Gdy Dagmara po raz
pierwszy stanęła pod murem, kompleksu budynków Paramont Studions,
oniemiała. Wysoki, biały mur z nielicznymi i pilnie strzeżonymi
wejściami do środka, informował wszystkich dookoła o wyniosłości
i niezwykłości tworzonych tam hitów filmowych czy telewizyjnych. A
ochroniarze pilnujący by nikt nieproszony nie wchodził na teren
zdjęć, jak agencji tajnych służb strzegli by nikt nie wyniósł
sekretów z sekretnej bazy rządowej. Dla pracujących w Paramont
Studions strażników strzeżenie tajemnicy scenariusza produkcji tam
kręconych było ważniejsze od życia.
Po przejściu obok budki
strażniczej, wchodzi się w kompleks budynków, wysokich na 4 metry
prostopadłościanów, w których kręci się zdjęcia. Zwykle taki
budynek dzieli się na pół, by w jednym móc kręcić z dwa denne
seriale komediowe. Drogi wiodące do studiów nagraniowych
przypominały dziewczynie ulice małego miasta, a same studia szeregi
kamienic.Gdy pierwszy raz razem z Loganem weszła na plan zdjęciowy, nie wiedziała jak się zachować. Ludzie mijający ją posyłali jej dziwne spojrzenia, obojętne i jednocześnie zdziwione co tak zwyczajna dziewczyna robi w największym studiu filmowym w Hollywood. Natomiast teraz, po tygodniu spędzania dni razem z czwórką swoich nowych przyjaciół czuła się pewniej. Jednak, gdy Kendall podał jej kieliszek z szampanem nie wiedziała jak zareagować. Oczywiście nie raz piła, przecież to normalne, ale zawsze w Polsce, gdzie legalnie alkohol można pić po ukończeniu osiemnastu lat, podczas gdy w USA dopiero po 21 urodzinach.
- Kendall, nie powinnam - Jednak wzięła do ręki kieliszek - I ty też - Dodała widząc jak blondyn jednym łykiem opróżnia cały kieliszek
- Marudzisz - Odparł, widząc jednak nie pewny wzrok siostry, która na przemian wpatrywała się w niego i naczynie w dłoni dodał - Rozejrzyj się, każdy pije i się nie przejmuje. - Rzeczywiście tak było. Brunetka zauważyła gdzieś w tłumie Erin z swoim chłopakiem z puszką piwa, Logana bacznie obserwującego parę z drinkiem z palemką kilka kroków dalej, oraz ludzi, których znała tylko z widzenia. Wiedziała doskonale, że większość z nich pracujących tu, nie powinna być, a jednak to robili.
- No może masz rację. - Powiedziała niepewnie. Nienawidziła tego u siebie, tego jak szybko daje się przekonać komuś, wiedząc doskonale czym to grozi.
- Ja zawsze mam rację. - Odparł dumnie - A teraz pokaż, jak robicie to w Europie. - Dziewczyna popatrzyła na niego wilkiem - No weź, na imprezie pożegnawczej całkiem nieźle sobie radziłaś. - Dagmara niechętnie przyznała mu racje.
- Raz się żyje - Powiedziała i podobnie jak brat kilka chwil wcześniej, duszkiem wypiła zawartość kieliszka. Zaraz po tym poczuła niesamowite ciepło w gardle i zachłysnęła się powietrzem. Spojrzała w kierunku, w którym kilka chwil wcześniej stał blondyn, ale go już tam nie było.
Nie zdarzyła zareagować, gdy on już wskoczył na krzesło obok, a następnie na środek stołu, zrzucając przy okazji z niego kilka talerzy i pustych już kieliszków po szampanie. Ten jednak zbytnio nie przejmował się szkodami, które narobił i zagwizdał na palcach, uciszając w ten sposób, rozgadany tłum.
- Chcę podziękować wam, za ten wspaniały tydzień pracy! - Tłum poniżej zaczął wiwatować - A szczególnie naszemu kochanemu Loganowi!, - Wymieniony chłopak zaśmiał się pod nosem - który przez cały ten tydzień, ani razu nie zadarł z Mirandą! - Tłum zaśmiał się. - Kto zgadza się ze mną, że trzeba to uczcić?! - Pisk, który otaczał brunetkę dookoła, sprawiał, że Dagmara miała wrażenie, że zaraz pękną jej bębenki. - W dodatku, jak pewnie wiecie, - jakby mieli nie wiedzieć, skoro w tym mieście szybciej rozchodzą się plotki, niż światło słoneczne dociera na ziemię - razem z chłopakami przenieśliśmy się do własnego domu! - Tłum wydał okrzyk podniecenia, tą wiadomością. - Pomyśleliśmy więc, że przyda się...
Nie zdąrzył powiedzieć, bo Logan zepchną go z stołu i dokończył za niego.
- IMPREZA! - Krzyknął - JUTRO O DWUDZIESTEJ PIERWSZEJ WSZYSCY TU OBECNI, MAJĄ STAWIĆ SIĘ U NAS W DOMU!
Ogrom ludzi z różnymi historiami i planami na przyszłość, znajdował się tego wieczoru w domu przy Soon Moon 125d. Ludzie z pierwszych stron gazet, bizmensmeni i otaczający ich grono "wiernych" przyjaciół, gotowych jedynie, by przez jedną malutką chwilę być w świetle jupiterów. Bizmensmeni mający nadzieje, że zdołają przekonać gwizdy wielkiego ekranu na zostanie ich twarzą reklamową, dzięki której zarobią miliony, jak nie miliardy na produktach opatrzonych znaną twarzą. W tym świecie, żaden czyn nie jest bezinteresowny. W tym świecie płaci się za wszystko. W tym świecie, tysiące dolarów to drobiazg, który można wyrzucić w błoto, gdy ma się taki kaprys, bo w tym świecie, wszystkie prawdziwe ceny zaczynają się od milionów. Piękne suknie w wymyślnych stylach, buty od najmodniejszych projektantów. Tak prezentowała się każda dziewczyna, która się tu liczy.
Przy tych pięknych tkaninach, zwykłe jeansy i T-shirt z nadrukiem wydawały się szmatami do wycierania podłogi. Dagmara wyglądała tak bardzo zwyczajnie i nudno, że sama zaczęła się zastanawiać co ona tu robi. Tu w Hollywood, na imprezie gwiazd. Ona, zwykłe dziewczyna z mało liczącego się kraju. Jakim cudem tu trafiła? Rozejrzała się dookoła, a po jej głowie przemknęła myśl, że gdyby wszyscy tu obecni w tych samych strojach pokazali się na gali rozdania nagród filmowych, krytycy i hejterzy nie mieli by na czym się uwiesić. Blask bijący od gości pochodził z ich pewności siebie, a brunetka nie miała jej w nadmiarze. Nie to, że była nieśmiała i wolała samotność. Nigdy nie należała do tego typu osób. Po prostu Ci wszyscy tu obecni byli zbyt śmiali jak dla niej.
