku uciesze znudzonych lekcjami licealistów. Dagmara szybko wzięła swoją torbę i ruszyła ku wyjściu z pomieszczenia. Wiedziała doskonale kto będzie czekał nad nią na korytarzu przy drzwiach. Robił tak zawsze, odkąd na jego własne życzenie powiedziała mu za co, tak bardzo kocha Edwarda z Zmierzchu. A stanie pod drzwiami klasy ukochanej, było jedną z tych rzeczy. Nie myliła się i tym razem czekał na nią. Stał nonszalancko opierając się o szafki młodszych uczniów, stojącą przy drzwiach klasy. Gdy Dagmara tylko przekroczyła próg klasy, złapał ją i przysunął do siebie, zagradzając swoim ciałem drogę ucieczki, jakby chciała od niego uciekać. Dziewczyna stała opierając się o ścianę, czując jego oddech na twarzy.
- Jesteś zła – Powiedział do niej Kuba, który w ich liceum był uważany za ideał chłopaka. Miły, dobrze wychowany, zadbany, romantyczny, wysportowany, posiadający własny sześciopak na brzuchu. Dodatkowo przewodniczący samorządu i kapitan drużyny piłkarskiej w szkole. Dagmara za każdym razem gdy patrzyła na jego czarne jak smoła włosy, zabawnie zakręcające się na końcach, uśmiechała się głupkowato. Wciąż nie wierząc że on jest jej chłopakiem. - Kazać mi tu czekać tak długo
- Pomyliłeś mnie chyba z Magdą. - Odpowiedziała mu szybko, wiedząc jakie są stosunki jej chłopaka z jej przyszywaną młodszą siostrą. - To ona jest zła.
- Nie śmiem się nie zgodzić – Uśmiechnął się uroczo do niej – Widać zło jest zaraźliwe. - Nachylił się nad jej uchem i zaczął szeptać do niej – Pozwól mi się zarazić. - Złożył na jej ustach przecudowny pocałunek. Brunetka pamiętała doskonale jak pocałowali się po raz pierwszy, jak w jej brzuchu było uwięzione stado motyli. Za każdym razem, gdy robili to znowu odczuwała to samo uczucie.
Nagle w kieszeni dziewczyny zadzwonił telefon, przerywając tą wspaniałą chwilę. Para niechętnie się od siebie oderwała i spojrzała z złością na kieszeń, w której szalenie wibrował telefon.
- Ona nie jest czasem jakimś guru? - Spytał zdenerwowany chłopak – Za każdym razem to robi.
- Przepraszam, - Na twarzy dziewczyny pojawił się rumieniec, jak zawsze gdy ich spólną chwilę przerywa jej siostra – muszę odebrać. - Nacisnęła na komórce zieloną słuchawkę i przyłożyła aparat do ucha – Słucham? Właśnie skończyłam. - Osoba w telefonie powiedziała coś – Jesteś duża, poradzisz sobie. Mam swoje ważniejsze sprawy, niż... - Magda przerwała jej i zaczęła szybko mówić. Zawsze tak robi gdy potrzebuje pomocy. - Dobra! Wygrałaś. Już jadę. - Chłopak popatrzył na nią, wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu. - Kuba, ja cię strasznie przepraszam. Nie wiem jak, ale potwór dowiedział się o czwartku i zagroził, że powie Dorocie jak zaraz nie przyjadę.
Przez chwilę patrzyli na siebie, przeprowadzając telepatyczną rozmowę. Po chwili chłopak odsuną się od dziewczyny, a ta pocałowała go w policzek.
- Dzięki! Jesteś kochany –Uścisnęła go jeszcze raz na pożegnanie. - Dziś, Twierdza? Będę na pewno. Obiecuje.
- Nie obiecuj niemożliwego. -Powiedział suchym tonem.
Promienie porannego słońca odbijały się radośnie od złotych tablicy, znaku rozpoznawczego hotelu gwiazd rodziny Nickelodeon. W Palm Beach* mieszkały wszystkie gwiazdy mające swoje show na jednym z najbardziej znanym i cenionym kanale młodzieżowym w USA. Odwiedzić to miejsce było istnym rajem dla każdego, kto wiernie oglądał dwadzieścia cztery na dobę tv. To właśnie tu przyjeżdżały gwiazdy zaraz po końcu zdjęć na planie. Mieszkała tu Miranda Cosgrove, znana z serialu iCarly, w którym grała tytułową rolę, razem z resztą postaci z serialu .Była tu też Victoria Justine z obsadą Victorious. Jak i wiele innych gwiazd stacji Nickelodeon.
