czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział XI - Spisek

Przełom maja i czerwca to z natury najcieplejszy okres w roku, dla Kotliny Kłodzkiej. W tym czasie temperatura może wahać się nawet w okolicach trzydziestu dwóch stopni w skali Celsjusza. Seria upałów może ciągnąć się nawet przez kilka tygodni. Żar pali się wtedy z nieba, a na sklepieniu niebieskim nie widać nawet najmniejszej chmurki. Mimo tych temperatur nie do zniesienia, chłopcy i mężczyźni są wniebowzięci. To ich ulubiona pora roku. Mogą wtedy podziwiać piękne nogi płci damskiej, gdy te chcąc się choć trochę ochłodzić wkładają nieprzyzwoicie krótki spódnice i szorty. Nie mówiąc nawet o tych głębokich dekoltach. Faceci muszą silnie pilnować swoich małych kolegów, by na widok tych pięknych osłoniętych ciał dam, przechadzających się po ulicy, nie spowodował nagłego przypomnienia o obecności. Tak jest na całym świecie, ale tu, w tym małym rejonie jest to chyba najbardziej oczekiwane. Zaraz po majowym długim weekendzie, który w Polsce jest krajowym świętem grillowania, wszyscy wsłuchują się w prognozę pogody, chcąc jak najszybciej wyciągnąć z szafy najskromniejsze ubrania.
Widok tych zgrabnych nóg czasami nie jest dość wynagradzający, gdy nawet klimatyzacja czy kilka wiatraków biurowych nie pomaga. Zimne napoje i lody na patyku ochładzają tylko na chwilę. Te małe wiatraczki wbudowane w komputer ledwo dają sobie radę, więc nic dziwnego, że pracownicy miejscowych firm zajmujących się ich naprawą komputerów mają pewne ręce roboty. Jeden z tych wiatraczków zdawał się coraz wolniej poruszać, co groziło przegrzaniem płyty głównej PC. Kuba jednak się tym zbytnio nie przejmował, siedział przed biurkiem i to zaciskał to rozprostowywał ręce. Mięśnie jego twarzy, jak i całe ciało było naprężone. W jego błękitnych tęczówkach odbijał się ekran komputera, a na nim wyświetlona strona plotkarska. Nigdy wcześniej nie odwiedzał witryn tego typu. Życie celebrytów zbytnio go nie interesowało, tak jak każdego normalnego faceta. Tym razem wszedł na portal plotkarski, dzięki linkowi podesłanemu przez Alicje.
Przez nieobecność Dagmary, bardzo zbliżyli się do siebie z blondynką. "I to kilka razy" - Pomyślał i normalnie by zaśmiał się z swoich myśli. Z każdym współżyciem pragnął jej coraz bardziej. Nie tyle jej pragnął, co pożądał. Łaknął jej ciała i tego co mógł z nim zrobić. Chciał czuć to, jak ono reaguje na dotyk jego palców, języka, i małego przyjaciela między nogami. Po każdym pocałunku miał coraz większy apetyt na więcej i więcej. Gdy tylko ją zobaczył, od razu pragnął zdjąć z niej wszystkie te kolorowe szmatki i rzucić w kont pokoju. Kuba z kilku lat wcześniej nigdy nie wiedział, jak można pragnąć jakiejkolwiek kobiety w sposób przedmiotowy, tak jak to robi obecny Jakub. Jego młodsza wersja, nie wyobrażała sobie świata poza brunetkom, gdy ten teraźniejszy nie wyobrażał sobie, że pozwoliłaby robić ze sobą te rzeczy, na które pozwalała Alicja. Był święcie przekonany, że nie była by też w nie tak dobra. "Jak strata dziewictwa może zmienić faceta". Uśmiechnął się na wspomnienie tego co wyczyniał z blondynką wczorajszej nocy.
Jednak jego gniew znów powrócił i to z zwiększoną siłą, gdy umysł przypomniał o tym reportażu. Nie wiedział czy bardziej był wciekły dlatego, że nie powiedziała mu o tym, czy dlatego to zrobiła. To nie była jego Dagmara. Jego dziewczyna, nigdy nie zgodziłaby się udzielać jakiegokolwiek wywiadu. Ta brunetka, którą on znał nigdy nie wychodziła z cienia, pozwalała mu świecić i czarować innych. Sama nigdy tak nie robiła. Do teraz.
Wciekły na nią, wyzywając Dagę wszystkimi najgorszymi wyzwiskami jakie znał, otworzył wideo załączone do artykułu. Gdyby nie napisy w ojczystym języku na dole filmu nie zrozumiałby ani słowa. Bo po co przyszłemu lekarzowi, na którego czekała już ciepła posadka w miejscowym szpitalu, język angielski? Po nic. Zawsze wyśmiewał po kryjomu swoją dziewczynę z jej zaangażowania nauką języków obcych. Jakoś rozumiał, że uczy się angielskiego. Ale po jakiego czorta jej dodatkowo niemiecki, również na poziomie zaawansowanym? Gdy tylko usłyszał o tym idiotycznym pomyśle jej psiapsiuły, gdy razem zaczęły dodatkowo chodzić na kurs francuskiego, o mało co nie posikał się ze śmiechu.
Kiedy filmik się skończył, obejrzał go jeszcze raz i jeszcze raz. Za każdym razem, końcówka go coraz bardziej dziwiła i irytowała jednocześnie. Jego Dagmara, ta którą całował niemalże codziennie i ta która trzymał za rękę, nigdy nie zareagowałaby tak spokojnie. Ta Dagmara, którą znał wykrzyknęła by temu gejowsko wyglądającemu reporterowi, wszystko co myśli. Nie zostawiłaby na nim suchej nitki. Nie siedziałaby spokojnie i uśmiechała się głupkowato.
Na widok szatyna, który podczas całego wywiadu wpatrywał się w JEGO dziewczynę tym intensywnym spojrzeniem, wpadał w szaleńczy gniew. Wydawało się, że ów chłopak napawał się każdym brzmieniem jej głosu. Lustrował tym uwielbiającym spojrzeniem. Kuba rozpoznał w nim tego samego faceta, którego przyjaciele siłą zmusili do odejścia spod domu Jakuba. Widocznie brunetka i jemu zawróciła w głowie.
W LA jest dopiero od ponad tygodnia, a już tak bardzo się zmieniła. Straciła te dwie cechy, które najbardziej w niej lubił. Skromność i nie pozwolenie obrażać tego, co dla niej najdroższe. Wciekły cisnął ekranem komputera na ziemie powodując, że roztrzaskał się na drobne kawałeczki przy zderzeniu z podłogą. Najchętniej by rozwalił coś jeszcze, ale nie pozwoli sobie przecież, stracić kolejnej rzeczy, przez tą głupią dziewuchę. Musi się jak najszybciej uspokoić.
Sięgnął po telefon i wybrał numer blondynki. Ta odebrała już po kilku sygnałach.
- Chodź tu i to zaraz - Rozkazuje jej.
- Co się stało?
- Nie powinno cię to interesować. - Warknął, lecz zaraz się poprawił. W porę się opamiętał, że do dziewczyny, którą ma zamiar za chwilę wyrżnąć jak świnię tak się nie mówi. - Potrzebuje się odstresować.
W odpowiedzi usłyszał jej śmiech.
- Zawsze służę numerkiem.

Nie spała już od dłuższego momentu, przetwarzając wydarzenia z ostatniego okresu w głowie. Wpatrywała się tępo w sufit, powracając myślami do tych scen. Bombardowała się myślami, jak mogło do tego wszystkiego dojść. Jak mogła na to pozwolić i kiedy wyrwało jej się to spod kontroli. Przecież przyjechała tu, do tego miasta nie szukać kariery czy zarobków, tylko by pobyć trochę z bratem. Więc jak to wszystko się stało? Show biznes nigdy ją nie kręcił, na pewno też nie chciała kroczyć po czerwonym dywanie. Blask fleszy, dziennikarze przystawiający jej mikrofon do twarzy, krzyki tłumu na niej widok. To nigdy nie było dla niej.
Od czasu jej pobytu na dachu redakcji magazynu "Hollywood Life", minęło za ledwie kilka dni. Między czasie tak wiele się działo. Jej kariera, której nigdy nie chciała, rozpędziła się do prędkości kolejki górskiej w mgnieniu oka. Nagle stała się osobą publiczną, muszącą uważać na wszystko co zrobi, powie czy nawet pomyśli. Liczba followers, na jej nowym koncie na Twitterze, którym w głównej mierze zajmuje się Vincent z Angiel, dzięki którym obok jej ikonki pojawił się znaczek "zweryfikowane", szaleńczo wzrasta. To samo na Instagramie.
Nigdy nie chciała być znana. To marzenie Kuby, nie jej. To on chciał być rozpoznawany na całym świecie, chodź w ostateczności, zgodnie z wolą ojca wybrał karierę medyczną.
"Kuba!" Zerwała się z łóżka i biegiem ruszyła do salonu, gdzie zostawiła swojego niebieskiego laptopa. Umówiła się z nim dzisiaj. Mieli wreszcie, po prawie dwóch tygodniach rozstania wreszcie zobaczyć się i usłyszeć. Brunetka nie mogła doczekać się tej chwili. Tak bardzo już za nim tęskniła. Brakowało jej, wszystkiego co z nim związane. Jego głosu, jego uśmiechu, błysku jego oczu, gdy tylko ją zobaczył, dotyku jego dłoni, gdy dotykał jej policzka przed pocałunkiem. Tych cudnych ust. Konała z tęsknoty za nim.
Gdy otworzyła laptopa z niecierpliwieniem włączyła Skype. Jakie było jej zdziwienie i niedowierzania, gdy zobaczyła, że ikonka oznaczająca jego aktywność jest biała. Był niedostępny. Przecież się umówili, a ona dużo się nie spóźniła, bo tylko kilka minut, a jego nie ma? Próbowała złapać go na Facebooku, ale i tam go nie było.
- Po cholerę jest internet, skoro nie możemy porozmawiać? - Powiedziała do siebie.
Za jej pleców wydobył się charakterystyczny dla blondyna śmiech. Odwróciła się w jego stronę i spojrzała na walizkę w jego ręce.
- Już jedziecie?- Spytała się go.
Nie tylko jej kariera się rozkręcała. Zespół stawał się tak popularny jak nigdy. Piosenki na iTunes sprzedawały się jak świeże bułeczki. Serial, który wcześniej bił rekordy popularności, teraz ma jeszcze większą oglądalnością. Nic dziwnego, że ich nowi fani, chcieli usłyszeć ich na żywo. Vincent od razu zorganizował weekendową trasę po centrach handlowych. W tygodniu siedzieli w Los Angeles i kręcili serial, w weekendy jeździli po kraju i dawali koncerty. W każdy piątkowy i sobotni wieczór mieli spędzać na występach po całym kraju. Od czasu do czasu udzielać kolejnego wywiadu czy uczestniczyć w sesji zdjęciowej. Fani z całego globu błagali ich o światową trasę.
Na początku, Kendall na każdy koncert chciał wlec ze sobą, swoją "małą siostrzyczkę". Po ostrej wymianie zdań, sceptycznych spojrzeniach Jamesa, czterech zjedzonych paczkach chipsów przez Logana i Carlosa, zafascynowanych dramą, jakby była najlepszym filmem, wreszcie blondyn skapitulował. Stanęło na tym, że Dagmara jednak zostanie w domu, gdy oni będą występować. Schmidt postawił jednak na swoim i brunetka nie będzie spędzać weekendu sama, tylko w obecności znajomych. Co Pena skomentował "Współczuje jej chłopakowi. Nadopiekuńczy starszy brat, to prawdziwa zmora." Gdy James z brunetką śmieli się z opinii swojego latynoskiego przyjaciela, Kendall zabijał go wzrokiem. Natomiast Logan patrzył to na swojego najlepszego przyjaciela, to na jego siostrę. Jaka będzie reakcja blondyna, gdy dowie się, że jego siostra, podoba się szatynowi?
- Czekamy, aż pani Maslow spakuje wszystkie swoje maseczki. - Odpowiedział jej brat, uśmiechając się krzywo. Jakby w odpowiedzi usłyszeli krzyk Jamesa "Słyszałem to, Schmidt!" z jego pokoju. - Na pewno nie chcesz jechać? - Spytał kolejny już raz tego dnia.
- Kendall... - Spojrzała na niego - Nie, nie chcę.
- Ale to niebezpieczne, byś została sama w tym wielkim domu. - Dodał patrząc na nią opiekuńczym spojrzeniem.
Dagmara tylko wywróciła oczami.
- Nie mam już dziesięciu lat, jestem już dorosła - Przypomniała mu - W dodatku zaraz Erin i Katelyn tu przyjdą, by mnie niańczyć.
- One nie... - Zaczął, lecz zaraz przerwał. Doskonale zdawał sobie sprawę, że wrobił swoje koleżanki w niańczenie jego dorosłej siostry.
- No właśnie. - Skrzyżowała ręce na piersi - Właśnie przed chwilą się do tego przyznałeś.
- Ja nic takiego nie powiedziałem. - Po czym podszedł i kleknął przed nią, tak że ich oczy były na tej samej wysokości. - Po prostu martwię się o ciebie, okey? A z nimi przynajmniej nie będziesz się nudzić, sama w domu?
- Nudzić? Chyba żartujesz - Zaśmiała się. - Wreszcie będę miała cały dom dla siebie. A jak tu będzie przyjemnie cicho bez was! - Ucieszyła się.
- Dobrze wiedzieć, że nas tu nie chcesz. - Droczył się z nią Carlos, który właśnie zeszedł z piętra. - Zapamiętam to sobie. - Chciał by zabrzmiał na obrażonego, lecz jego uśmiech wszystko zniszczył.
Po kwadransie, wszyscy byli już na dole, czekając na pojawienie się dziewczyn, ponieważ Kendall uporczywie odmawiał wyjścia z domu i zostawienia brunetki samej choć na kilka chwil. Nie zmienił zdania nawet wtedy, gdy koledzy z jego zespołu zaczęli go przedrzeźniać i wyśmiewać się z niego. Obiecał, że będzie się opiekował młodszą siostrą i tak będzie. Nawet jeśli jest już pełnoletnia.
W końcu, udało jej się wypchnąć zespół za drzwi, przy kilkunastu przestrogach i pouczeniach starszego brata. Przez głowę Dagmary przemknęła myśl czy specjalnie tak się nad nią znęca i mówi te same rzeczy, jakie mu mówili ich rodzice.
- Słuchaj matki, kochanie. - Powiedział James nienaturalnie wysokim głosem, który pewnie miał naśladować kobiecy.
- Chcę wrócić do swojego domu, nie popiołów! - Krzyczał Logan wpakowując walizki do bagażnika taksówki, która miała zawieść ich na lotnisko.
- Nie rób imprez, dobrze skarbie? - Przedrzeźniał dalej James - Wiesz, jak mamusia nie lubi, jak pijesz.
- Bez niej. - Dodał swoje trzy grosze Henderson wsiadając do samochodu, czym wywołał napad śmiechu Carlosa.
James pochylił się nad brunetką i udawał, że ją całuje po policzkach i ściska.
- Tak szybko rosną. - Wytarł z kącika oka wyimaginowaną łzę.
Z chwilą, gdy samochód zjechał z podjazdu i samej ulicy, Dagmara wreszcie poczuła się wolna i gotowa na babską noc, które zaraz miało się zacząć.
Przez całą noc, gdy tylko mogła, próbowała nawiązać kontakt z swoim chłopakiem, ale za każdym razem bezskutecznie. Coraz poważniej zaczynało ją to martwić i interesować.
Gdy wreszcie miała się poddać i spróbować złapać go kiedy indziej, znalazła na swojej poczcie e-mail, od kogoś, kto podpisał się "Przyjaciel". W załączniku listu od Przyjaciela, było nagranie wideo, niepewnie i z wahaniem otworzyła je. To co zawierało, wywróciło jej świat do góry nogami.