Czuła się tu przeraźliwie obco. Czuła też każde spojrzenie tych nieznanych ludzi. Jak mierzyli wzrokiem jej typowy strój, czy jak szeptali o tym skąd i w jakich okolicznościach się tu wzięła. Nie sądziła, że w ciągu tygodnia, całe Hollywood i Beverly Hills będą szeptać o powrocie zaginionej siostry wschodzącego bożyszcza nastolatek. Wiedziała, że w końcu tak się stanie, ale nie miała zielonego pojęcia, że tak szybko. Nie była przyzwyczajona do tego wszystkiego. Wcześniejszej jednak zdarzały się w jej życiu sytuacje, gdy ludzie szeptali jej imię między sobą, gdy przechodziła szkolnym korytarzem, ale takie sytuacje zdarzały się okazjonalnie i nigdy na taką skalę jak teraz.
Po raz kolejny tego wieczoru rozejrzała się dookoła, teraz jednak w poszukiwaniu chociaż jednej znajomej, nie tylko z kolorowych magazynów czy z ekranu telewizora, ale kogoś z kim już rozmawiała. Najbardziej wyszukiwała czuprynę, któregoś z czwórki jej współlokatorów. Z boku, przy stole bogato zastawionym różnego rodzaju napojami, od zwykłej wody i soków, przez płyny energetyczne, po trunki wysokoprocentowe, stał barman gotowy służyć pomocą w przyrządzeniu ulubionego napoju. Na przeciw stanowiska barmana, był stolik z przekąskami typowymi na imprezach. W tym kierunku podeszła brązowooka dziewczyna w nadziei, że tam spotka znajomą twarz, skoro przy stanowisku z alkoholem nikogo tam nie było, to może znajdzie ich tam. Spojrzała po stole hojnie wyłożonym chipsami, ciasteczkami i innymi zakąskami, w końcu zdecydowała się na swoje ulubione chipsy.
Gdy upewniła się, że nikogo znajomego i tu nie ma, zaczęła przechadzać się wzdłuż parkietu, rolę którego na czas przyjęcia pełnił salon domu, w którym wszystkie meble przesunięto pod ścianę, a kosztowne i łatwo tłukące przedmioty przeniesiono do garderoby przy największej sypialni. I tutaj nikogo nie znalazła. Jednak coś innego przykuło jej uwagę, a właściwie ktoś. Z nieukrywanym zaciekawieniem przyglądała się obściskującej się parze siedzącej na sofie. Zakochani wydawali się być tak bardzo zajęci sobą, że świat wokół nich przestał istnieć. Zafascynowana tym widokiem nawet nie zauważyła, że ktoś podszedł do niej.
- Zaskoczona? - Spytał aksamitny głos przy jej uchu, a po jej plecach przebiegł dreszcz. Spojrzała w stronę, z której pochodził i uśmiechnęła się wreszcie widząc znajomą twarz.
- Nie mam pojęcia tylko dlaczego. - Odparła i z powrotem spojrzała na parę na kanapie. - Przecież to oczywiście, co nie?
- Co jest takie oczywiste? - Spytał Carlos, który nie wiadomo kiedy pojawił się obok i stanął między nimi, nieświadom morderczego wzroku przyjaciela.
- Że mój braciszek ma dziewczynę.
- Och, nie. - Westchnął Latynos - Logie, proszę Cię. Powiedz tylko, że to nie ona.
- Niestety. - Odpowiedział Henderson - Jak widać wrócili do siebie - I wskazał wzrokiem zajętą sobą parę. Dagmara pomyślała, że jeszcze chwila i będzie światkiem czegoś, czego nie chce widzieć.
- Co z nią nie tak? - Spytała ciekawa.
- Niech pomyślę. - Pena udał, że się zastanawia - Może to to, że jest dwulicową żmiją?
- Na pewno przesadzasz. - Dziewczyna nie wiedziała co myśleć - Wygląda na miłą.
- Pozory mylą, młoda. - Powiedział James, stając obok Logana z butelką piwa w ręku. - Na przykład widząc mnie, nie pomyślałabyś, że oprócz ślicznej buśki, mam też niesamowitą osobowość.
Przyjaciele wybuchli śmiechem, słysząc to wyznanie.
- Oczywiście. - Zgodziła się.
Tak bardzo tęsknił za tym uczuciem, które ogarniało go za każdym razem, gdy zbliżył swoje usta do niej. To odczucie szczęścia i przynależności do kogoś doznawał tylko przy niej. A każde rozstanie tylko wzmacniało to co czuł do niej. Ten płomień pasji, gdy czuł jej oddech przy swojej twarzy. Żar, który rozpalał jego ciało do białości, za każdym razem, gdy się dotykali. To jak poznawali swoje ciało za każdym razem od nowa. Nic nie mogło się równać z tym uczuciem. Występy, spotkania z fanami, nawet w jednej piątej nie oddawały tego, co czuł teraz. Po kilku miesiącach przerwy, znów czuje jej usta. Smakują wiśnią i wódką. Zdradziecka kombinacja sprawia, że chce ich więcej i więcej, prawie zapominając o oddychaniu. Jego ręce łapczywie wędrują po jej plecach i pośladkach. Podczas, gdy czuje jak ona wbija mu paznokcie w plecy. Nie przeszkadza to blondynowi. Zniesie każdy ból dla tego uczucia.
Świat dookoła przestał istnieć już w momencie, gdy pojawiła się ona. Nie miał pojęcia jakim cudem dostała się tutaj, ani kto powiedział jej o imprezie. Miał to w nosie, tylko gdy zobaczył jak przekracza próg domu w tej kuszącej sukience, które ledwo zakrywa jej okrągły tyłeczek. Zakochał się ponownie. Właściwie zakochuje się w niej za każdym razem, gdy ją widzi. Wtedy wszystkie wcześniejsze waśnie, a sam dobrze wie, że było ich bardzo wiele, znikają w cień. Liczy się tylko ona.