- Chłopaki, możecie się pośpieszyć?- Spytał zniecierpliwiony chłopak, patrząc na zegarek na ręce. -Za godzinę mamy koncert w Tv.
James właśnie kończył układać fryzurę i przeglądać się w swoim ukochanym lustrze do makijażu, obok niego stał Carlos i próbował nie wybuchnąć śmiechem, widząc minę kolegi podczas gdy układa swoje ukochane włosy. Może mógł różnić się James Maslow od Jamesa Diamond wieloma cechami, ale jedną mieli wspólną – uwielbiali dbać o wygląd.
Podczas gdy jego przyjaciele szykowali się do wyjścia lub się pośpieszali, on siedział na sofie z gitarą w ręce i komponował piosenki. Od pewnego czasu po głowie chodziła mu pewna melodia, którą próbował wykorzystać, lecz jak na złość nie mógł ułożyć słów do niej. Podniósł głowę znad nut, które zapisał i uśmiechną się. Logan właśnie tym uśmiechem spowodował że milion dziewczyn na ich koncertach, trzyma wysoko w górze nad swoimi głowami plakat " I LOVE LOGAN!", nie może się nie zgodzić że mu to pochlebia.
- Nie gorączkuj się tak, stary – Powiedział James do Kendalla – Już skończyłem. - Za nim Carlos udawał że okłada sobie włosy, powodując atak śmiechu u Logana. - Widzę to Carlos. - Upomniał go, wcale nie odwracając wzroku.
Słoneczne południe w Kłodzku zachęcało wszystkich do wyjścia z domu i cieszenia się pierwszymi w tym roku promieniami wiosennego słońca. Każdy mieszkaniec kotliny Kłodzkiej czekał na ten dzień z utęsknieniem, po kolejnej lodowatej zimie, która panowała kilka miesięcy temu. Wreszcie można schować na dno szafy swoją grubą kurtkę zimową i zamiast niej nosić już znacznie mniej grubą kurtkę wiosenną.
Brunetka powoli wstała z swojego miejsca w autobusie szkolnym, którym za każdy razem musiała jeździć do szkoły. Jak to zawsze jest w jej przypadku i w tradycji szkolnej, każdy wysiadający musi przybić symboliczną piątkę na dowiedzenia, więc nic dziwnego że zawsze droga z jej miejsca w autobusie trwała dłużej, niż droga z przystanku do domu.
- A ja? - Usłyszała z tyłu, gdy miała już podejść do kierowcy i czekać aż ten zatrzyma autobus. Odwróciła się i zauważyła dwa siedzenia za sobą, osobę przez którą musiała wracać autobusem zamiast z znajomymi ich autem. - Nie poczekasz na mnie?
- To rusz swoje łaskawe cztery litery i chodź tu. - Wycedziła przez zęby, znów to robiła. Zawsze w miejscu publicznym zachowywała się jak aniołek, ale w domu była inna. Była diabłem w ludzkiej skórze.
- Heh... - Westchnęła Magda – Jak ty traktujesz swoją młodszą siostrę...
Na szczęście autobus dojechał na miejsce i drzwi otworzyły się z charakterystycznym dźwiękiem, więc Dagmara nie musiała odpowiadać na zaczepkę przyszywanej siostry. Odeszła kawałek od przystanku w stronę domu i zaczekała nie odwracając się do siostry, aż ta ją dogoni. Gdy to się stało dziewczyna wznowią marsz i spytała:
- Co chcesz dziś? - Spytała nerwowo – Co tym razem wymyśliłaś?
- Co chcesz dziś? - Spytała nerwowo – Co tym razem wymyśliłaś?
- Zobaczysz... - Odpowiedziała tajemniczo siostra.
Tłumy rozwrzeszczanych nastolatek wykrzykiwały ich imiona, a oni robili to co najbardziej kochali w tym zawodzie – świetnie się bawili. Uwielbiali koncertować i robić genialne show na scenie. Mimo iż to był tylko koncert w telewizji, w studiu publiczność wariowała za każdym razem gdy prezenterzy programu "Dzień dobry Ameryko" o nich wspomnieli, zanim zostali zaproszeni na scenę.