Atrakcyjna blondynka siedziała na brzegu swojego łóżka i piłowała paznokcie u rąk. Fakt, że jej rodzice wyjechali na weekend, a ona miała cały dom do dyspozycji, był wręcz darem losu. Nie Boga, tylko losu. Nie wierzyła w niego. Jak mógł istnieć, skoro na świecie było tak wiele niesprawiedliwości? Czemu brzydcy ludzie cieszą się doskonałym zdrowiem, gdy ona, piękność całego powiatu, może w każdej chwili wykorkować? Jeśli, Bóg istnieje, to musi mieć cholerne poczucie humoru i nie rozumieć co to ironia. No bo po co, obdarzył ją doskonałością, skoro w każdej chwili jej serce może przestać działać, a ona zejść z tego świata? Opanowała ją złość, za każdym razem, gdy widziała nieatrakcyjnych ludzi, cieszących się życiem i żyjących jakby nie było jutra, gdy ona nie zna ani dnia, ani godziny. Lekarze nie dawali jej szans, na dożycie trzydziestego roku życie. Z każdym rokiem jej serce pracowało na coraz mniejszych obrotach, aż w końcu stanie na zawsze.
Dlatego, postanowiła robić to co chce. Jak mówili Rzymianie "Carpie Diem". Chwytaj dzień. I ona zamierza to robić. Chce się bawić, jakby nie było jutra. Nie obchodziły ją tego konsekwencje. Skoro już niedługo zginie. Nie zamierzała nigdy wyjść za mąż czy urodzić dzieci. Co nie znaczyło, że zrezygnuje z seksu. Nigdy w życiu. Filozofia Epikura zawsze była jej bliższa, trzeba żyć życiem doczesnym, nie bać się jutra czy śmierci. Przyjemności cielesne są najważniejsze. A seks przecież jest przyjemnością, prawda?
Z niecierpliwieniem piłowała swoje paznokcie, by potem z zaciekłością tygrysa wbić je w plecy chłopaka. Dzwoniła do niego piętnaście minut temu, proponując kolejne zbliżenie. Obiecał, że będzie najszybciej jak to tyko możliwe, a nadal go nie ma. Kątem oka spojrzała na kamerkę wbudowaną w swoim różowym laptopie. Lampka obok niej powinna się teraz świecić, lecz sprytna dziewczyna zakleiła ją taśmą dla niepoznaki. Wszystko jest gotowe.

Z niedowierzaniem i wstrętem spoglądała na ekran komputera. Jak on mógł? Jak on mógł jej to zrobić? On, który tyle razy obiecywał jej wierność i wyznawał wieczną miłość, aż po koniec dni? Ten, który zawsze wyrażał się opryskliwie na temat zdrad ich przyjaciół i ich konsekwencji. Ten, który przytulał ją i pocieszał, gdy miała wrażenie, że zawalił się jej świat. Po jej policzkach zaczęły ściekać pierwsze łzy, zwiastujące kolejne i obwieszczające złamane serce. Poczuła się, jakby ktoś brutalnie wyrwał je z jej klatki, ale ono nadal czuło i żyło. A potem zaczął je ciąć, kroić, smażyć i mielić. A ono, każdy najdrobniejszy ból przesyłało po całym ciele. To co czuła w tamtej chwili, jest nie do opisania. Poczuła się zdradzona, a przecież została sprzeniewierzona. Łkała nad komputerem, a każda łza, która ściekała z jej twarzy, lądowała na klawiaturze.
Cieszyła się tym, że jest teraz sama, a nieświadome przyjaciółki piętro niżej dobrze się bawią. Nie mogłaby znieść upokorzenia, gdyby któraś z nich dowiedziała się o tym filmiku. Przyjaźniła się z nimi, to fakt, ale wiedziała jakie jest to miasto i co zrobiło z nimi. Tutaj nikt nie potrafi trzymać języka za zębami. Cisza, która ją otaczała, nie licząc jej szlochania, była tak samo potworna, jak teraz się czuła. Lecz nie długo dane było jej się nią cieszyć, bo do jej pokoju jak burza wparowała już trochę podpita brunetka, a za nią blondynka, całe roześmiane na wskutek procentów. Widząc jednak swoją nową przyjaciółkę w takim stanie zaraz wytrzeźwiały i pobiegły do niej. Erin wzięła Dagmarę w objęcia i głaszcząc po głowie, podczas kołysania w przód i tył próbowała uspokoić. Podczas, gdy Katelyn usiłowała wyciągnąć z niej co się stało. Europejka wskazała jedynie na komputer. Sandres ruchem głowy, rozkazała swojej koleżance z pracy sprawdzić urządzenie. Ich szok i niedowierzanie razem wzięte nie odzwierciedlało uczuć targających Dagmarą.
- Czy to...? - Spytała niepewnie Erin patrząc na wtuloną w nią, jak małe dziecko, Dagę. Gdy ta pokiwała głową, przytuliła ją jeszcze mocniej.
- A to sukinsyn! - Krzyknęła oburzona Katelyn. - Jak go tylko spotkam, to złapię go za tego małego... - Resztę słów wypowiedzianych przez blondynkę nie można było zrozumieć, gdyż zamieniły się w mruk rozgniewanego kocura.
Dagmara nie wiedząc czemu uśmiechnęła się słysząc te wszystkie groźby i obietnice zadość uczynienia, które słyszała z ust dziewczyn. Jednak, gdy tylko któraś z nich wspomniała jego imię, ta zaczynała od nowa swój lament i wypłakiwała morze łez.
Cieszyła się, że nie ma teraz tu koło niej chłopaków. Wyobrażała sobie ich reakcje. Kendall chodziłby wciekły w tą i z powrotem, chcąc pojechać tam i zatłuc tego chłopaka na śmierć. Zawsze chciała mieć starszego brata, który by ją bronił i zbił każdego, go ją skrzywdzi, ale zdawała sobie sprawę, że mogłoby go zbytnio ponieść. Nie chciała widzieć w jego oczach zwierzęcej furii, która w niej zwykle rodziła. Widząc blond aktorkę siedzącą obok, nie mogła i nie chciała, się powstrzymać przed wyobrażeniem sobie Kendalla na jej miejscu. Po tych prawie dwóch tygodnia, mogła przynajmniej powiedzieć, że jak blondyn się wcieknie, zachowuje się tak samo. Tak samo marszczy brwi i zwęża oczy. Tak samo zaciska dłonie w pięści. Dopiero teraz zauważyła, jak bardzo jest podobny do Katelyn Tarver. Producenci mieli słuszną racje obsadzając ją w roli jego serialowej dziewczyny.
Zaprzątała swój umysł myślami o wszystkim i o niczym. Wtulona do Katelyn, siedząc na kanapie w salonie, rozmyślała o największych banałach, byle nie powrócić myślami do tego filmiku. Nie przypomnieć sobie, to co powiedział na samym początku.

Usłyszała w końcu dzwonek do drzwi. Nie zerwała się od razu, by je otworzyć. Niech poczeka. Niech zniecierpliwi się i zdenerwuje. Wtedy jest najlepszy i pokazuje jej swoją dzikość i drapieżność, która ją tak podniecała. Zadzwonił po raz kolejny, ale to też zignorowała, przypatrując się swoim paznokciom. W końcu zaczął walić pięściami w drzwi, krzycząc jej imię. W jego głosie usłyszała zirytowanie. Oto właśnie jej chodziło. Powolnym krokiem, chcąc go jeszcze bardziej rozdrażnić, wyszła z pokoju i zeszła po schodach. Na sobie miała jedynie kuszącą koszulę nocną, która zmysłowo i seksownie podkreślała i uwydatniła jej piersi. Inne dziewczyny, wstydziłyby się nawet popatrzeć na ten strój, ale nie ona. Żyje się tylko raz, prawda? Okryła się dodatkowo aksamitnym szlafrokiem. Sam jej widok mógłby uwieść chłopaka.
Zaraz, gdy otworzyła mu drzwi, poczuła jak naciska swoimi wargami na niej i przysuwa ją do siebie. Potem z brutalną siłą człowieka pierwotnego wepchnął język do jej ust i przejechał po jej podniebieniu. Jęknęła mu w usta z rozkoszy, a ten złapał za jej pośladki i mocno ścisnął. Weszli do środka i zamknęli z trzaskiem drzwi. Po chwili szlafrok i jego koszula wylądowały na podłoże korytarza. Wciąż ściskając za jej tyłek podniósł ją, tak, że oplotła swoimi zgrabnymi nogami go w biodrach. Gdy poczuła wypukłość na jego kroczu, zachichotała, a on idąc do salonu, zaczął całować ją w szyję.
- Chodź do mnie. - Wyszeptała.
- Za daleko. - Jedynie jej powiedział i rzucił ją z impertynentem na kanapę w salonie.
Nie mogła na to pozwolić. Cały jej plan diabli by wzięli. Wiec, gdy schylił się, by ponownie zatopić się w jej wargach, odepchnęła go. Wstała i uwodzicielskim krokiem, starając się jak najbardziej kręcić swoim kształtnym tyłeczkiem podeszła do schodów. Tam spojrzała na niego i niewinnie opuściła cieniutkie ramiączko koszuli, zachęciła go gestem, po czym zaczęła spinać się po schodach. Nie była nawet w ich połowie, gdy usłyszała jego kroki. Przyśpieszyła, lecz on był szybszy. Zanim dotarła na piętro, znowu powtórzyła się sytuacja z drzwi wejściowych. Przycisnął ją do drzwi jej pokoju i zaczął obmacywać, jednocześnie obcałowując dekolt. Ta chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim królestwie, nacisnęła klamkę i wparowali do pokoju. Popchnął ją, a ta upadłą na łóżko z gracją. Siedziała na jego brzegu, tak jak wcześniej, gdy wszedł za nią. Uwodzicielsko wyciągnęła nogę w jego kierunku, a ten jednym skokiem podskoczył do niej i zaczął ponownie obściskiwać. Położył ją na posłaniu, kładąc ręce po obu stronach jej głowy. Gdy on zajęty był jeżdżeniem językiem po jej podniebieniu, ta rozpinała mu pasek spodni, po czym jednym ruchem ściągnęła je w dół. Stał przed nią w samych bokserkach w wyścigówki. Brunet chciał wreszcie skończyć grę wstępną i przejść do setna, ale ta znowu go odepchnęła.
- A Dagmara? - Spytała niewinnie. - Co z nią?
- Nic mnie nie obchodzi. - Odparł szybko i ponownie zaczął obcałowywać jej szyję, robiąc przy tym kilka malinek.
- Zależy ci na mnie? - Znowu spytała, a ten nie odrywając ust od jej skóry powiedział:
- Tak.
To właśnie chciała usłyszeć.