Jednak wciąż było mu mało. A ona wiedziała, jak zaspokoić jego rządzę i pragnienie. Niechętnie pozwolił jej na oderwanie ust od jego warg, by mogła wyszeptać kilka słów do jego ucha. Słowa sprawiły, że jego oczy przypominały olbrzymie spodki. W momencie, gdy w zmysłowym geście przygryzła płatek jego ucha, był pewien tego. Wstał z kanapy, złapał ją za rękę i zaczęli przeciskać się do schodów na piętro. W międzyczasie wymacał w kieszeni swoich spodni klucz do zamkniętego pokoju. Zapowiadała się intensywna noc.
"I jak los pozwoli poranek" Pomyślał
Z ust Peny wypłynęła niecenzurowana wiązanka przekleństw pod adresem tlenionej blondynki i naiwnego blondyna.
- Wciąż nie mam pojęcia czemu tak bardzo za nią nie przepadacie. - Stwierdziła Dagmara - Jesteście zazdrośni? - Zaśmiała się z swojego własnego żartu, lecz zaraz spoważniała widząc miny przyjaciół. - Nie no, poważnie się pytam.
Logan z Carlosem spojrzeli znacząco na siebie i kiwnęli porozumiewawczo głową. Brunetka wywróciła oczami widząc niemą rozmowę szatynów. Latynos bez słowa oddalił się od nich, a Henderson złapał dziewczynę za rękę. Ta spojrzała na nich złączone dłonie, a potem w jego oczy. Chciała wyrwać dłoń z jego uścisku, lecz ten prawie błagalnie spojrzał na nią swoimi czekoladowymi oczami.
- Zaufaj mi. - Ta zawahała się przez chwilę, ale kiwnęła głową. W tym samym czasie szatyn ruszył i pociągnął dziewczynę za sobą. Lewą ręką starał się torować im przejście wśród tańczących par. Gdy zaczęli wspinać się po schodach, wciąż trzymając się za rękę w obawie, że mogą się zgubić w tłumie, ktoś zaczął gwiżdżeć na nich i gratulować chłopakowi dobrego wyboru. Ignorując zaczepki, w końcu dotarli do drzwi pokoju dziewczyny, największego w tym domu. Wejście do jej sypialni, tak jak do pozostałych pokoi w tym domu zostały zamknięte na klucz, by nieproszeni goście nie wchodzili do prywatnych pomieszczeń mieszkańców domu.
- Daj klucz - Poprosił puszczając jej dłoń, pierwszy raz od kiedy ją ujął. - Do pokoju - Dodał po chwili widząc jej nieświadomą minę.
- Obróć się. - Rozkazała, lecz widząc jego zdziwione spojrzenie dodała: - Chcę go wyciągnąć z...
- Nie chcę wiedzieć! - Przerwał jej unosząc ręce do góry w geście obrony i odwrócił się tyłem do niej, dając jej choć odrobinę prywatności.
Dagmara rozejrzała się dookoła i sięgła do miseczki stanika wyciągając mały srebrny klucz od drzwi. Ciasne spodnie mają tą wadę, że do ich kieszeni zbytnio wiele się nie zmieści.
- Dobra, możesz się już odwrócić - Podała Loganowi kluczyk, a ten uśmiechnął się szeroko. - Co?
- Ciepły - Zaśmiał się i zabrał się za otwieranie zamka - Kobieto, gdzie ty go trzymałaś?
- Nie chciałeś wiedzieć. - Odpowiedziała przechodząc obok niego i wchodząc do otwartego już pokoju.
- Racja. - Powiedział i wszedł za nią, włączając światło i ponownie zamykając zamek w drzwiach.
Wpatrywał się intensywnie przez chwilę w kierunku, w którym przed chwilą zniknęła para. Nie wiedział do końca, czy dobrze zrobił pozwalając tej dwójce razem zniknąć za drzwiami sypialni. Nie chodziło o to, czy czasem nie robiliby czegoś nieodpowiedzialnego, jak to zwykle bywa na imprezach. Wiedział, że tak nigdy się nie stanie. Ufał swojemu przyjacielowi, zdawał też sobie sprawę, że nigdy nie skrzywdziłby żadne dziewczyny. To nie w stylu Logana.
Martwiła go raczej myśl, czy dobrze robią opowiadając jej tą historię. Obawiał się tego, co zrobi Kendall dowiedziawszy się, że jego przyjaciele opowiadają na prawo i lewo o jego życiu miłosnym. Carlos doskonale zdawał sobie sprawę, że Schmidt zbeszta ich, gdy się o tym dowie, ale wiedział też, że ona ma prawo o tym wiedzieć. Jest jego siostrą i dobro blondyna leży tak samo w jej interesie jak jego i pozostałej dwójki.
"Ma prawo" - Pomyślał upijając łyk piwa. Odstawił prawie pustą puszkę na stolik obok i podszedł pewnym siebie krokiem w kierunku grupki dziewczyn.
- Witam, piękne panie...
Rozejrzała się po pokoju nie wiedząc co zrobić. Powoli zaczęła przyzwyczajać się do tego miejsca. Mimo, że walizki dawno zostały wypakowane i zaniesione, przez któregoś z chłopaków. Na półkach biblioteczki stały jej ulubione książki w polskim tłumaczeniu, kiedyś próbowała czytać niektóre w oryginale, ale zbytnio jej to nie szło. Na szafkach znajdowały się fotografię jej przyjaciół i rodziny. Tych wszystkich ludzi, których zostawiła by poznać inny świat, do którego powinna należeć od zawsze. Postacie na fotografiach uśmiechały się przyjaźnie i radośnie do obiektywu. Powoli zaczynała za nimi tęsknić.
W końcu usiadła na brzegu łóżka, naprzeciw biurka i wskazała chłopakowi krzesło stojące przy blacie. Ten wziął je i obrócił siadając odwrotnie na nim i opierając się rękami o oparcie. Wpatrywał się w nią intensywnie, chcąc znaleźć słowa, od których zacząć. Ta nie mogąc znieść jego zaciekłego spojrzenia, przyglądała się tapecie na ścianach. Nie przypuszczała, że krwiście czerwone kwiatki, na herbacianym tle mogą być tak interesujące.
- Więc... - Zaczął niepewnie. - Chcesz dowiedzieć się coś o...
- Tej tlenionej blondynce, która obściskiwała się na dole z moim bratem, tak - Dokończyła za niego brunetka.
- Więc... - Powiedział ponownie. - Można powiedzieć, że to wszystko moja wina.
- Nie rozumiem.
- Bo widzisz - Westchnął - To jakbym ja ich ze sobą poznałem. - Powiedział
- To chyba dobrze, nie? - Spytała
- Nie do końca. - Odparł i zaczął swoją opowieść.