(...) It's your moment,you can own it
It's the American dream (...)**
It's the American dream (...)**
Śpiewał James, a tłumy jego fanek wydzierały sobie gardło i mdlało gdy on spojrzał na nie lub uśmiechnął się. On jak i jego serialowy imiennik zawsze tak działały na płeć piękną. Trzeba też powiedzieć, że nie tylko tą cechę mają wspólną. Jest też fakt, że przed lustrem zawsze przed wyjście z pokoju hotelowego spędza co najmniej dwie godziny, poprawiając swoją urodę.
(...)Aim high, never rest, put your passion to the test
Give your all,never less, famous means you're the best**
Give your all,never less, famous means you're the best**
Gdy Logan rapował swoją solową część piosenki, jednocześnie chwaląc się swoimi umiejętnościami rapowymi, przez mózg Kendalla przeszła pewna myśl. Wszystko co teraz zaparował Logan było prawdą. Cel, który cała czwórka jest na prawdę wysoki i nigdy nie odpoczywa. Właśnie teraz testują swoją pasję i swoje zamiłowanie, nie mają pojęcia czy za kilka lat będą robić to tylko dla pieniędzy, czy dlatego że będą nadal kochać to co robią. Dają teraz z siebie wszystko, byle by zadowolić swoją wymagającą publiczność, gdy dadzą z siebie tylko mniej nic im nie wychodzi. Kiedyś, ktoś powiedział mu że sława oznacza, że jest się najlepszym w tym co się robi. Teraz on wie że to prawda.
- Dzięki! - Krzykną gdy całą muzyka ucichła, kończąc dzisiejszy koncert – Jesteście najlepsi.
Po publiczności przeszedł szmer niezadowolenia tak krótkim koncertem oraz morze pisków gdy James puścił oczko do swoich fanek, na co pozostali chłopcy tylko pokręcili głową z dezaprobatą. Powoli, machając do swoich fanów schodzili z sceny w kierunku swojej garderoby. Po drodze od asystentki producenta show wzięli po butelce wody dla ochłody po pracy.
- To jakie plany na wieczór? - Spytał Logan zasiadając na sowie w garderobie – Ja zamierzam iść do klubu, idziecie?
- Jasne! - Ucieszył się Carlos i przybił z kolegą piątkę.
- Tylko nie imprezujcie tam za bardzo –Upomniał ich Kendall – Wytwórnia zabije was jak zobaczy, w którejkolwiek gazecie reportaż "BTR idzie śladami Lindsay Lohan"***.
- Spoko – Uspokajał go Logan – Przypilnuję Carlosa by nie pił...
- Miałem na myśli gównie ciebie – Przerwał mu blondyn i zwrócił się do Carlosa – Pilnuj go.
- A ty co zamierzasz robić? - Spytał szybko Carlos Jamesa, czując że zaraz dojdzie do szybkiej wymiany zdań między liderem grupy a brunetem. Wolał do tego nie dopuścić.
- Umówiłem się z Mirandą. - Odparł szybko i wskoczył pod prysznic – Za dwie godziny spotykamy się na Brodway.
- Żarty sobie robisz? - Spytał się go niedowierzający Logan – To snopka, w dodatku nadęta. Nie mówże na nią lecisz...
- Co ty! - Zaśmiał się spod prysznica James – Chce ją poprosić by wystąpiła w świątecznym odcinku, jako gość specjalny.
- CO?!! - Spytali jednocześnie muzycy,wciąż nie dowierzając że Maslow udaje się na kolację i to w piątek w wieczór z Cosrove, by zaprosić ją gościnnie do ich serialu. - Chyba cię pogrzało... - Powiedział to co myśli, szczery do bólu Carlos.
- Jak mogłeś wymyśleć coś tak głupiego? - Zapytał Schmidt – Wiesz że za nią nie przepadamy?
- To nie ja – Odpowiedział James –To wytwórnia. A co ty robisz wieczorem? - Powiedział chcąc zmienić temat, wychodząc z łazienki i szykując się do wyjścia.