Nie docierało do niej co wszyscy do niej mówili. Czuła się jak za szklaną kurtyną, widziała jak ich usta otwierają się i układają w słowa, ale nie słyszała ich. A każdy pocieszający uśmiech czy gest był jak za zasłoną, docierał z minimalną siłą. 
Była im jednak wdzięczna za to, że są teraz z nią w tych ważnych dla niej chwilach i nie zostawiają jej. Kilka razy próbowała im łagodnie powiedzieć, żeby sobie poszły i zostawiły ją samą, ale te tylko pokręciły z dezaprobatą głową i nawet nie ruszyły się z miejsca. Jej wzrok tępo wpatrywał się w ekran telewizora. Widocznie aktorki włączyły jakiś film, bo teraz leciała durna komedia Adama Sandlera "50 pierwszych randek". Obie wiedziały, że Sandler jest jej ulubionym aktorem. Chciały dobrze, ale skąd mogły wiedzieć, że razem z Kubą oglądała ten film na DVD na ich pierwszej randce? 
Dagmara cieszyła się, że nie jest u siebie w domu, w swoim mieście. W Kłodzku i jej domu na Stanisława Wyspiańskiego, to wszystko przypominało by to co było między nimi. Jak dobrze, że tu, na Soon Moon, w Kalifornii, szanse na choćby minimalne. A film tylko pokazuje, że są.
- Dość tego. Nie możesz tak siedzieć jak trup. - Powiedziała Erin, która od dłuższego czasu wpatrywała się w nieobecną duchem dziewczynę. - Nie możesz tak siedzieć, tylko dlatego, że on przeleciał jakąś lafiryndę!
- Erin! - Upomniała koleżankę blondynka. - Ona nie jest gotowa, by...
- Chłopcy wracają po jutrze wieczorem - Przypomniała -  Nie sądzę, że Kendall będzie nam wdzięczny za to, w jakim jest nastroju.
Obydwie spojrzały na Europejkę, która dzięki swojej zadumie wydawała się nie słyszeć o czym rozmawiają. Jakby nie jej podnosząca i opadająca klatka piersiowa, można by pomyśleć, że nie żyje, bo od dobrych kilku godzin nie dała znaku życia. 
- Powinna rozprostować nogi i zaszaleć. - Dodała po chwili Sandres.
- Myślę, że to za wcześnie. - Odparła blondynka, widząc człowieka z którego uszło życie. - Ona zaledwie kilka godzin temu się tego dowiedziała.
- I powinna jak najszybciej wyrzucić to z głowy - Trzymała przy swoim nadal serialowa Camille. - A taniec, połączeniu z alkoholem i masą nieznanych osób jest do tego najlepszy.
Dwie godziny później, niczego nie świadoma Daga, wciąż w świecie złamanego serca i łez, siedziała w taksówce, wciśnięta na tylnym siedzeniu między koleżankami. Taksówkarz kierował samochód do jednego z miejscowych klubów. Ubrana przez towarzyszki w jedną z swoich nowych kreacji, prezentowała się olśniewająco w sukni do kolan z zwiewnym dołem. Jak przez mgłę, tak jak cały wieczór odkąd usiadła przed komputerem i przejrzała swoją skrzynkę internetową, pamiętała krzątaninę towarzyszącą przygotowaniu się do wyjścia. Gdyby była świadoma tego, co się wokół niej dzieje, wiedziałaby, że kok który ma teraz z tyłu głowy, zajął Katelyn aż kwadrans. A na makijaż tuszujący jej zapuchnięte od płaczu oczy, Erin poświęciła pół godziny. Nie było łatwo, bo co chwila Dagmara zaczęła od nowa wylewać łzy.

Obudziła się z bólem głowy, jak po parapetówce, wcale nie tak dawno temu. Znajdowała się w salonie, wciąż ubrana w te same ubrania, co miała na sobie poprzedniego wieczoru. Nie wie czy to te wczorajsze drinki, wciąż krążą w jej krwiobiegu, czy Erin naprawdę miała racje. Ale czuła się znacznie lepiej, niż kilkanaście godzin temu, gdy znalazła tego fatalnego emaila.
Odrobinę chwiejnym krokiem, widocznie wciąż była pijana, ruszyła do swojego pokoju. Po drodze chwaląc tego, kto wymyślił poręcz przy schodach. Po dwóch próbach, gdy przez przypadek weszła do pokojów Logana i Carlosa, wreszcie trafiła do swojego. Zastała uśpionego laptopa na swoim łóżku, tam gdzie go ostatnio zostawiła. Rzuciła się z rozmachem na materac i szybko usunęła ten filmik, razem z emailem. Jakby chcąc tym gestem wyrzucić wydarzenia z wcześniejszego południa z głowy.
W dolnym prawym roku ekranu, pojawiło się pojawienie, że "Kubuś <3" jest dostępny. Nie wiele myśląc wybrała połączenie z nim. Alkohol naprawdę dodaje odwagi w takim samym stopniu jak głupoty. Na widok jego zdjęcia na ikonce, jej złamane serce zaczęło szybciej bić. Skarciła się w duchu za to. Po chwili jednak odebrał, wyraźnie uśmiechnięty, a na nogach trzymał Puchacza, swojego perskiego kota.
- Hej, skarbie - Przywitał się. - Tęskniłaś?
- Nie tak bardzo jak ty. - Odpowiedziała mu, świdrując go wzrokiem.
- Coś się stało, kochanie? - Spytał głosem człowieka niewinnego.
- Nie. - Odpowiedziała na jego kolejne pytanie głosem przesyconym jadem. Po czym uśmiechnęła się słodko. - Jak mijają Ci wakacje? Dobrze się bawisz?
- Nie tak bardzo jak ty. - Powtórzył jej słowa, przypatrując się jej uważnie. - Miło spędziłaś czas, robiąc z siebie gwiazdę, co?
- Nie masz pojęcia, jak miło. - Atmosferę między nimi, można było kroić nożem. Tak jak można wyczuć w powietrzu elektryczność przed burzą, tak tu wszystkie pretensję i zażalenia.
- Świetnie się bawiłaś? - Spytał się jej z wyraźną pretensją w głosie. - Gdy ja jestem na drugim końcu świata i jestem całkiem sam?
- Myślałam, że Alicja dotrzymuje Ci towarzystwa. - Wypaliła z grubej rury. - I to całkiem nieźle, jak się dowiedziałam.
- Skąd wiesz? - Spytał chłodno.
- Czy to ważne? - W jej oczach pojawiły się łzy, chodź obiecała sobie, że nie będzie znowu płakać. Nie przez tego dupka. - Ważne jest to, że z nią spałeś.
- I żeby raz. - Mruknął, lecz na tyle głośno, że to usłyszała.
- Nie żałujesz tego? - Pierwsza łza tego dnia, pojawiła się na jej policzku.
- Żałuje, wszystkiego co między mną a Alicją zaszło - Odparł ku jej zaskoczeniu. - Chcę to naprawić. Wszystko będzie jak dawniej.
"Nic nie będzie. Nie możesz zmazać swojego błędu. Nie możesz cofnąć tego, że mnie zdradziłeś."
- Nie, Kuba... - Odpowiedziała łamiącym się głosem. - Nic nie będzie, jak kiedyś.
- Wybacz mi, kochanie... - Czyżby usłyszała skruchę w brzeniu jego głosu? - To była chwila słabości. Czułem się samotnie, a ona zaprosiła mnie do siebie. - Zaczął się tłumaczyć. - Widząc jak się czuje, spytała, czy może mi pomóc. A gdy jej pozwoliłem...
- DOŚĆ! - Wrzasnęła tak mocno, że aż zabolała ją głowa, co było zwiastunem zbliżającego się kaca. Złapała się z bólu za skroń i chwilę nic nie mówiła. - Powinieneś powiedzieć "nie" i kilka razy przemyśleć zanim zniszczyłeś ten związek.
- Ty go zniszczyłaś, gdy wyjechałaś do swojego braciszka. - Odparł z sykiem. - Ile facetów przeleciało CIEBIE odkąd tam jesteś?
Poczuła się, jakby sztylet, który Przyjaciel, wbił jej serce, został przekręcony i to z dużą siłę, przez chłopaka. Czemu nigdy nie przewidziała, że to tak się skończy? Że w końcu się rozstaną, a jedno z nich będzie miało złamane serce? A znając jej szczęście, powinna wiedzieć, że to będzie ona.
Wytarła dłonią spływające łzy, tworzące korytarz z czarnego tuszu na jej policzkach.
- To koniec. - Rzekła jedynie i rozłączyła się. Zamknęła komputer i położyła się na łóżku. Zaczęła od nowa płakać.
Zamknęła kolejny rozdział w swoim życiu. Powinna być gotowa na rozpoczęcie kolejnego, ale tak nie było. Nie była gotowa na to.

Podczas gdy leżała na łóżku, twarzą w poduszkę, wylewając kolejne łzy. On był wciekły na siebie, że ta rozmowa potoczyła się nie tak jak chciał. Dagmara nie powinna wiedzieć, o jego małym romansie. Chciał upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Miał w zamiarze pieprzyć Alicję, tyle razy ile tylko mógł podczas nie obecności Dagmary, a gdy ta wreszcie wrócić, robić to z Alicją potajemnie. Chciał jak te dranie w komediach dla kobiet. W domu mieć piękną żonę, a w motelu seksowną kochankę. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jego była już dziewczyna, idealnie nadaje się na żonę, gdy blondynka nigdy nie dorośnie jej do pięt. Czasem, gdy udaje się im zamienić między stosunkami kilka zdań, zdaje sobie sprawę, że stworzona została tylko do tego, by dawała mu przyjemność. Patrząc na jej głupie uśmieszki, zastanawiał się, w jaki sposób zdała ona maturę.
Podczas zmieniania statusu, atakował przycisk myszki komputerowej z zaciekłością rozwścieczonego pit bulla teriera. Nie musiał czekać długo, gdy jego znajomi zaczęli komentować to i gratulować, że wreszcie dali sobie spokój. Podczas, gdy jego koledzy równo objeżdżali brunetkę, dziewczyny klikały "lubię to". W końcu dostał wiadomość od Alicji.
- Potrzebujesz czegoś na pocieszenie? - Po czym dodała buźkę z szatańskim uśmiechem
- Tak. Ciebie. - Odpisał jej. Obydwoje wiedzieli na czym to się skończy.



Po pierwsze, chcę przedstawić wam nowy rozdział! Oto on! Jak na razie to mój rekord, jeżeli chodzi o długość, bo aż OSIEM stron w Wordzie. Coraz bardziej się rozkręcam. Bardzo podobają mi się fragmenty z rozmyśleniami Kuby i Alicji. Te z załamaniem Dagmary pisało się bardzo ciężko. Jednak, dzięki dobrej zabawie z nowymi przyjaciółkami i kilkunastu drinkom polepszyło jej się.
Po drugie, myślę, że przedstawiając Kubę w takim świetle na początku tego odcinka, chciałam się wyładować na jego pierwowzoru, który miałam przyjemność poznać. Jeżeli to czytasz i wiesz, że to ty nim jesteś, mam do ciebie wiadomość: You're welcome.
Po trzecie, pierwowzorze Alicji, jeśli to czytasz, nie mniej do mnie pretensji, ani nie bądź zły. Mam do tej postaci poważne plany, ale znacznie później. Bardzo polubiłam tą postać mimo wszystko.
Po czwarte, chciałam podziękować Dark_bunny za nominacje do "Liebster Blog Award"! To bardzo miłe. Dziękuje z całego serca! W stronach powyżej, (tam gdzie Bohaterowie i Autor, jest notka z moimi nominacjami!)
Po piąte, nie macie pojęcia ile sprawiacie mi radości, gdy mogę przeczytać te miłe słowa w komentarzach tu i na Twitterze!
Po szóste, jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, proszę napiszcie w komentarzu!
Po siódme, ale się dzisiaj tego nazbierało!, jeżeli podoba wam się to opowiadanie, proszę was, byście wysyłali link do niego waszym znajomym. Chcę, by jak najwięcej osób poznało tą historię.
Dziękuje. Do usłyszenia. 

sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział X - Wywiad

Na świecie nie ma chyba osoby, która nie lubiłaby chodzić na imprezy, czy po prostu spotkać się z przyjaciółmi w barze na małym piwku lub dwóch. Niektóre przyjęcia przeszły do historii jako najbardziej kontrowersyjne, czy najhuczniejsze. Między innymi te urządzane przez Gatsby'iego na Long Island niedaleko Nowego Jorku, tylko po to, by zbawić do swojego domu miłość życia, Daisy, która wraz z mężem mieszka na po drugiej stronie zatoki. Albo te urządzane w operze paryskiej za czasów ostatniej pary królewskiej Francji, podczas których królowa Maria Antonina, bawiła się jak współczesne gimnazjalistki często w niegrzeczny i przysparzający afery sposób. Nie sposób też pominąć przyjęć urządzanych przez nastoletniego cesarza rzymskiego Heliogabala, słynących z orgii , często homoseksualnych, czy wpuszczaniu na przyjęcie drapieżnych zwierząt. My, ludzie XXI wieku wiemy dużo o tym jak nasi przodkowie się bawili, jakie potrawy spożywali i czym je popijali. Zdaje się jednak, że nie pozostawili nam jednak największego skarbu, który byłby ostatnią deską ratunku w okropne poranki i popołudnia, gdy wstaje się z okropnym bólem głowy i suchym gardłem. 
Właśnie w tym momencie, blondyn przeklinał się za swoją głupotę, przyciągając sobie, że już nigdy nie wypije choć kropki. Obiecywał mimo, że zdawał sobie sprawę, że przy najbliższej okazji i tak nie oprze się temu. Nie miał problemów z alkoholem, jeszcze, ale nie miał też kłopotu z odmawianiu. Jak każdy młody człowiek lubił wypić kilka shotów na lepszą zabawę, to wszystko. A kończyło się to, tak jak teraz, ostrym bólem głowy i bezkresnym pragnieniem. Próbował otworzyć oczy, lecz zaraz ścisnął powieki, nie móc zniesienia pieczenia, bo poranne promienie słońca podrażniały jego zielone tęczówki. Syknął i po omacku próbował dosięgnąć swojego telefonu na szafce stojącej przy łóżku, lecz tam go nie było. Podniósł się zdziwiony i niczym największy bohater odważył się otworzyć oczy. Najpierw jedno, potem drugie. Jednak z powrotem został pociągnięty na łóżko, przez nieznaną mu siłę 
- Co do... - Nie dokończył, ponieważ zauważył co, a raczej kto, przytrzymał go.
Obok niego na łóżku leżała zgrabna blondynka, jedną ręką trzymała go w pasie. Przytulała się do jego nagiego torsu, sama również spała bez ubrania. Chłopakowi trochę zajęło przypomnienie sobie, co się stało wczorajszego wieczora. Większość była zamazana, jakby widział obrazy przez mgłę. Ostatnie co zachował w pamięci, to jak przyłapał swoją siostrę na przyglądaniu się, jak całuje się z Lavender.
- O kurwa. - Zaklną. Próbował przewrócić dziewczynę na plecy, chcąc się upewnić czy po raz kolejny złamał dane sobie słowo i między nim a panną Liarcook znowu do czegoś doszło. - No to zajebiście. - Powiedział widząc dobrze znajomą twarz. Wstał z łóżka i zaczął zbierać po swojej sypialni rozrzucone ubrania.
- Dzień dobry, Misiu... - Usłyszał znajomy, zaspany głos. 
Obrócił się i uśmiechnął nieznacznie.
- Hej... - Odpowiedział nieśmiało, nie wiedząc jak ma się zachować. 
Jeszcze wczoraj rano wciąż był wciekły na nią przez tą scenę zazdrości, którą mu urządziła w ostatni dzień kręcenia pierwszego sezonu, a dwadzieścia cztery godziny później budzi się zupełnie nagi w jej towarzystwie. Zaczął toteż ubierać swoje wczorajsze bokserki, jakby chcąc wymazać tym gestem ubiegłą noc.
- Przestań. - Powiedziała ostro dziewczyna, dźwigając się i opierając na łokciu. - Po prostu przestań.
- Co? - Spytał niezbyt inteligentnie.
- Nie wkładaj powrotem ubrań. - Odezwała się blondynka i usiadła. - Będzie z nimi tylko więcej zachodu. 
- Co? - Powtórzył stojąc jak słup.
- Pamiętasz coś z wczorajszego wieczoru? - Zagadnęła.
- Właśnie o tym chciałem porozmawiać. - Odparł, lecz zaraz gula stanęła mu w gardle, ponieważ dziewczyna ściągnęła z siebie kołdrę, dzięki czemu mógł podziwiać ją tak jak matka ją zrodziła. Zapomniał już jakie miała wspaniałe ciało i jak ono działało na niego. - To była...um... pomyłka? - Bardziej spytał niż stwierdził.
Ślicznotka zeszła z łóżka i uwodzicielskim krokiem podeszła do niego. Blondyn poczuł jak testosteron niebezpiecznie mu się podwyższa. 
- Pomyłka mówisz? - Spytała i spojrzała na niego swoimi długimi rzęsami. Chłopak miał ochotę dać sobie w twarz na otrzęsienie. - Chętnie bym ją powtórzyła - Szepnęła mu do ucha.
 Po ciele Kendalla przeszły ciarki. Nie wiedział nawet kiedy znowu wylądowali na łóżku, a jego bokserki znowu wylądowały na ziemi. 
Jedna z tez mówi, że sex jest najlepszym lekarstwem na wszystko.

Kac zawsze objawia się niemiłosiernym bólem głowy i suszą w gardle. Najgorsze więc co może się zdarzyć po udanej imprezie to wrzaski wydobywające się z pokoju współlokatora. A fakt, że to najprawdopodobniej odgłosy pochodzące z spraw łóżkowych był nie tylko niesmaczny, ale i upokarzający. Większość dziennikarzy i fanów to jego uważało za  tego najprzystojniejszego, podczas gdy nieśmiały Kendall wyrwał dziewczynę poprzedniego wieczoru, nie on. I teraz najwyraźniej z nią baraszkuje.
James schował głowę pod poduszkę w nadziei choć minimalnego stłumienia odgłosów wydobywających się za ściany. Marzenie ściętej głowy, w końcu słyszał spadający kurz, więc jak mógł nie słyszeć tych odgłosów, które zapewnia mu przyjaciel? 
Mamrocząc pod nosem przekleństwa pod adresem Schmidta, wyszedł z pokoju i z poduszką w ręku skierował się do salonu mając nadzieję, że na kanapie prześpi ten potworny stan. Nie zwrócił uwagi na opróżnione butelki walające się po całym pomieszczeniu, plamy na dywanie po napojach czy porzucane puste papierowe kupki, z których pili goście. Jednym ruchem zrzucił tylko z kanapy okruszki chipsów i położył się na niej przytulając do poduszki. 
Śniło mu się, że otacza go tabun pięknych dziewczyn, składających niegrzeczne obietnice co mu zrobią, gdy zostaną tylko sami. Nagle pojawił się Kendall z swoją gitarą, a potem tylko słyszał jak przez ścianę, jak dziewczyny spełniają swoje obietnice, tylko że z blondynem. 
Z snu zbudziły go krzyki i dźwięk tłuczonego szkła. Zbytnio nie rozumiał słów, nie wiedział czy to skutek tego, że wczoraj wypił za dużo, czy ktoś obcy wparował do ich domu. Instynkt i adrenalina zatuszowały oznaki odwodnienia i nakazał złapać najbliższy solidnie wyglądający przedmiot, którym okazała się być puściusieńka już butelka po wódce. 
Uzbrojony w śmiercionośną broń ruszył na palcach do kuchni skąd dochodziły odgłosy, próbując zachować całkowitą ciszę, co nie było łatwe, ponieważ musiał uważać, by nie nadepnąć na okruszki chipsów. Gotowy zatłuc na śmierć włamywacza, oniemiał widząc nową współlokatorkę, sprzątającą resztki stłuczonej butelki z podłogi. Nieświadoma obecności długowłosego bruneta zabierała się za śniadanie.
Podczas garnku na kuchence gotowały się już parówki, a na wysepce kuchennej piętrzył stos kanapek. Brunetka opierała się na nim  łokciami popijając sok pomarańczowy z kubka wyraźnie wpatrzona w ekran swojego telefonu. Na sobie miała tylko krótkie spodenki i jakiś poniszczony top, najwyraźniej ten strój robił jej za piżamo. Odwróciła się w Maslowa stronę i życzliwie uśmiechnęła. Na twarzy miała wyraźne oznaki zmęczenia, co musiało świadczyć, że też spędziła upojną noc. Tak naprawdę poszła spać zaraz po tym, jak Henderson opuścił jej pokój, jednak długo nie mogła zasnąć przez hałasy z sąsiedniego pokoju, takie same jak te teraz. 
- Nie ładnie tak samemu pić - Spytała patrząc na trzymaną przez niego butelkę.
- Myślałem, że ktoś się włamał. - Odparł odstawiając butelkę na segment. 
- I co? Chciałeś go upić na śmierć? - Uśmiechnęła się i podała mu talerz z kanapkami. - W moich stronach, pożywne śniadanie jest najlepsze na kaca. - Dodała widząc niepewne spojrzenie chłopaka: - Nie wierzysz mi?
- Wolę swoje stare, sprawdzone metody - Powiedział i wskazał na kanapę - Czyli przespać najgorsze.
Głód jednak musiał zwyciężyć, ponieważ kilka chwil później James zajmował siedzenie obok niej. Brunetka widząc z jakim zapałem pochłania zawartość talerza wybuchła śmiechem.
- Może trochę ciszej, co? - Do kuchni wszedł zaspany szatyn, ubrany jedynie w stare spodnie od dresu. Jedną ręką przeczesywał swoje włosy, a w drugiej trzymał puszkę piwa, z której łapczywie pił. - Niektórzy cierpią.
- Jeszcze Ci mało? - Spytał długowłosy odprowadzając przyjaciela wzrokiem, gdy ten siadał naprzeciwko. - Wydawało mi się, że nieźle wczoraj zabalowałeś.
- Wiesz jak to mówią, lecz się tym, czym się zatrułeś. - Odpowiedział upijając łyk piwa.
Po chwili do reszty dołączył Latynos prosząc brunetkę o ratunek w postaci kupka z gorącym rosołem i nutą mięty.
- Ja nie kwestionuję waszych sposobów - Odparł widząc na wpół rozbawione, a na wpół zdziwione miny przyjaciół. - Dostanę ten rosół?
- A może być coś innego? - Spytała rozglądając się po kuchni - To trochę potrwa zanim...
Nie dokończyła, bo do pomieszczenia weszła szczupła blondynka, ubrana jedynie w jedną z koszul blondyna. Nawet z rozmazanym makijażem z zeszłej nocy i potarganymi włosami wyglądała onieśmielająco i przepięknie. Kroczyła jak modelka na wybiegu przechodząc przez pobojowisko spowodowane wczorajszym przyjęciem.
- Rozumiem, że dawno nikogo nie mieliście - Powiedziała na dzień dobry, widząc brunetkę -  i alkohol sprawia, że największe monstrum jest miss świata, ale proszę was, starajcie się bardziej.
Dagmara wypluła z powrotem sok do swojej szklanki.
- Co proszę?
- W ogóle co ona tu robi? - Spytała przenosząc ciężar ciała na jedną nogę. - Wsadziliście tam gdzie trzeba, więc czemu ona ciągle tu jest.
- ŻE CO PROSZĘ?! - Krzyknęła europejka, odstawiając gwałtownie szklankę na blat. - Przepraszam, ale  chyba nie zrozumiałam.
- A podobno brunetki to te inteligentne. - Odparła słodko Lavender - Nie. Jesteś. Już. Tu. Potrzebna. Wyjdź. - Powiedziała powoli, jak do osoby cierpiącej na nie rozwinięcie umysłowe. - Zrozumiałaś, czy mam Ci przeliterować?
- TY... - Dagmara zaczęła się niebezpiecznie zbliżać do Liarcook. Przypominała teraz zgłodniałą i niebezpieczną pumę, przygotowującą się do ataku na swoją ofiarę. Była gotową w każdej chwili ruszyć do ataku.
- To będzie ciekawe. - Szepnął Maslow obserwując scenę, w pamięci wciąż miał wściekłą Dagmarę, którą poznał na lotnisku w dzień, w którym to wszystko się zaczęło.
- Brakuje tylko kisielu. - Przytaknął mu Logan widocznie rozbawiony zajściem. Wyraz jego twarzy sugerował, że właśnie w tej chwili spełnia się jego największe marzenie.
Gdyby nie szybka reakcja blondyna, który wskoczył między gotowe do pojedynku dziewczyny, najprawdopodobniej doszło by między nimi do starcia. Podczas, gdy Dagmara miała w oczach rządzę mordu i ciężko oddychała, blondynka tylko uśmiechała się pogardliwie i od czasu do czasu prychała na nią z nonszalancją.
- Stary! - Krzyknął Henderson - One właśnie miały się naparzać. Carlos zaczął przygotowywać już kisiel! - Wskazał na Penę, szukającego zawzięcie w kuchennych szafkach w poszukiwaniu kiślu w proszku. 
- Co się tu stało? - Spytał Kendall lekceważąc słowa przyjaciela. - Czy wy do końca zwariowałyście?
- Ja tylko mówiłam jej, gdzie jej miejsce. - Broniła się blondynka, już uczepiona ramienia chłopaka, robiąc  do niego słodkie oczka.
- Myślę, że Dagmara raczej wie gdzie jej miejsce.
- To ty wiesz jak ona się nazywa?! - Spytała Lavender widocznie oburzona.
- No raczej, że wie. - Odpowiedział za niego Carlos. - W końcu to jego siostra, co nie?
- To ona? - Spytała blondynka wskazując palcem na siostrę swojego chłopaka z wyraźnym obrzydzeniem - Mówiłeś, że jest ładna. - Szybko schowała się za Kendallem, gdy Dagmara skoczyła w jej kierunku, chcąc dokonać mordu na jej osobie. Pewnie by spełniła swoje zamiary, gdyby Logan wraz z Carlosem nie złapali jej z tyłu za ramiona i przytrzymali.