To było piękne lato, niezwykle gorące, nawet jak na Miasto Aniołów. Ludzie masowo spędzali czas w barach, centrach handlowych, czy nawet w dziale mięsnym w supermarkecie, wszędzie gdzie było chodź troszeczkę chłodniej niż na zewnątrz. Temperatura osiągała rekordową wysokość, nawet jak na zachodnie wybrzeże. Nawalona klimatyzacja w tamtym lecie była istnym utrapieniem. Było tak gorąco, że toffi można było jeść łyżką. A dzieciaki zbijały niezły interes na sprzedaży zimnej limoniady na ulicy.
Nic dziwnego, że dwójka młodych chłopaków, którzy wyruszyli w miasto by szukać przygód, nie mogąc znieść żaru lecącego z nieba znalazła schronienie w barze. Mimo, że nie widzieli się kilka lat, to wciąż świetnie się bawili w swoim towarzystwie i rozumieli prawie bez słów. Ich rodzice się przyjaźnili w młodości, więc nic dziwnego, że oni tak dobrze się znają.
- Co Cię skłoniła do przyjazdu tu, stary? Co? - Spytał szatyn swojego młodszego przyjaciela. - Opowiadaj. - Powiedział, gdy siedzieli razem przy barze. Pokazał kelnerce fałszywy dowód i zamówił po piwie dla siebie i kumpla.
- To co wielu. - Odparł blondyn biorąc od kelnerki kufel zimnego piwa - Marzenia.
- American dreams Ci się marzy, co? - Henderson zaśmiał się. - Muszę Cię rozczarować chłopie. To nie takie łatwe, jak można sądzić z telewizji. Dostać rolę jest tu kurewsko ciężko.
Kendall spojrzał na przyjaciela ważąc jego słowa i upił kolejny łyk piwa.
- Też próbujesz swoich sił, Logan? - Spytał mimo, że znał odpowiedź.
- Tak. - Przytaknął Teksańczyk i skulił się w sobie jakby ze wstydu, że mimo mieszka tu już od ponad roku, a jedyne czym może się pochwalić, to mała rola w jakimś serialu. - Nie sądziłem, że będzie tak trudno coś znaleźć.
Kendall uśmiechnął się i poklepał przyjaciela po plecach mówiąc, że jakoś to będzie. Logan coś wymruczał pod nosem, ale zaraz dokończył swoje piwo i z głośnym dźwiękiem odstawił kufel.
- Dość gadania o karierze. - Odparł z uśmiechem. - Czas się pobawić. - Odwrócił się tyłem do lady i zaczął przeszukiwać wzrokiem lokal w poszukiwaniu jakieś dziewczyny, na której mógł zawiesić wzrok. Już prawie zrezygnował, widząc że nie ma nikogo ciekawego, gdy dostrzegł drobną dziewczynę o wydatnych kształtach w odpowiednich miejscach, z tlenionymi włosami. Miała na sobie jedynie bluzkę do pępka, dzięki której eksponowała kolczyk w nim oraz postrzępione szorty, które ledwo zakrywały jej kształtne pośladki. - O rzesz stary... - Westchnął - Patrz jaka laska. Tam w kącie, gra w bilarda.
- Nie w moim typie - Odparł krótko blondyn.
- No weź! Mieliśmy się zabawić. - Powiedział chłopak o czekoladowych oczach i przeczesał włosy rękami. - Ty możesz zając się jej przyjaciółką - Powiedział i wskazał na brunetkę, o długich kręconych włosach, jednak z mniejszym i wydatnym biustem jak jej przyjaciółka. Podczas, gdy jej koleżanka przypominała sex bombę, ona budziła skojarzenie do kogoś, kogo szybciej spotkasz w bibliotece czy na uczelni, a nie w barze.
Chłopak w końcu dał się namówić przyjacielowi i obydwoje ruszyli na podbój damskich serc. Gdyby ich dzisiaj spytać jak to się stało, że w końcu zamienili się dziewczynami, prawdopodobnie odpowiedzą, że nie mają pojęcia. Te pierwsze miesiące w LA blondyn wspomina z niesamowitym szczęściem, spowodowanym licznymi spotkaniami z blondynką czy podwójnymi randkami z jego kumplem.
Przerwał na chwilę opowieść przypominając sobie tą dziewczynę. Nie była w jego typie. Inteligencja nigdy go nie pociągała, wolał raczej gdy dziewczyna miała czym oddychać, zamiast czym myśleć. Tak było, zanim poznał tą brunetkę. Bella zmieniła jego sposób myślenia.To dzięki jej odkrył, że intelekt też potrafi być niesamowicie pociągający. Może nawet bardziej od seksapilu.
To niesamowite uczucie i wyczekiwanie na zobaczenie ukochanej nazywane przez niektórych miesiącem miodowym w związku, czyli okresem na początku każdego związku, trwało u nich jedynie dwa miesiące. Potem między Kendallem a Lavender zaczęło się psuć. Spotykali się coraz rzadziej, wcześniejsza pasja się ulotniła. Pocałunki przestały tak samo smakować. Przynajmniej dla niej. Chłopak zaczął ją irytować ciągłymi pytaniami kiedy znowu się spotkają, co chce robić. A myśl, że jego rodzice zapraszają ją na kolacje, sprawiała, że uciekała szybciej niż Struś Pędziwiatr. Gdy dla niej ten cały związek był tylko dla zabicia wolnego czasu, podczas gdy on traktował to bardzo poważnie. Jego wyznania o ich wspólnej przyszłości sprawiały, że zaczęła unikać i wymigiwać się od wspólnych spotkań. Gdy po kolejnej upojnej nocy przyznał się jej, że była jego pierwszą o mały włos nie wyśmiała go na głos. Zrobiła to, gdy flirtowała z jakimś innym chłopakiem, którym pech chciał był Tom, brat Logana.
Blondyn na początku nie chciał wierzyć przyjacielowi, wytykając mu, że próbuje zniszczyć związek z zazdrości, że jego własny się rozpada. Co prawda, między Loganem a Bellą zaczynało coś się psuć, ale nigdy nie mógłby tego zrobić kumplowi. Kilka dni później Schmidt przyłapał swoją dziewczynę, na obściskiwaniu się z jakimś wytatuowanym kolesiem w tym samym klubie, w którym się poznali.