- Lecę do domu – Odparł Kendall
- Żartujesz.. - Stwierdziła brunetka nie dowierzając co przed chwilą usłyszała. Sam fakt że musiała tego wszystkiego wysłuchać u Magdy w pokoju, który był cały różowy. Różowe ściany, różowe meble, różowe łóżko, różowy żyrandol i różowy dywan na podłodze. Na samą myśl że taki diabeł może mieć taki słodziutki pokój Dagmarze robiło się niedobrze – W życiu tego nie zrobię, zapomnij.
- Jak chcesz... - Nie nalegała dwunastolatka, co bardzo zdziwiło nastolatkę. - Ale wtedy ktoś, dowie się o czymś. A ty chyba byś tego nie chciała...
- Nie zrobisz tego...
- Chcesz się przekonać? - Uśmiechnęła się złośliwie i podeszła do drzwi. Wystawiła głowę na korytarz i krzyknęła w kierunku schodów. - Mamo...
- Dobra, stoi! - Zgodziła się nagle Dżaga, jak mówili na nią jej przyjaciele. - Niech będzie...
-... kocham cię! - Dokończyła Magda i zwróciła się do rozmawiającej przez telefon siostry – Do kogo dzwonisz?
- Do twojego reżysera – Odpowiedziała trzymając aparat telefoniczny przy uchu – Musisz mieć przecież genialny filmik, by wygrać ten konkurs i polecieć do USA. - Wzięła wdech, by móc lepiej powiedzieć te słowa – z zemną.
Spóźniali się i to dwie godziny, a co dziwniejsze nie zadzwonili ani nie napisali sms że się spóźnią. Blondyn zaczął się powoli martwić dopiero wtedy, gdy żądne z nich nie odebrało telefonu.
- Jeszcze nie przyjechali? - Spytał Logan, kończąc szykować się na bibkę w ich ulubionym nocnym klubie.
- Nie... - Zmartwiony chłopak pokręcił głową i włączył malutki telewizor w ich pokoju hotelowym.- Zaczynam się martwić, to do nich nie podobne.
- Nie rozczulaj się jak baba – Przyjaciel uśmiechną się do niego i poklepał po plecach chcąc go pocieszysz – Pooglądajmy sobie tv.
W telewizji właśnie leciał jakiś głupi sitcom, który w mgnieniu oka został zastąpiony informacją o ataku terrorystycznym w centrum miasta.
- Zamachowcy podłożyli bombę w zaparkowanych dwóch samochodach na skrzyżowaniu ulic Zachodniej 4 i Południowej Figueroa****. – Mówił spiker w telewizji – Jak na razie nie jest znana wartość zniszczeń, ani ilość rannych i zabitych. Chwileczka..., właśnie dostałem wiadomości że w zamachu zginęło pięćdziesiąt osób, a około stu zostało rannych.
- Jej... - To jedyne co mógł wydusić z siebie muzyk, mimo że dorastał w L.A., nie może się przyzwyczaić do ilości takich ataków w ciągu roku.
- NIE! - Wrzasnął nagle Kendall i spadł z kanapy, a po jego policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Stary... to jest przykre, ale ważne że...
- To jest auto moich rodziców –Powiedział Schmidt wskazując palcem na wrak auta pokazany właśnie na ekranie telewizora .- A raczej to co z niego zostało...
Do salonu wszedł Carlos gotowy na świetną i genialną zabawę, ale widząc jednego przyjaciela na podłodze, a drugiego skamieniałego i nie wiedzącego co powiedzieć przestał się uśmiechać.
- O co chodzi? - Spytał i spojrzał na ekran telewizora... - Co się tam stało?
- Rodzice Kendalla zginęli.
* - Parodio hotelu "Palm Wood"
** - Fragment piosenki chłopaków -Famous
*** - Każdy chyba wie jaka jest Lindsay na imprezach
****- Spolszczone nazwy ulic
Fajny blog , zapraszam do siebie : bigtimerush-opowiadania.blog.onet.pl .
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i fajnie piszesz ok teraz muszę czytać dalej !! :)
OdpowiedzUsuń~ the_cisza
Cześć,
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczęłam czytać, jestem pod wrażeniem pierwszego rozdziału: stopnia komplikacji historii, stylu pisania i konstrukcji zdań.
Brawo dla Ciebie za taką twórczość w tak młodym wieku :)
Pozdrawiam!