Kiedy w końcu blondynka opuściła mury rezydencji przy Soon Moon 125D, Dagmara odetchnęła. Do tej pory myślała, że wszystkie przymiotniki rzucone pod jej adresem przez Carlosa są podkoloryzowane i nikt nie może taki być na prawdę. Nie sądziła, że możne być na ziemi gorsza dziewczyna od Alicji, która w szkole ciągnie z nią rywalizowała o uczucia Kuby. A jednak się przeliczyła i właśnie zrozumiała swój błąd. W przypadku szkolnej rywalki przynajmniej znała powód jej nienawiści, gdy w przypadku nowo co poznanej blondynki nie miała zielonego pojęcia co to może być. Jak można kogoś nienawidzić od pierwszego spojrzenia? Nie raz słyszała o miłości od pierwszego wejrzenia, ale o nienawiści nigdy.
Była to pierwsza rzecz jaką nauczyła się w mieście aniołów. Ludzie mogą cię znienawidzić wcale Cię nie znając. Wystarczy im tylko jedno spojrzenie na Ciebie, by chcieć zmieszać Cię z błotem. I zrobią to przy pierwszej nadchodzącej okazji.

Nie zdążyli uporać się nawet z połową bałaganu, który gościł w ich pokoju dziennym, gdy drzwi główne znowu się otworzyły, a do domu wszedł Vincent, jak zawsze w towarzystwie swojej asystentki Angel. Włosy miała dziś zaplecione w kłosa na boku głowy. 
Menadżer zespołu był niskim, łysiejącym mężczyzną o dużym brzuchu. Chłopcy już dawno doszli do wniosku, że garnitury, które zwykle nosił, musiały być szyte na miarę. Carlos szczerzę wątpił, czy Vincent zmieściłby się, w którymś kupionym w sklepie.
- Widzę, moje Kotki świetnie się bawiły ubiegłej nocy. - Powiedział rozglądając się po pomieszczeniu, a odpowiedziały mu tylko pojedyncze potakiwania. - Też się nieźle bawiłem moi drodzy - Dodał z uśmiechem siadając na kanapie, przy okazji zrzucając na ziemię śmieci z niej. Zaraz obok kanapy zmaterializowała się Angel. James zaczął mordować swojego zwierzchnika wzrokiem, właśnie odkurzył dywan, na który ich szef zepchnął reszki. - Po zabawie czas na pracę, Kotki. - Chłopcy wspólnie wydali odgłos nie zadowolenia. - Też mi się to nie podoba, ale co mus to mus.
Zespół już dobrze znał ich wspólną pracę, oni zasuwali jak wół, a ten jedynie na ich krzyczał i wydawał rozkazy.
Dla Vincenta, najlepszym sposobem na po imprezowe dolegliwości, była ciężka praca, nie koniecznie fizyczna, i stres. Właściwie, w jego zawodzie stres był na porządku dziennym, żartował więc, że może imprezować do woli.
- Co tym razem? - Spytał Kendall spoglądając na przełożonego, który właśnie położył nogi na stół, by James mógł znowu wyczyścić dywan.

- Och, to wam się spodoba! - Krzyknęła podniecona Angel, trzymając w ręku podkładkę do notowania. - Wybaczcie. - Dodała ciszej, widząc jak jej towarzysze złapali się za głowy. Jedynie Dagmara posłała jej niemrawy uśmiech. - Przez cały ranek wydzwaniają do nas dziennikarze z gazet i telewizji! - Pisnęła cicho.
Kendall miał wrażenie, że gdyby tylko mogła to podskoczyła jak dziecko z uciechy.
- Czego chcą? - Spytał bez entuzjazmu Carlos. - Czemu tak nagle się nami zainteresowali?
- Carlos. - Uciszył go James, nie chcąc by Latynos zniszczył tą chwilę. Wreszcie zaczynają być sławni.
- Nie, James. - Powiedział Logan - On ma racje. Vincent od roku próbuje załatwić nam wywiad w telewizji, a oni nagle sami nam go proponują? - Spojrzał po wszystkich, ale w końcu przystanął wzrokiem na swojego szefa, do którego skierował pytanie. - Wiesz, co chcą?
- Nie co, tylko kogo. - Odpowiedział menadżer, ściągając nogi z stolika. - Jej. - Dodał, wskazując na brunetkę.
- MNIE?
- JEJ? - Spytali równocześnie.
- Co od niej chcą? - Spytał szorstko Kendall. Przyrzekł rodzicom i sobie, że na pierwszym miejscu postawi sobie ochronę młodszej siostry. Nie pozwoli nikomu jej skrzywdzić. Nawet dziennikarzom i tym wścibskim paparazzi.
- Rusz tą blond czupryną, chłopcze - Powiedział Vincent i oparł ramiona na łokcie - Jej przyjazd to news tygodnia. Zaginiona siostra, członka wspinającego się ku górze członka boysbandu, odnaleziona?
- Strony plotkarskie już zaczynają o tym bębnić - Dodała asystentka - Tylko patrzeć, jak będą o was mówić w Hollywood Life!
To może dziwne, ale brunetka przez całą rozmowę była nieobecna duchem. Jej myśli błądziły raczej wokół Alicji i Lavender. Nieświadomie zaczęła dogłębnie porównywać te dwie dziewczyny. Gdy tylko usłyszała nazwę jednego z najbardziej kłamliwych, podsycających plotki magazynów oprzytomniała.
- To Hollywood Life?! - Krzyknęła - Ten szmatławiec, ma zamiar o nas mówić?!
- Właściwie wy będziecie z nimi rozmawiać. - Powiedział widocznie ucieszony Vincent - A mówiąc "wy" mam na myśli całą waszą piątkę. Cieszycie się?
Podczas, gdy James z Carlosem i Loganem powiedzieli "tak", rodzeństwo zgodnie odparło "nie". Kendall nie dziwił się przyjaciołom, sam marzył o tym samym co oni. A wizyta w tak prestiżowym programie, nawet plotkarskim, była wyraźną oznaką, że marzenie zaczyna się spełniać. Jednak w tej chwili najważniejsza była dla niego brunetka. Zdawał sobie doskonale sprawę, że każde jej słowo zostanie zmienione tak, żeby wyszła w jak najgorszym świetle, a na to pozwolić nie mógł. Podczas, gdy Dagmara obawiała się tych wszystkich świateł, kamer skierowanych w niej stronę i mikrofonu przystawionego pod jej twarz.
- Ty chyba żartujesz. - Odparł. - Oni przecież ją zjedzą żywcem! - Krzyknął pokazując na siostrę. - Nie pozwolę na to.
Gdy usłyszała, że już zadecydował za nią czy udzieli tego wywiadu, czy nie, poważnie się zdenerwowała. Kilka sekund wcześniej, nie miała na to najmniejszej ochoty, to fakt. Ale słowa starszego brata zmieniły wszystko. Dawno temu postanowiła sobie, że żaden facet, nawet ten jedyny, nie będzie decydował o jej losie i narzucał jej swojego zdania. Między innymi dlatego, razem z Kubą mieli uczęszczać na inne uniwersytety, prawie na drugim końcu kraju. Chłopak chciał koniecznie studiować na najstarszej uczelni w kraju, a marzeniem brunetki był Wrocław i jego uniwersytet już od kiedy sięga pamięcią. 
- Kendall... - Zaczęła, lecz brat jej przerwał.
- Nie. - Spojrzał na nią wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu, lecz to ją nie powstrzymało, więc dodał - Nie możesz.
- Dam sobie radę. - Odpowiedziała patrząc wyzywająco na niego - Nie może być tak źle.
- Nie znasz ich. - Pokręcił głową - Oni Cię zjedzą na śniadanie.
- Poradzę sobie. - Ponownie go zapewniła.
- Kendall może mieć odrobinę racji. - Poparła blondyna Angel. - Ona nie wie jak rozmawiać z dziennikarzami.- Dodała patrząc na szefa - Nic z tego dobrego nie wyjdzie.
- To ją nauczymy. - Rzekł menadżer wpatrzony intensywnie w dziewczynę, a po twarzy błądził mu szaleńczy uśmiech.
Blondyn nie wiedział czego bardziej się obawiać. Reporterów, którzy mogą zniszczyć życie jego i jego najbliższych, czy swojego szefa. Znał go już na tyle długo, że zdawał sobie sprawę, że ta mina nie może znaczyć nic dobrego. Przekonał się o tym na własnej skórze. 