Wszyscy zaczynali się obawiać, że w akcie depresji, którą przeżywał po zdradzie coś sobie zrobi. Wtedy znowu zaczął się spotykać z Lavender. Ich powrót przypadł na okres wygranego castingu do serialu. Jednak szczęście chłopaka z Kansas znowu nie trwało długo. W tym momencie przyszłość programu zawisła na jednym włosku. W oficjalnej wersji blizna na łokciu Jamesa powstała na skutek urazu, który doznał podczas kręcenia sceny hokeja w apartamencie. Naprawdę doznał urazu, gdy Kendall w ataku szału, popchnął go na stół, gdy przyłapał jak ten całuje się z Lavender. Tak przynajmniej myślał. Szczęśliwym trafem, później dowiedział się jak było naprawdę. Carlos, amator i fanatyk kamer zostawił jedną włączoną i ta uchwyciła, że to dziewczyna dobiera się do Maslowa, nie ten do niej.
Potem spotkali się jeszcze kilka razy do czasu, gdy blondynka zazdrosna o swojego chłopaka, spoliczkowała Katelyn na oczach całej obsady. A gdy blondyn stałą w obronie swojej serialowej partnerki, jego Lavender kazała mu wybrać. Ona albo "ta blond suka, z którą tylko <<udajesz>> miłość". Gdy ten zdecydował, oburzona dziewczyna, którą poznał w barze wyszła z budynku, trzaskając drzwiami.
Przez chwilę nikt się nie odzywał, ale nie było cicho. Z salonu dobiegały ich odgłosy imprezy, która wciąż trwała najlepsze. Ona zafascynowana tym co właśnie usłyszała zapomniała o tym gdzie jest, co się dzieje. Poczuła się, jak poznała historię kolejnej nieszczęśliwej miłości. Fakt, że tym nieszczęśliwie zakochanym chłopakiem był jej własny brat nie docierał do niej. Zrozumiała czemu jej nowi znajomi, czują takie a nie inne uczucia do tej blondynki.
Ona patrzył na nią, zupełnie tego nieświadomą. Dzięki tej historii, przypomniał sobie o jego pierwszej dziewczynie po Jess. Dagmara tak bardzo przypominała mu Issabelę. Obie były niesamowicie urodziwe, ich brązowe oczy wpadały w czerń. A usta wręcz błagały o złożenie na nich pocałunku, przez swoją urodę. Obydwie raczej wolały maskować swoje pełne kształty, zamiast na siłę je eksponować. Europejka tak samo jak Bella uwielbiały zanurzać nosy w książkach i zatracały się w czytanych powieściach. Inteligencja, która wręcz z nich kipiała sprawiała, że robiło mu się dziwnie ciepło na sercu.
Myślał wcześniej, że ta sympatia, którą do niej czuje jest tylko wynikiem smutku po rozstaniu z Erin. Sądził, że podświadomie chce dzięki niej zapomnieć o swojej nieszczęśliwej miłości. Teraz, patrząc na nią i porównując do Belli zdał sobie sprawę jak bardzo się mylił. I ta wiadomość sprawiła, że poczuł nieodpartą ochotę zapić to uczucie. Wstał wiec i bez słowa wyszedł z pokoju i skierował się do barku.
Po pierwsze, bardzo, bardzo, bardzo, ale to bardzo przepraszam, za te ponad dwa lata martwej ciszy. Wreszcie udało mi się odblokować to, co było zablokowane. Złapać natchnienie i spisać tą historię. Nie będę obiecywać, że taka akcja się nigdy już nie powtórzy i systematycznie będą się pojawiać nowe rozdziały. Nie mogę tego obiecać, a nawet jeśli, nie chcę złamać danego wam słowa.
Po drugie, mam nadzieje, że wynagrodziłam wam czekanie i się opłacało tyle czekać.
Po trzecie, jeszcze dzisiaj zacznę pisać kolejny rozdział, ponieważ nie wiem ile zajmie mi go pisanie. Oby nie dwa lata tak jak ten.
Po czwarte, jeżeli podoba wam się to opowiadanie, proszę was, byście wysyłali link do niego waszym znajomym. Chcę, by jak najwięcej osób poznało tą historię.
Dziękuje za uwagę :D
- Chcę podziękować wam, za ten wspaniały tydzień pracy! - Tłum poniżej zaczął wiwatować - A szczególnie naszemu kochanemu Loganowi!, - Wymieniony chłopak zaśmiał się pod nosem - który przez cały ten tydzień, ani razu nie zadarł z Mirandą! - Tłum zaśmiał się. - Kto zgadza się ze mną, że trzeba to uczcić?! - Pisk, który otaczał brunetkę dookoła, sprawiał, że Dagmara miała wrażenie, że zaraz pękną jej bębenki. - W dodatku, jak pewnie wiecie, - jakby mieli nie wiedzieć, skoro w tym mieście szybciej rozchodzą się plotki, niż światło słoneczne dociera na ziemię - razem z chłopakami przenieśliśmy się do własnego domu! - Tłum wydał okrzyk podniecenia, tą wiadomością. - Pomyśleliśmy więc, że przyda się...
Nie zdąrzył powiedzieć, bo Logan zepchną go z stołu i dokończył za niego.
- IMPREZA! - Krzyknął - JUTRO O DWUDZIESTEJ PIERWSZEJ WSZYSCY TU OBECNI, MAJĄ STAWIĆ SIĘ U NAS W DOMU!
Ogrom ludzi z różnymi historiami i planami na przyszłość, znajdował się tego wieczoru w domu przy Soon Moon 125d. Ludzie z pierwszych stron gazet, bizmensmeni i otaczający ich grono "wiernych" przyjaciół, gotowych jedynie, by przez jedną malutką chwilę być w świetle jupiterów. Bizmensmeni mający nadzieje, że zdołają przekonać gwizdy wielkiego ekranu na zostanie ich twarzą reklamową, dzięki której zarobią miliony, jak nie miliardy na produktach opatrzonych znaną twarzą. W tym świecie, żaden czyn nie jest bezinteresowny. W tym świecie płaci się za wszystko. W tym świecie, tysiące dolarów to drobiazg, który można wyrzucić w błoto, gdy ma się taki kaprys, bo w tym świecie, wszystkie prawdziwe ceny zaczynają się od milionów. Piękne suknie w wymyślnych stylach, buty od najmodniejszych projektantów. Tak prezentowała się każda dziewczyna, która się tu liczy.
Przy tych pięknych tkaninach, zwykłe jeansy i T-shirt z nadrukiem wydawały się szmatami do wycierania podłogi. Dagmara wyglądała tak bardzo zwyczajnie i nudno, że sama zaczęła się zastanawiać co ona tu robi. Tu w Hollywood, na imprezie gwiazd. Ona, zwykłe dziewczyna z mało liczącego się kraju. Jakim cudem tu trafiła? Rozejrzała się dookoła, a po jej głowie przemknęła myśl, że gdyby wszyscy tu obecni w tych samych strojach pokazali się na gali rozdania nagród filmowych, krytycy i hejterzy nie mieli by na czym się uwiesić. Blask bijący od gości pochodził z ich pewności siebie, a brunetka nie miała jej w nadmiarze. Nie to, że była nieśmiała i wolała samotność. Nigdy nie należała do tego typu osób. Po prostu Ci wszyscy tu obecni byli zbyt śmiali jak dla niej.
Czuła się tu przeraźliwie obco. Czuła też każde spojrzenie tych nieznanych ludzi. Jak mierzyli wzrokiem jej typowy strój, czy jak szeptali o tym skąd i w jakich okolicznościach się tu wzięła. Nie sądziła, że w ciągu tygodnia, całe Hollywood i Beverly Hills będą szeptać o powrocie zaginionej siostry wschodzącego bożyszcza nastolatek. Wiedziała, że w końcu tak się stanie, ale nie miała zielonego pojęcia, że tak szybko. Nie była przyzwyczajona do tego wszystkiego. Wcześniejszej jednak zdarzały się w jej życiu sytuacje, gdy ludzie szeptali jej imię między sobą, gdy przechodziła szkolnym korytarzem, ale takie sytuacje zdarzały się okazjonalnie i nigdy na taką skalę jak teraz.
Po raz kolejny tego wieczoru rozejrzała się dookoła, teraz jednak w poszukiwaniu chociaż jednej znajomej, nie tylko z kolorowych magazynów czy z ekranu telewizora, ale kogoś z kim już rozmawiała. Najbardziej wyszukiwała czuprynę, któregoś z czwórki jej współlokatorów. Z boku, przy stole bogato zastawionym różnego rodzaju napojami, od zwykłej wody i soków, przez płyny energetyczne, po trunki wysokoprocentowe, stał barman gotowy służyć pomocą w przyrządzeniu ulubionego napoju. Na przeciw stanowiska barmana, był stolik z przekąskami typowymi na imprezach. W tym kierunku podeszła brązowooka dziewczyna w nadziei, że tam spotka znajomą twarz, skoro przy stanowisku z alkoholem nikogo tam nie było, to może znajdzie ich tam. Spojrzała po stole hojnie wyłożonym chipsami, ciasteczkami i innymi zakąskami, w końcu zdecydowała się na swoje ulubione chipsy.
Gdy upewniła się, że nikogo znajomego i tu nie ma, zaczęła przechadzać się wzdłuż parkietu, rolę którego na czas przyjęcia pełnił salon domu, w którym wszystkie meble przesunięto pod ścianę, a kosztowne i łatwo tłukące przedmioty przeniesiono do garderoby przy największej sypialni. I tutaj nikogo nie znalazła. Jednak coś innego przykuło jej uwagę, a właściwie ktoś. Z nieukrywanym zaciekawieniem przyglądała się obściskującej się parze siedzącej na sofie. Zakochani wydawali się być tak bardzo zajęci sobą, że świat wokół nich przestał istnieć. Zafascynowana tym widokiem nawet nie zauważyła, że ktoś podszedł do niej.
- Zaskoczona? - Spytał aksamitny głos przy jej uchu, a po jej plecach przebiegł dreszcz. Spojrzała w stronę, z której pochodził i uśmiechnęła się wreszcie widząc znajomą twarz.
- Nie mam pojęcia tylko dlaczego. - Odparła i z powrotem spojrzała na parę na kanapie. - Przecież to oczywiście, co nie?
- Co jest takie oczywiste? - Spytał Carlos, który nie wiadomo kiedy pojawił się obok i stanął między nimi, nieświadom morderczego wzroku przyjaciela.
- Że mój braciszek ma dziewczynę.
- Och, nie. - Westchnął Latynos - Logie, proszę Cię. Powiedz tylko, że to nie ona.
- Niestety. - Odpowiedział Henderson - Jak widać wrócili do siebie - I wskazał wzrokiem zajętą sobą parę. Dagmara pomyślała, że jeszcze chwila i będzie światkiem czegoś, czego nie chce widzieć.
- Co z nią nie tak? - Spytała ciekawa.
- Niech pomyślę. - Pena udał, że się zastanawia - Może to to, że jest dwulicową żmiją?
- Na pewno przesadzasz. - Dziewczyna nie wiedziała co myśleć - Wygląda na miłą.
- Pozory mylą, młoda. - Powiedział James, stając obok Logana z butelką piwa w ręku. - Na przykład widząc mnie, nie pomyślałabyś, że oprócz ślicznej buśki, mam też niesamowitą osobowość.
Przyjaciele wybuchli śmiechem, słysząc to wyznanie.
- Oczywiście. - Zgodziła się.
Tak bardzo tęsknił za tym uczuciem, które ogarniało go za każdym razem, gdy zbliżył swoje usta do niej. To odczucie szczęścia i przynależności do kogoś doznawał tylko przy niej. A każde rozstanie tylko wzmacniało to co czuł do niej. Ten płomień pasji, gdy czuł jej oddech przy swojej twarzy. Żar, który rozpalał jego ciało do białości, za każdym razem, gdy się dotykali. To jak poznawali swoje ciało za każdym razem od nowa. Nic nie mogło się równać z tym uczuciem. Występy, spotkania z fanami, nawet w jednej piątej nie oddawały tego, co czuł teraz. Po kilku miesiącach przerwy, znów czuje jej usta. Smakują wiśnią i wódką. Zdradziecka kombinacja sprawia, że chce ich więcej i więcej, prawie zapominając o oddychaniu. Jego ręce łapczywie wędrują po jej plecach i pośladkach. Podczas, gdy czuje jak ona wbija mu paznokcie w plecy. Nie przeszkadza to blondynowi. Zniesie każdy ból dla tego uczucia.
Świat dookoła przestał istnieć już w momencie, gdy pojawiła się ona. Nie miał pojęcia jakim cudem dostała się tutaj, ani kto powiedział jej o imprezie. Miał to w nosie, tylko gdy zobaczył jak przekracza próg domu w tej kuszącej sukience, które ledwo zakrywa jej okrągły tyłeczek. Zakochał się ponownie. Właściwie zakochuje się w niej za każdym razem, gdy ją widzi. Wtedy wszystkie wcześniejsze waśnie, a sam dobrze wie, że było ich bardzo wiele, znikają w cień. Liczy się tylko ona.