- Nadal nie jestem pewien czy to dobry pomysł. - Powiedział Kendall, gdy razem z kolegami z zespołu, siostrą, menadżerem i jego asystentką czekali w redakcji czasopisma na redaktora, z którym mieli rozmawiać.
Recepcja magazynu "Hollywood Life" mieściła się na parterze budynku. Wchodząc przez ogromne szklane drzwi do budynku, pierwsze co przykuwało uwagę, był wielkie logo gazety. Biały napis, lśnił na czarnym tle, jak olbrzymie litery na wzgórzu, które stały się ikoną miasta. 
- Da sobie radę. - Zapewnił go Logan, poklepując przyjaciela po plecach - Zobaczysz.
- Oby. - Odpowiedział mu niepewnie Kendall. 
"Tyle rzeczy mogło pójść nie tak." Zaśmiał się w duchu. To brzmiało, jakby planowali napad na bank, a nie zwykły wywiad. Blondyn spojrzał na siostrę, która rozmawiała właśnie przyciszonym głosem z Angel. Pewnie słuchała ostatnich rad, jak ma się zachować. Dziewczyna skubała palcami brzeg sukienki, którą miała teraz na sobie. Zdawała się być bardzo zdenerwowana tym wywiadem, a przecież to tylko rozmowa. Co prawda, każde słowo będzie potem warzone i osądzane przez świat... Wymierzył sobie mentalny policzek. Skoro w jego głowie goszczą takie słowa, to co może myśleć ona? Powinien być jej wsparciem, a nie jeszcze ją dołować. Sam doskonale pamiętał swój pierwszy wywiad i uczucia, które mu towarzyszyły. Uśmiechnął się tylko na jego wspomnienie. Nie było tak źle, ale też nie świetnie. Spojrzał w górę, chcąc zwrócić swoje myśli ku Bogu, ale ujrzał jedynie sufit holu budynku.
- Big Time Rush? - Spytał melodyjny głos za nim, a gdy chłopak się odwrócił zobaczył wysoką rudowłosą dziewczynę trzymającą w ręce tablet. Nieświadomie spojrzał w jej piwne oczy, a serce zaczęło bić szybciej.
- Taaak - Odparł nieprzytomnie, a dziewczyna zachichotała.
- Proszę za mną. - Odwróciła się na pięcie i nawet na nich nie czekając ruszyła ku dużej windzie. Gdy wszyscy jakimś cudem do niej weszli wcisnęła przycisk, a widna z głośny trzaskiem ruszyła na piąte piętro. - Zostali państwo poinformowani o zmianie jaka zaszła?
- Jakiej zmianie?! - Krzyknął Vincent. Zrobił się cały czerwony za złości, a Dagmara teraz zrozumiała dlaczego, gdy James jej o niej opowiedział, oświadczył, że jest bardzo podobny do Gustavo Rocka z ich serialu. - To wy chcieliście tego wywiadu, nie my!
- Rozmowa się odbędzie, proszę się nie denerwować. - Odpowiedziała spokojnie dziewczyna, widocznie stres był tu na porządku dziennym - Tylko zmienił się jej charakter.
- To znaczy? - Spytał James, bo teraz Vincent był uspokajany przez swoją asystentkę, która wyciągnęła z swojej wielkiej torby, którą zawsze miała na ramieniu, tabletki uspokajające i butelkę wody, które szybko podała szefowi.
- Wywiad pojawi się w formie nagrania na naszym kanale na YouTube, nie w magazynie. - Odparła spokojnie rudowłosa. - Szczegółów dowie się Państwo od redaktora. - Dodała, a drzwi windy się otworzyły na piątym piętrze.
Tak jak wchodząc do recepcji, tak tu, pierwsza rzecz jaka rzuca się w oczy, to wielkie logo wydawnictwa znajdujące się nad długim biurkiem, za którym siedziała brunetka o azjatyckich rysach.
- Bajerovski u siebie? - Spytała tylko rudowłosa azjatkę i popędziła w lewo, a za nią reszta.
Dagmara znała to nazwisko. Alex Bajerovski był zmorą i koszmarem każdego celebryty, który coś przeskrobał. Bajerovski miał nos do skandali. Brunetce przypominał Ritę Skeeter z jej ulubionej serii, która znana była z wścibskiego pióra i zgryźliwych, często nieprawdziwych artykułów. Wizja, że to on ma przeprowadzić wywiad oniemiała ją.
Europejka spodziewała się kogoś wyglądem przypominającym redaktorkę Proroka Codziennego, a widok który ją teraz spotkał, zaskoczył ją. Był to wysoki, umięśniony mężczyzna z kilkudniowym zarostem, świrującymi ich oczami i włosami postawionymi na żel, tak jak teraz było modne. Ubrany był w białą koszulę z podwiniętymi rękawami do łokci, szarą kamizelkę zapinaną na trzy guziki i ciemne jeansowe spodnie. Spod lewego rękawa koszuli wystawał kawałek tatuażu. Bajerovski uśmiechnął się serdecznie widząc ich i ruszył za biurka by ich powitać.
- Nie macie pojęcia jak wiele to znaczy dla wydawnictwa, że zgodziliście się poświęcić nam czas! - Powiedział nazbyt entuzjastycznie. - W imieniu wszystkich chcę wam podziękować, za poświęcony nam czas.
Logan zaczął się zastanawiać, czy wszystkim których chce potem oczernić, ciśnie taki kit na początek. Natomiast brunetka, zadawała sobie pytanie, czy reszta widzi tą samą ironie co ona.
- Co ma znaczyć ta zmiana? - Wypalił ni z gruszki, ni z pietruszki Vincent. - Artykuł miał się pojawić w najnowszym numerze.
- Zarząd stwierdził, po co czekać miesiąc, skoro fani mogą poznać go już za kilka dni! - Uśmiechając się szeroko, ukazując wszystkim obecnym swoje idealne perłowe zęby.
James zaczął niepostrzeżenie dotykać się po twarzy, zastanawiając się, czy po całym dniu z tym wymuszonym i przesadzonym uśmiechem, redaktora boli twarz.
- W dodatku, nie mogliśmy pozwolić sobie, odebrać im przyjemność robienia gifów z czekającej nas rozmowy!
Carlos starał się nie wybuchnąć śmiechem. "Akurat Cię oni obchodzą." Blondyn spytał mentalnie redaktora, czy na tych gifach zostanie pokazany w ośmieszający sposób czy w kompromitujący.
- Nie przedłużając, może zaczniemy przygotowania? - Spytał Bajerovski zacierając ręce i uśmiechając się chytrze.
Po nałożeniu wszystkich niezbędnych pudrów na ich twarze, ustawieniu kamer, mikrofonów siedzieli wreszcie na dachu budynku, gdzie znajdował się mały ogród z kilkoma ławkami. Widok za nimi był niesamowity, a Kendall widząc go nie mógł powstrzymać się przed śmiechem. Oczywiście musiał to być widok na wielki napis Hollywood, bo jakże by inaczej.
- Zdenerwowana? - Spytał ją dziennikarz, a gdy ta niepewnie przytaknęła zaśmiał się stylowo i poklepał ją po kolanie. - Nie obawiaj się, przecież nie mógłby zniszczyć mojej krajaczki. - Lecz widząc jej nie rozumne spojrzenie, dodał. - Wychowałaś się w Polsce, a ja zostałem wychowany na Polaka - Dodał podwijając rękaw koszuli, na którym widniał wytatuowany symbol Polski Walczącej. - Moi dziadkowie walczyli w obronie Warszawy. - Dorzucił opuszczając rękaw.
Dagmara uśmiechnęła się do niego, ale w jej głowie wciąż szalało słowo "zniszczyć". Nerwowo przełknęła ślinę i poczuła gulę w gardle. Jego wypowiedź zabrzmiała w taki sposób, jakby jej obecność była dla niego tylko pretekstem, a tak naprawdę chcę zrujnować zespół. Kątem oka spojrzała po towarzyszach siedzących dookoła jej. Przecież nie może na to pozwolić prawda? 
- Gotowi? - Spytał dziennikarz, a oni pokiwali głowami.
Ktoś krzyknął kultowe "Światła, kamera, akcja!", a Bajerovski uśmiechnął się jeszcze bardziej sztucznie do obiektywu, pokazując nienaturalną biel swoich zębów.
- Jestem Alex Bajerovski i mam przyjemność porozmawiać z zespołem, którego hity wdrapują się na listy przebojów całego kraju i nie chcą z nich wyjść - Big Time Rush. Cześć chłopcy - dodał spoglądając na nich, a Ci przywitali się z nim.
Po krótkiej wymianie zdań, nadeszła ta chwila, na którą wszyscy z niecierpliwieniem czekali. Dagmara zauważała, że stojący za kamerami Vincent połyka kolejną tabletkę na uspokojenie, a Angel głęboko oddycha.
Nie sądziła, że to możliwe, ale zupełnie niepotrzebnie wszyscy się stresowali tym wywiadem. Przeszła przez niego gładko i bez żadnej wpadki. Uważnie ważyła każde swoje słowo w ustach, tak ją uczono. Starała się najlepiej jak tylko może by wypaść naturalnie i skromnie, tak jak Angel jej radziła. Wszystko szło jak należy, bez żadnej wpadki, aż do ostatnich minut.
- Świetnie mówisz po angielsku! - Pochwalił ją dziennikarz, a gdy ta mu podziękowała, kontynuował - Przed wywiadem martwiłem się jak się dogadamy, ale widzę, że całkowicie niepotrzebnie!
Usłyszała za sobą, tam gdzie siedział Logan, świst jaki towarzyszy szybkiemu wciąganiu powietrza. Widocznie chłopak wciąż pamięta ich pierwsze spotkanie i jej reakcje, gdy zasugerował, że nie zna języka. Poczuła się teraz dokładnie tak samo. Carlos siedzący obok zaczął się niecierpliwie wiercić na siedzeniu, widocznie on też miał tego dość. Kendall, który trzymał rękę na oparciu, lekko ścisnął dłoń na jej ramieniu dodając jej otuchy lub uspokajając. A może jedno i drugie. A James nerwowo spoglądał to na nią, to na Bajerovskiego.
Nie cierpiała tego, jak wszyscy patrzą na nią z góry, tylko dlatego, że wychowała się w mało znaczącym kraju. Mieli ją za gorszą od nich, a przecież taka nie jest. Posługuje się na co dzień jednym z najtrudniejszych języków świata, podczas gdy oni mają trudności z takim banalnym językiem jak hiszpański. Zacisnęła pięści by nie powiedzieć czegoś co mogłoby później zaszkodzić.
- Jak widać. - Odpowiedziała tylko.
Chciała coś dodać, lecz zanim otworzyła usta Kendall ścisnął ją jeszcze mocniej. Od razu zrozumiała o co mu chodzi. "Nie mów nic więcej" Usłyszała jego głos w głowie. "On tylko na to czeka". Nie wiedziała, czy to przez stres zaczynało mieszać się jej w głowie, czy to rodzinne nieme połączenie, o którym nie raz mówili jej znajomi. 
Redaktor przyglądał jej się przez chwilę, jakby w oczekiwaniu, że coś jeszcze powie. W końcu zaczął wygłaszać mowę końcową wywiadu, powtarzając z kim miał przyjemność rozmawiać i zachęcając do oglądania innych filmików na ich kanale. A z chwilą, gdy zgasła ostatnia kamera, sztuczny uśmiech, który towarzyszył redaktorowi spełzł z twarzy. Siedzący obok niego, później przysięgali, odgłos ulgi jego mięśni twarzy. Z zawiedzioną miną się z nimi pożegnał i szybko odszedł.
- Szybko zwiał. - Zauważył to Carlos.
- Pewnie jest wciekły, bo nie ma jak wieszać na nas psów. - Mruknął Logan, patrząc przez przymrużone oczy, jak dziennikarz odchodził szepcząc coś ze swoją sekretarką, tą samą, która po nich zeszła.

Z niecierpliwieniem wyczekiwali, aż filmik pojawi się w sieci. Wszyscy razem siedzieli w pokoju dziennym w ich domu. Na kolanach każdego gościł laptop, a kursor myszki skierowany był na przycisku "Odśwież" w przeglądarce internetowej. Co chwilę go naciskali, nie mogąc się doczekać chwili, gdy będą mogli przeczytać pierwsze komentarze pod filmem, na Facebooku czy Twitterze. Co ciekawsze z nich czytali na głos. Jednak nie odpowiadali na nie, wiedzieli jakie mogły być tego skutki. Przeczytali już scenariusz do drugiego odcinka drugiego sezonu. Nie chcieli powtórzyć błędów swoich postaci. Ciężkie, stu tonowe kamienie, spadły z serca każdego z nich. Nikt nie chciał tego powiedzieć na głos, ale obawiali się jak Ci po drugiej stronie kamery odbiorą niespodziewane pojawienie się brunetki. Wiedzieli dobrze, jak fani, a szczególnie hejterzy potrafią uprzykrzyć człowiekowi życie. 
- Oczywiście, że Cię pokochali. - Powiedział w końcu James. - Nasi fani są najlepsi na świecie.  



Po pierwsze, proszę nie miejcie pretensji, o sposób w jaki ich ukazałam. Oni są dorośli, zarówno jak i w prawdziwym życiu, jak i w opowiadaniu. Są tacy, jakich ja ich widzę oraz jak widzę typowego młodego dorosłego człowieka. To kim są i czym się zajmują nie zmienia faktu, że są młodzie i głupi. "We are young and dump".
Po drugie, w zakładce "Bohaterowie" dodałam selfie, jakie zrobiła sobie Lavender po uroczym ranku w domu przy Soon Moon 145D. Nawet po tak intensywnej nocy i poranku wygląda przepięknie. Trzeba jej to przyznać.
Po trzecie, od teraz umieszczam każdy rozdział tego opowiadania na Wattpad. Dla wszystkich, którzy chcą czytać opowiadanie będąc offline.
Po czwarte, jeżeli podoba wam się to opowiadanie, proszę was, byście wysyłali link do niego waszym znajomym. Chcę, by jak najwięcej osób poznało tą historię.
Dziękuje za uwagę :D

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział IX - Bratowa


Gdy Dagmara po raz pierwszy stanęła pod murem, kompleksu budynków Paramont Studions, oniemiała. Wysoki, biały mur z nielicznymi i pilnie strzeżonymi wejściami do środka, informował wszystkich dookoła o wyniosłości i niezwykłości tworzonych tam hitów filmowych czy telewizyjnych. A ochroniarze pilnujący by nikt nieproszony nie wchodził na teren zdjęć, jak agencji tajnych służb strzegli by nikt nie wyniósł sekretów z sekretnej bazy rządowej. Dla pracujących w Paramont Studions strażników strzeżenie tajemnicy scenariusza produkcji tam kręconych było ważniejsze od życia.
Po przejściu obok budki strażniczej, wchodzi się w kompleks budynków, wysokich na 4 metry prostopadłościanów, w których kręci się zdjęcia. Zwykle taki budynek dzieli się na pół, by w jednym móc kręcić z dwa denne seriale komediowe. Drogi wiodące do studiów nagraniowych przypominały dziewczynie ulice małego miasta, a same studia szeregi kamienic.
Gdy pierwszy raz razem z Loganem weszła na plan zdjęciowy, nie wiedziała jak się zachować. Ludzie mijający ją posyłali jej dziwne spojrzenia, obojętne i jednocześnie zdziwione co tak zwyczajna dziewczyna robi w największym studiu filmowym w Hollywood. Natomiast teraz, po tygodniu spędzania dni razem z czwórką swoich nowych przyjaciół czuła się pewniej. Jednak, gdy Kendall podał jej kieliszek z szampanem nie wiedziała jak zareagować. Oczywiście nie raz piła, przecież to normalne, ale zawsze w Polsce, gdzie legalnie alkohol można pić po ukończeniu osiemnastu lat, podczas gdy w USA dopiero po 21 urodzinach.
- Kendall, nie powinnam - Jednak wzięła do ręki kieliszek - I ty też - Dodała widząc jak blondyn jednym łykiem opróżnia cały kieliszek
- Marudzisz - Odparł, widząc jednak nie pewny wzrok siostry, która na przemian wpatrywała się w niego i naczynie w dłoni dodał - Rozejrzyj się, każdy pije i się nie przejmuje. - Rzeczywiście tak było. Brunetka zauważyła gdzieś w tłumie Erin z swoim chłopakiem z puszką piwa, Logana bacznie obserwującego parę z drinkiem z palemką kilka kroków dalej, oraz ludzi, których znała tylko z widzenia. Wiedziała doskonale, że większość z nich pracujących tu, nie powinna być, a jednak to robili.
- No może masz rację. - Powiedziała niepewnie. Nienawidziła tego u siebie, tego jak szybko daje się przekonać komuś, wiedząc doskonale czym to grozi. 
- Ja zawsze mam rację. - Odparł dumnie - A teraz pokaż, jak robicie to w Europie. - Dziewczyna popatrzyła na niego wilkiem - No weź, na imprezie pożegnawczej całkiem nieźle sobie radziłaś. - Dagmara niechętnie przyznała mu racje.
- Raz się żyje - Powiedziała i podobnie jak brat kilka chwil wcześniej, duszkiem wypiła zawartość kieliszka. Zaraz po tym poczuła niesamowite ciepło w gardle i zachłysnęła się powietrzem. Spojrzała w kierunku, w którym kilka chwil wcześniej stał blondyn, ale go już tam nie było.
Nie zdarzyła zareagować, gdy on już wskoczył na krzesło obok, a następnie na środek stołu, zrzucając przy okazji z niego kilka talerzy i pustych już kieliszków po szampanie. Ten jednak zbytnio nie przejmował się szkodami, które narobił i zagwizdał na palcach, uciszając w ten sposób, rozgadany tłum.
- Chcę podziękować wam, za ten wspaniały tydzień pracy! - Tłum poniżej zaczął wiwatować - A szczególnie naszemu kochanemu Loganowi!, - Wymieniony chłopak zaśmiał się pod nosem - który przez cały ten tydzień, ani razu nie zadarł z Mirandą! - Tłum zaśmiał się. - Kto zgadza się ze mną, że trzeba to uczcić?! - Pisk, który otaczał brunetkę dookoła, sprawiał, że Dagmara miała wrażenie, że zaraz pękną jej bębenki. - W dodatku, jak pewnie wiecie, - jakby mieli nie wiedzieć, skoro w tym mieście szybciej rozchodzą się plotki, niż światło słoneczne dociera na ziemię - razem z chłopakami przenieśliśmy się do własnego domu! - Tłum wydał okrzyk podniecenia, tą wiadomością. - Pomyśleliśmy więc, że przyda się...
Nie zdąrzył powiedzieć, bo Logan zepchną go z stołu i dokończył za niego.
- IMPREZA! - Krzyknął - JUTRO O DWUDZIESTEJ PIERWSZEJ WSZYSCY TU OBECNI, MAJĄ STAWIĆ SIĘ U NAS W DOMU!

Ogrom ludzi z różnymi historiami i planami na przyszłość, znajdował się tego wieczoru w domu przy Soon Moon 125d. Ludzie z pierwszych stron gazet, bizmensmeni i otaczający ich grono "wiernych" przyjaciół, gotowych jedynie, by przez jedną malutką chwilę być w świetle jupiterów. Bizmensmeni mający nadzieje, że zdołają przekonać gwizdy wielkiego ekranu na zostanie ich twarzą reklamową, dzięki której zarobią miliony, jak nie miliardy na produktach opatrzonych znaną twarzą. W tym świecie, żaden czyn nie jest bezinteresowny. W tym świecie płaci się za wszystko. W tym świecie, tysiące dolarów to drobiazg, który można wyrzucić w błoto, gdy ma się taki kaprys, bo w tym świecie, wszystkie prawdziwe ceny zaczynają się od milionów. Piękne suknie w wymyślnych stylach, buty od najmodniejszych projektantów. Tak prezentowała się każda dziewczyna, która się tu liczy.
Przy tych pięknych tkaninach, zwykłe jeansy i T-shirt z nadrukiem wydawały się szmatami do wycierania podłogi. Dagmara wyglądała tak bardzo zwyczajnie i nudno, że sama zaczęła się zastanawiać co ona tu robi. Tu w Hollywood, na imprezie gwiazd. Ona, zwykłe dziewczyna z mało liczącego się kraju. Jakim cudem tu trafiła? Rozejrzała się dookoła, a po jej głowie przemknęła myśl, że gdyby wszyscy tu obecni w tych samych strojach pokazali się na gali rozdania nagród filmowych, krytycy i hejterzy nie mieli by na czym się uwiesić. Blask bijący od gości pochodził z ich pewności siebie, a brunetka nie miała jej w nadmiarze. Nie to, że była nieśmiała i wolała samotność. Nigdy nie należała do tego typu osób. Po prostu Ci wszyscy tu obecni byli zbyt śmiali jak dla niej.
Czuła się tu przeraźliwie obco. Czuła też każde spojrzenie tych nieznanych ludzi. Jak mierzyli wzrokiem jej typowy strój, czy jak szeptali o tym skąd i w jakich okolicznościach się tu wzięła. Nie sądziła, że w ciągu tygodnia, całe Hollywood i Beverly Hills będą szeptać o powrocie zaginionej siostry wschodzącego bożyszcza nastolatek. Wiedziała, że w końcu tak się stanie, ale nie miała zielonego pojęcia, że tak szybko. Nie była przyzwyczajona do tego wszystkiego. Wcześniejszej jednak zdarzały się w jej życiu sytuacje, gdy ludzie szeptali jej imię między sobą, gdy przechodziła szkolnym korytarzem, ale takie sytuacje zdarzały się okazjonalnie i nigdy na taką skalę jak teraz.
Po raz kolejny tego wieczoru rozejrzała się dookoła, teraz jednak w poszukiwaniu chociaż jednej znajomej, nie tylko z kolorowych magazynów czy z ekranu telewizora, ale kogoś z kim już rozmawiała. Najbardziej wyszukiwała czuprynę, któregoś z czwórki jej współlokatorów. Z boku, przy stole bogato zastawionym różnego rodzaju napojami, od zwykłej wody i soków, przez płyny energetyczne, po trunki wysokoprocentowe, stał barman gotowy służyć pomocą w przyrządzeniu ulubionego napoju. Na przeciw stanowiska barmana, był stolik z przekąskami typowymi na imprezach. W tym kierunku podeszła brązowooka dziewczyna w nadziei, że tam spotka znajomą twarz, skoro przy stanowisku z alkoholem nikogo tam nie było, to może znajdzie ich tam. Spojrzała po stole hojnie wyłożonym chipsami, ciasteczkami i innymi zakąskami, w końcu zdecydowała się na swoje ulubione chipsy.
Gdy upewniła się, że nikogo znajomego i tu nie ma, zaczęła przechadzać się wzdłuż parkietu, rolę którego na czas przyjęcia pełnił salon domu, w którym wszystkie meble przesunięto pod ścianę, a kosztowne i łatwo tłukące przedmioty przeniesiono do garderoby przy największej sypialni. I tutaj nikogo nie znalazła. Jednak coś innego przykuło jej uwagę, a właściwie ktoś. Z nieukrywanym zaciekawieniem przyglądała się obściskującej się parze siedzącej na sofie. Zakochani wydawali się być tak bardzo zajęci sobą, że świat wokół nich przestał istnieć. Zafascynowana tym widokiem nawet nie zauważyła, że ktoś podszedł do niej.
- Zaskoczona? - Spytał aksamitny głos przy jej uchu, a po jej plecach przebiegł dreszcz. Spojrzała w stronę, z której pochodził i uśmiechnęła się wreszcie widząc znajomą twarz.
- Nie mam pojęcia tylko dlaczego. - Odparła i z powrotem spojrzała na parę na kanapie. - Przecież to oczywiście, co nie?
- Co jest takie oczywiste? - Spytał Carlos, który nie wiadomo kiedy pojawił się obok i stanął między nimi, nieświadom morderczego wzroku przyjaciela.
- Że mój braciszek ma dziewczynę.
- Och, nie. - Westchnął Latynos - Logie, proszę Cię. Powiedz tylko, że to nie ona.
- Niestety. - Odpowiedział Henderson - Jak widać wrócili do siebie - I wskazał wzrokiem zajętą sobą parę. Dagmara pomyślała, że jeszcze chwila i będzie światkiem czegoś, czego nie chce widzieć.
- Co z nią nie tak? - Spytała ciekawa.
- Niech pomyślę. - Pena udał, że się zastanawia - Może to to, że jest dwulicową żmiją?
- Na pewno przesadzasz. - Dziewczyna nie wiedziała co myśleć - Wygląda na miłą.
- Pozory mylą, młoda. - Powiedział James, stając obok Logana z butelką piwa w ręku. - Na przykład widząc mnie, nie pomyślałabyś, że oprócz ślicznej buśki, mam też niesamowitą osobowość.
Przyjaciele wybuchli śmiechem, słysząc to wyznanie.
- Oczywiście. - Zgodziła się.

Tak bardzo tęsknił za tym uczuciem, które ogarniało go za każdym razem, gdy zbliżył swoje usta do niej. To odczucie szczęścia i przynależności do kogoś doznawał tylko przy niej. A każde rozstanie tylko wzmacniało to co czuł do niej. Ten płomień pasji, gdy czuł jej oddech przy swojej twarzy. Żar, który rozpalał jego ciało do białości, za każdym razem, gdy się dotykali. To jak poznawali swoje ciało za każdym razem od nowa. Nic nie mogło się równać z tym uczuciem. Występy, spotkania z fanami, nawet w jednej piątej nie oddawały tego, co czuł teraz. Po kilku miesiącach przerwy, znów czuje jej usta. Smakują wiśnią i wódką. Zdradziecka kombinacja sprawia, że chce ich więcej i więcej, prawie zapominając o oddychaniu. Jego ręce łapczywie wędrują po jej plecach i pośladkach. Podczas, gdy czuje jak ona wbija mu paznokcie w plecy. Nie przeszkadza to blondynowi. Zniesie każdy ból dla tego uczucia.
Świat dookoła przestał istnieć już w momencie, gdy pojawiła się ona. Nie miał pojęcia jakim cudem dostała się tutaj, ani kto powiedział jej o imprezie. Miał to w nosie, tylko gdy zobaczył jak przekracza próg domu w tej kuszącej sukience, które ledwo zakrywa jej okrągły tyłeczek. Zakochał się ponownie. Właściwie zakochuje się w niej za każdym razem, gdy ją widzi. Wtedy wszystkie wcześniejsze waśnie, a sam dobrze wie, że było ich bardzo wiele, znikają w cień. Liczy się tylko ona.
Jednak wciąż było mu mało. A ona wiedziała, jak zaspokoić jego rządzę i pragnienie. Niechętnie pozwolił jej na oderwanie ust od jego warg, by mogła wyszeptać kilka słów do jego ucha. Słowa sprawiły, że jego oczy przypominały olbrzymie spodki. W momencie, gdy w zmysłowym geście przygryzła płatek jego ucha, był pewien tego. Wstał z kanapy, złapał ją za rękę i zaczęli przeciskać się do schodów na piętro. W międzyczasie wymacał w kieszeni swoich spodni klucz do zamkniętego pokoju. Zapowiadała się intensywna noc.
"I jak los pozwoli poranek" Pomyślał

Z ust Peny wypłynęła niecenzurowana wiązanka przekleństw pod adresem tlenionej blondynki i naiwnego blondyna.
- Wciąż nie mam pojęcia czemu tak bardzo za nią nie przepadacie. - Stwierdziła Dagmara - Jesteście zazdrośni? - Zaśmiała się z swojego własnego żartu, lecz zaraz spoważniała widząc miny przyjaciół. - Nie no, poważnie się pytam.
Logan z Carlosem spojrzeli znacząco na siebie i kiwnęli porozumiewawczo głową. Brunetka wywróciła oczami widząc niemą rozmowę szatynów. Latynos bez słowa oddalił się od nich, a Henderson złapał dziewczynę za rękę. Ta spojrzała na nich złączone dłonie, a potem w jego oczy. Chciała wyrwać dłoń z jego uścisku, lecz ten prawie błagalnie spojrzał na nią swoimi czekoladowymi oczami.
- Zaufaj mi. - Ta zawahała się przez chwilę, ale kiwnęła głową. W tym samym czasie szatyn ruszył i pociągnął dziewczynę za sobą. Lewą ręką starał się torować im przejście wśród tańczących par. Gdy zaczęli wspinać się po schodach, wciąż trzymając się za rękę w obawie, że mogą się zgubić w tłumie, ktoś zaczął gwiżdżeć na nich i gratulować chłopakowi dobrego wyboru. Ignorując zaczepki, w końcu dotarli do drzwi pokoju dziewczyny, największego w tym domu. Wejście do jej sypialni, tak jak do pozostałych pokoi w tym domu zostały zamknięte na klucz, by nieproszeni goście nie wchodzili do prywatnych pomieszczeń mieszkańców domu.
- Daj klucz - Poprosił puszczając jej dłoń, pierwszy raz od kiedy ją ujął. - Do pokoju - Dodał po chwili widząc jej nieświadomą minę.
- Obróć się. - Rozkazała, lecz widząc jego zdziwione spojrzenie dodała: - Chcę go wyciągnąć z...
- Nie chcę wiedzieć! - Przerwał jej unosząc ręce do góry w geście obrony i odwrócił się tyłem do niej, dając jej choć odrobinę prywatności.
Dagmara rozejrzała się dookoła i sięgła do miseczki stanika wyciągając mały srebrny klucz od drzwi. Ciasne spodnie mają tą wadę, że do ich kieszeni zbytnio wiele się nie zmieści.
- Dobra, możesz się już odwrócić - Podała Loganowi kluczyk, a ten uśmiechnął się szeroko. - Co?
- Ciepły - Zaśmiał się i zabrał się za otwieranie zamka - Kobieto, gdzie ty go trzymałaś?
- Nie chciałeś wiedzieć. - Odpowiedziała przechodząc obok niego i wchodząc do otwartego już pokoju.
- Racja. - Powiedział i wszedł za nią, włączając światło i ponownie zamykając zamek w drzwiach.