Jednak wciąż było mu mało. A ona wiedziała, jak zaspokoić jego rządzę i pragnienie. Niechętnie pozwolił jej na oderwanie ust od jego warg, by mogła wyszeptać kilka słów do jego ucha. Słowa sprawiły, że jego oczy przypominały olbrzymie spodki. W momencie, gdy w zmysłowym geście przygryzła płatek jego ucha, był pewien tego. Wstał z kanapy, złapał ją za rękę i zaczęli przeciskać się do schodów na piętro. W międzyczasie wymacał w kieszeni swoich spodni klucz do zamkniętego pokoju. Zapowiadała się intensywna noc.
"I jak los pozwoli poranek" Pomyślał
Z ust Peny wypłynęła niecenzurowana wiązanka przekleństw pod adresem tlenionej blondynki i naiwnego blondyna.
- Wciąż nie mam pojęcia czemu tak bardzo za nią nie przepadacie. - Stwierdziła Dagmara - Jesteście zazdrośni? - Zaśmiała się z swojego własnego żartu, lecz zaraz spoważniała widząc miny przyjaciół. - Nie no, poważnie się pytam.
Logan z Carlosem spojrzeli znacząco na siebie i kiwnęli porozumiewawczo głową. Brunetka wywróciła oczami widząc niemą rozmowę szatynów. Latynos bez słowa oddalił się od nich, a Henderson złapał dziewczynę za rękę. Ta spojrzała na nich złączone dłonie, a potem w jego oczy. Chciała wyrwać dłoń z jego uścisku, lecz ten prawie błagalnie spojrzał na nią swoimi czekoladowymi oczami.
- Zaufaj mi. - Ta zawahała się przez chwilę, ale kiwnęła głową. W tym samym czasie szatyn ruszył i pociągnął dziewczynę za sobą. Lewą ręką starał się torować im przejście wśród tańczących par. Gdy zaczęli wspinać się po schodach, wciąż trzymając się za rękę w obawie, że mogą się zgubić w tłumie, ktoś zaczął gwiżdżeć na nich i gratulować chłopakowi dobrego wyboru. Ignorując zaczepki, w końcu dotarli do drzwi pokoju dziewczyny, największego w tym domu. Wejście do jej sypialni, tak jak do pozostałych pokoi w tym domu zostały zamknięte na klucz, by nieproszeni goście nie wchodzili do prywatnych pomieszczeń mieszkańców domu.
- Daj klucz - Poprosił puszczając jej dłoń, pierwszy raz od kiedy ją ujął. - Do pokoju - Dodał po chwili widząc jej nieświadomą minę.
- Obróć się. - Rozkazała, lecz widząc jego zdziwione spojrzenie dodała: - Chcę go wyciągnąć z...
- Nie chcę wiedzieć! - Przerwał jej unosząc ręce do góry w geście obrony i odwrócił się tyłem do niej, dając jej choć odrobinę prywatności.
Dagmara rozejrzała się dookoła i sięgła do miseczki stanika wyciągając mały srebrny klucz od drzwi. Ciasne spodnie mają tą wadę, że do ich kieszeni zbytnio wiele się nie zmieści.
- Dobra, możesz się już odwrócić - Podała Loganowi kluczyk, a ten uśmiechnął się szeroko. - Co?
- Ciepły - Zaśmiał się i zabrał się za otwieranie zamka - Kobieto, gdzie ty go trzymałaś?
- Nie chciałeś wiedzieć. - Odpowiedziała przechodząc obok niego i wchodząc do otwartego już pokoju.
- Racja. - Powiedział i wszedł za nią, włączając światło i ponownie zamykając zamek w drzwiach.
Wpatrywał się intensywnie przez chwilę w kierunku, w którym przed chwilą zniknęła para. Nie wiedział do końca, czy dobrze zrobił pozwalając tej dwójce razem zniknąć za drzwiami sypialni. Nie chodziło o to, czy czasem nie robiliby czegoś nieodpowiedzialnego, jak to zwykle bywa na imprezach. Wiedział, że tak nigdy się nie stanie. Ufał swojemu przyjacielowi, zdawał też sobie sprawę, że nigdy nie skrzywdziłby żadne dziewczyny. To nie w stylu Logana.
Martwiła go raczej myśl, czy dobrze robią opowiadając jej tą historię. Obawiał się tego, co zrobi Kendall dowiedziawszy się, że jego przyjaciele opowiadają na prawo i lewo o jego życiu miłosnym. Carlos doskonale zdawał sobie sprawę, że Schmidt zbeszta ich, gdy się o tym dowie, ale wiedział też, że ona ma prawo o tym wiedzieć. Jest jego siostrą i dobro blondyna leży tak samo w jej interesie jak jego i pozostałej dwójki.
"Ma prawo" - Pomyślał upijając łyk piwa. Odstawił prawie pustą puszkę na stolik obok i podszedł pewnym siebie krokiem w kierunku grupki dziewczyn.
- Witam, piękne panie...
Rozejrzała się po pokoju nie wiedząc co zrobić. Powoli zaczęła przyzwyczajać się do tego miejsca. Mimo, że walizki dawno zostały wypakowane i zaniesione, przez któregoś z chłopaków. Na półkach biblioteczki stały jej ulubione książki w polskim tłumaczeniu, kiedyś próbowała czytać niektóre w oryginale, ale zbytnio jej to nie szło. Na szafkach znajdowały się fotografię jej przyjaciół i rodziny. Tych wszystkich ludzi, których zostawiła by poznać inny świat, do którego powinna należeć od zawsze. Postacie na fotografiach uśmiechały się przyjaźnie i radośnie do obiektywu. Powoli zaczynała za nimi tęsknić.
W końcu usiadła na brzegu łóżka, naprzeciw biurka i wskazała chłopakowi krzesło stojące przy blacie. Ten wziął je i obrócił siadając odwrotnie na nim i opierając się rękami o oparcie. Wpatrywał się w nią intensywnie, chcąc znaleźć słowa, od których zacząć. Ta nie mogąc znieść jego zaciekłego spojrzenia, przyglądała się tapecie na ścianach. Nie przypuszczała, że krwiście czerwone kwiatki, na herbacianym tle mogą być tak interesujące.
- Więc... - Zaczął niepewnie. - Chcesz dowiedzieć się coś o...
- Tej tlenionej blondynce, która obściskiwała się na dole z moim bratem, tak - Dokończyła za niego brunetka.
- Więc... - Powiedział ponownie. - Można powiedzieć, że to wszystko moja wina.