Wpatrywał się intensywnie przez chwilę w kierunku, w którym przed chwilą zniknęła para. Nie wiedział do końca, czy dobrze zrobił pozwalając tej dwójce razem zniknąć za drzwiami sypialni. Nie chodziło o to, czy czasem nie robiliby czegoś nieodpowiedzialnego, jak to zwykle bywa na imprezach. Wiedział, że tak nigdy się nie stanie. Ufał swojemu przyjacielowi, zdawał też sobie sprawę, że nigdy nie skrzywdziłby żadne dziewczyny. To nie w stylu Logana.
Martwiła go raczej myśl, czy dobrze robią opowiadając jej tą historię. Obawiał się tego, co zrobi Kendall dowiedziawszy się, że jego przyjaciele opowiadają na prawo i lewo o jego życiu miłosnym. Carlos doskonale zdawał sobie sprawę, że Schmidt zbeszta ich, gdy się o tym dowie, ale wiedział też, że ona ma prawo o tym wiedzieć. Jest jego siostrą i dobro blondyna leży tak samo w jej interesie jak jego i pozostałej dwójki.
"Ma prawo" - Pomyślał upijając łyk piwa. Odstawił prawie pustą puszkę na stolik obok i podszedł pewnym siebie krokiem w kierunku grupki dziewczyn.
- Witam, piękne panie...

Rozejrzała się po pokoju nie wiedząc co zrobić. Powoli zaczęła przyzwyczajać się do tego miejsca. Mimo, że walizki dawno zostały wypakowane i zaniesione, przez któregoś z chłopaków. Na półkach biblioteczki stały jej ulubione książki w polskim tłumaczeniu, kiedyś próbowała czytać niektóre w oryginale, ale zbytnio jej to nie szło. Na szafkach znajdowały się fotografię jej przyjaciół i rodziny. Tych wszystkich ludzi, których zostawiła by poznać inny świat, do którego powinna należeć od zawsze. Postacie na fotografiach uśmiechały się przyjaźnie i radośnie do obiektywu. Powoli zaczynała za nimi tęsknić.
W końcu usiadła na brzegu łóżka, naprzeciw biurka i wskazała chłopakowi krzesło stojące przy blacie. Ten wziął je i obrócił siadając odwrotnie na nim i opierając się rękami o oparcie. Wpatrywał się w nią intensywnie, chcąc znaleźć słowa, od których zacząć. Ta nie mogąc znieść jego zaciekłego spojrzenia, przyglądała się tapecie na ścianach. Nie przypuszczała, że krwiście czerwone kwiatki, na herbacianym tle mogą być tak interesujące.
- Więc... - Zaczął niepewnie. - Chcesz dowiedzieć się coś o...
- Tej tlenionej blondynce, która obściskiwała się na dole z moim bratem, tak - Dokończyła za niego brunetka.
- Więc... - Powiedział ponownie. - Można powiedzieć, że to wszystko moja wina.
- Nie rozumiem.
- Bo widzisz - Westchnął - To jakbym ja ich ze sobą poznałem. - Powiedział
- To chyba dobrze, nie? - Spytała
- Nie do końca. - Odparł i zaczął swoją opowieść.

To było piękne lato, niezwykle gorące, nawet jak na Miasto Aniołów. Ludzie masowo spędzali czas w barach, centrach handlowych, czy nawet w dziale mięsnym w supermarkecie, wszędzie gdzie było chodź troszeczkę chłodniej niż na zewnątrz. Temperatura osiągała rekordową wysokość, nawet jak na zachodnie wybrzeże. Nawalona klimatyzacja w tamtym lecie była istnym utrapieniem. Było tak gorąco, że toffi można było jeść łyżką. A dzieciaki zbijały niezły interes na sprzedaży zimnej limoniady na ulicy. 
Nic dziwnego, że dwójka młodych chłopaków, którzy wyruszyli w miasto by szukać przygód, nie mogąc znieść żaru lecącego z nieba znalazła schronienie w barze. Mimo, że nie widzieli się kilka lat, to wciąż świetnie się bawili w swoim towarzystwie i rozumieli prawie bez słów. Ich rodzice się przyjaźnili w młodości, więc nic dziwnego, że oni tak dobrze się znają.
- Co Cię skłoniła do przyjazdu tu, stary? Co? - Spytał szatyn swojego młodszego przyjaciela. - Opowiadaj. - Powiedział, gdy siedzieli razem przy barze. Pokazał kelnerce fałszywy dowód i zamówił po piwie dla siebie i kumpla.
- To co wielu. - Odparł blondyn biorąc od kelnerki kufel zimnego piwa - Marzenia.
- American dreams Ci się marzy, co? - Henderson zaśmiał się. - Muszę Cię rozczarować chłopie. To nie takie łatwe, jak można sądzić z telewizji. Dostać rolę jest tu kurewsko ciężko.
Kendall spojrzał na przyjaciela ważąc jego słowa i upił kolejny łyk piwa. 
- Też próbujesz swoich sił, Logan? - Spytał mimo, że znał odpowiedź. 
- Tak. - Przytaknął Teksańczyk i skulił się w sobie jakby ze wstydu, że mimo mieszka tu już od ponad roku, a jedyne czym może się pochwalić, to mała rola w jakimś serialu. - Nie sądziłem, że będzie tak trudno coś znaleźć.
Kendall uśmiechnął się i poklepał przyjaciela po plecach mówiąc, że jakoś to będzie. Logan coś wymruczał pod nosem, ale zaraz dokończył swoje piwo i z głośnym dźwiękiem odstawił kufel. 
- Dość gadania o karierze. - Odparł z uśmiechem. - Czas się pobawić. - Odwrócił się tyłem do lady i zaczął przeszukiwać wzrokiem lokal w poszukiwaniu jakieś dziewczyny, na której mógł zawiesić wzrok. Już prawie zrezygnował, widząc że nie ma nikogo ciekawego, gdy dostrzegł drobną dziewczynę o wydatnych kształtach w odpowiednich miejscach, z tlenionymi włosami. Miała na sobie jedynie bluzkę do pępka, dzięki której eksponowała kolczyk w nim oraz postrzępione szorty, które ledwo zakrywały jej kształtne pośladki. - O rzesz stary... - Westchnął - Patrz jaka laska. Tam w kącie, gra w bilarda. 
- Nie w moim typie - Odparł krótko blondyn.
- No weź! Mieliśmy się zabawić. - Powiedział chłopak o czekoladowych oczach i przeczesał włosy rękami. - Ty możesz zając się jej przyjaciółką - Powiedział i wskazał na brunetkę, o długich kręconych włosach, jednak z mniejszym i wydatnym biustem jak jej przyjaciółka. Podczas, gdy jej koleżanka przypominała sex bombę, ona budziła skojarzenie do kogoś, kogo szybciej spotkasz w bibliotece czy na uczelni, a nie w barze. 
Chłopak w końcu dał się namówić przyjacielowi i obydwoje ruszyli na podbój damskich serc. Gdyby ich dzisiaj spytać jak to się stało, że w końcu zamienili się dziewczynami, prawdopodobnie odpowiedzą, że nie mają pojęcia. Te pierwsze miesiące w LA blondyn wspomina z niesamowitym szczęściem, spowodowanym licznymi spotkaniami z blondynką czy podwójnymi randkami z jego kumplem. 

Przerwał na chwilę opowieść przypominając sobie tą dziewczynę. Nie była w jego typie. Inteligencja nigdy go nie pociągała, wolał raczej gdy dziewczyna miała czym oddychać, zamiast czym myśleć. Tak było, zanim poznał tą brunetkę. Bella zmieniła jego sposób myślenia.To dzięki jej odkrył, że intelekt też potrafi być niesamowicie pociągający. Może nawet bardziej od seksapilu.

To niesamowite uczucie i wyczekiwanie na zobaczenie ukochanej nazywane przez niektórych miesiącem miodowym w związku, czyli okresem na początku każdego związku, trwało u nich jedynie dwa miesiące. Potem między Kendallem a Lavender zaczęło się psuć. Spotykali się coraz rzadziej, wcześniejsza pasja się ulotniła. Pocałunki przestały tak samo smakować. Przynajmniej dla niej. Chłopak zaczął ją irytować ciągłymi pytaniami kiedy znowu się spotkają, co chce robić. A myśl, że jego rodzice zapraszają ją na kolacje, sprawiała, że uciekała szybciej niż Struś Pędziwiatr. Gdy dla niej ten cały związek był tylko dla zabicia wolnego czasu, podczas gdy on traktował to bardzo poważnie. Jego wyznania o ich wspólnej przyszłości sprawiały, że zaczęła unikać i wymigiwać się od wspólnych spotkań. Gdy po kolejnej upojnej nocy przyznał się jej, że była jego pierwszą o mały włos nie wyśmiała go na głos. Zrobiła to, gdy flirtowała z jakimś innym chłopakiem, którym pech chciał był Tom, brat Logana. 
Blondyn na początku nie chciał wierzyć przyjacielowi, wytykając mu, że próbuje zniszczyć związek z zazdrości, że jego własny się rozpada. Co prawda, między Loganem a Bellą zaczynało coś się psuć, ale nigdy nie mógłby tego zrobić kumplowi. Kilka dni później Schmidt przyłapał swoją dziewczynę, na obściskiwaniu się z jakimś wytatuowanym kolesiem w tym samym klubie, w którym się poznali.
Wszyscy zaczynali się obawiać, że w akcie depresji, którą przeżywał po zdradzie coś sobie zrobi. Wtedy znowu zaczął się spotykać z Lavender. Ich powrót przypadł na okres wygranego castingu do serialu. Jednak szczęście chłopaka z Kansas  znowu nie trwało długo. W tym momencie przyszłość programu zawisła na jednym włosku. W oficjalnej wersji blizna na łokciu Jamesa powstała na skutek urazu, który doznał podczas kręcenia sceny hokeja w apartamencie. Naprawdę doznał urazu, gdy Kendall w ataku szału, popchnął go na stół, gdy przyłapał jak ten całuje się z Lavender. Tak przynajmniej myślał. Szczęśliwym trafem, później dowiedział się jak było naprawdę. Carlos, amator i fanatyk kamer zostawił jedną włączoną i ta uchwyciła, że to dziewczyna dobiera się do Maslowa, nie ten do niej. 
Potem spotkali się jeszcze kilka razy do czasu, gdy blondynka zazdrosna o swojego chłopaka, spoliczkowała Katelyn na oczach całej obsady. A gdy blondyn stałą w obronie swojej serialowej partnerki, jego Lavender kazała mu wybrać. Ona albo "ta blond suka, z którą tylko <<udajesz>> miłość". Gdy ten zdecydował, oburzona dziewczyna, którą poznał w barze wyszła z budynku, trzaskając drzwiami. 

Przez chwilę nikt się nie odzywał, ale nie było cicho. Z salonu dobiegały ich odgłosy imprezy, która wciąż trwała najlepsze. Ona zafascynowana tym co właśnie usłyszała zapomniała o tym gdzie jest, co się dzieje. Poczuła się, jak poznała historię kolejnej nieszczęśliwej miłości. Fakt, że tym nieszczęśliwie zakochanym chłopakiem był jej własny brat nie docierał do niej. Zrozumiała czemu jej nowi znajomi, czują takie a nie inne uczucia do tej blondynki.
Ona patrzył na nią, zupełnie tego nieświadomą. Dzięki tej historii, przypomniał sobie o jego pierwszej dziewczynie po Jess. Dagmara tak bardzo przypominała mu Issabelę. Obie były niesamowicie urodziwe, ich  brązowe oczy wpadały w czerń. A usta wręcz błagały o złożenie na nich pocałunku, przez swoją urodę. Obydwie raczej wolały maskować swoje pełne kształty, zamiast na siłę je eksponować. Europejka tak samo jak Bella uwielbiały zanurzać nosy w książkach i zatracały się w czytanych powieściach. Inteligencja, która wręcz z nich kipiała sprawiała, że robiło mu się dziwnie ciepło na sercu.
Myślał wcześniej, że ta sympatia, którą do niej czuje jest tylko wynikiem smutku po rozstaniu z Erin. Sądził, że podświadomie chce dzięki niej zapomnieć o swojej nieszczęśliwej miłości. Teraz, patrząc na nią i porównując do Belli zdał sobie sprawę jak bardzo się mylił. I ta wiadomość sprawiła, że poczuł nieodpartą ochotę zapić to uczucie. Wstał wiec i bez słowa wyszedł z pokoju i skierował się do barku.


Po pierwsze, bardzo, bardzo, bardzo, ale to bardzo przepraszam, za te ponad dwa lata martwej ciszy. Wreszcie udało mi się odblokować to, co było zablokowane. Złapać natchnienie i spisać tą historię. Nie będę obiecywać, że taka akcja się nigdy już nie powtórzy i systematycznie będą się pojawiać nowe rozdziały. Nie mogę tego obiecać, a nawet jeśli, nie chcę złamać danego wam słowa.
Po drugie, mam nadzieje, że wynagrodziłam wam czekanie i się opłacało tyle czekać.
Po trzecie, jeszcze dzisiaj zacznę pisać kolejny rozdział, ponieważ nie wiem ile zajmie mi go pisanie. Oby nie dwa lata tak jak ten.
Po czwarte, jeżeli podoba wam się to opowiadanie, proszę was, byście wysyłali link do niego waszym znajomym. Chcę, by jak najwięcej osób poznało tą historię.
Dziękuje za uwagę :D