- Nie rozumiem.
- Bo widzisz - Westchnął - To jakbym ja ich ze sobą poznałem. - Powiedział
- To chyba dobrze, nie? - Spytała
- Nie do końca. - Odparł i zaczął swoją opowieść.
To było piękne lato, niezwykle gorące, nawet jak na Miasto Aniołów. Ludzie masowo spędzali czas w barach, centrach handlowych, czy nawet w dziale mięsnym w supermarkecie, wszędzie gdzie było chodź troszeczkę chłodniej niż na zewnątrz. Temperatura osiągała rekordową wysokość, nawet jak na zachodnie wybrzeże. Nawalona klimatyzacja w tamtym lecie była istnym utrapieniem. Było tak gorąco, że toffi można było jeść łyżką. A dzieciaki zbijały niezły interes na sprzedaży zimnej limoniady na ulicy.
Nic dziwnego, że dwójka młodych chłopaków, którzy wyruszyli w miasto by szukać przygód, nie mogąc znieść żaru lecącego z nieba znalazła schronienie w barze. Mimo, że nie widzieli się kilka lat, to wciąż świetnie się bawili w swoim towarzystwie i rozumieli prawie bez słów. Ich rodzice się przyjaźnili w młodości, więc nic dziwnego, że oni tak dobrze się znają.
- Co Cię skłoniła do przyjazdu tu, stary? Co? - Spytał szatyn swojego młodszego przyjaciela. - Opowiadaj. - Powiedział, gdy siedzieli razem przy barze. Pokazał kelnerce fałszywy dowód i zamówił po piwie dla siebie i kumpla.
- To co wielu. - Odparł blondyn biorąc od kelnerki kufel zimnego piwa - Marzenia.
- American dreams Ci się marzy, co? - Henderson zaśmiał się. - Muszę Cię rozczarować chłopie. To nie takie łatwe, jak można sądzić z telewizji. Dostać rolę jest tu kurewsko ciężko.
Kendall spojrzał na przyjaciela ważąc jego słowa i upił kolejny łyk piwa.
- Też próbujesz swoich sił, Logan? - Spytał mimo, że znał odpowiedź.
- Tak. - Przytaknął Teksańczyk i skulił się w sobie jakby ze wstydu, że mimo mieszka tu już od ponad roku, a jedyne czym może się pochwalić, to mała rola w jakimś serialu. - Nie sądziłem, że będzie tak trudno coś znaleźć.
Kendall uśmiechnął się i poklepał przyjaciela po plecach mówiąc, że jakoś to będzie. Logan coś wymruczał pod nosem, ale zaraz dokończył swoje piwo i z głośnym dźwiękiem odstawił kufel.
- Dość gadania o karierze. - Odparł z uśmiechem. - Czas się pobawić. - Odwrócił się tyłem do lady i zaczął przeszukiwać wzrokiem lokal w poszukiwaniu jakieś dziewczyny, na której mógł zawiesić wzrok. Już prawie zrezygnował, widząc że nie ma nikogo ciekawego, gdy dostrzegł drobną dziewczynę o wydatnych kształtach w odpowiednich miejscach, z tlenionymi włosami. Miała na sobie jedynie bluzkę do pępka, dzięki której eksponowała kolczyk w nim oraz postrzępione szorty, które ledwo zakrywały jej kształtne pośladki. - O rzesz stary... - Westchnął - Patrz jaka laska. Tam w kącie, gra w bilarda.
- Nie w moim typie - Odparł krótko blondyn.
- No weź! Mieliśmy się zabawić. - Powiedział chłopak o czekoladowych oczach i przeczesał włosy rękami. - Ty możesz zając się jej przyjaciółką - Powiedział i wskazał na brunetkę, o długich kręconych włosach, jednak z mniejszym i wydatnym biustem jak jej przyjaciółka. Podczas, gdy jej koleżanka przypominała sex bombę, ona budziła skojarzenie do kogoś, kogo szybciej spotkasz w bibliotece czy na uczelni, a nie w barze.
Chłopak w końcu dał się namówić przyjacielowi i obydwoje ruszyli na podbój damskich serc. Gdyby ich dzisiaj spytać jak to się stało, że w końcu zamienili się dziewczynami, prawdopodobnie odpowiedzą, że nie mają pojęcia. Te pierwsze miesiące w LA blondyn wspomina z niesamowitym szczęściem, spowodowanym licznymi spotkaniami z blondynką czy podwójnymi randkami z jego kumplem.
Przerwał na chwilę opowieść przypominając sobie tą dziewczynę. Nie była w jego typie. Inteligencja nigdy go nie pociągała, wolał raczej gdy dziewczyna miała czym oddychać, zamiast czym myśleć. Tak było, zanim poznał tą brunetkę. Bella zmieniła jego sposób myślenia.To dzięki jej odkrył, że intelekt też potrafi być niesamowicie pociągający. Może nawet bardziej od seksapilu.
To niesamowite uczucie i wyczekiwanie na zobaczenie ukochanej nazywane przez niektórych miesiącem miodowym w związku, czyli okresem na początku każdego związku, trwało u nich jedynie dwa miesiące. Potem między Kendallem a Lavender zaczęło się psuć. Spotykali się coraz rzadziej, wcześniejsza pasja się ulotniła. Pocałunki przestały tak samo smakować. Przynajmniej dla niej. Chłopak zaczął ją irytować ciągłymi pytaniami kiedy znowu się spotkają, co chce robić. A myśl, że jego rodzice zapraszają ją na kolacje, sprawiała, że uciekała szybciej niż Struś Pędziwiatr. Gdy dla niej ten cały związek był tylko dla zabicia wolnego czasu, podczas gdy on traktował to bardzo poważnie. Jego wyznania o ich wspólnej przyszłości sprawiały, że zaczęła unikać i wymigiwać się od wspólnych spotkań. Gdy po kolejnej upojnej nocy przyznał się jej, że była jego pierwszą o mały włos nie wyśmiała go na głos. Zrobiła to, gdy flirtowała z jakimś innym chłopakiem, którym pech chciał był Tom, brat Logana.
Blondyn na początku nie chciał wierzyć przyjacielowi, wytykając mu, że próbuje zniszczyć związek z zazdrości, że jego własny się rozpada. Co prawda, między Loganem a Bellą zaczynało coś się psuć, ale nigdy nie mógłby tego zrobić kumplowi. Kilka dni później Schmidt przyłapał swoją dziewczynę, na obściskiwaniu się z jakimś wytatuowanym kolesiem w tym samym klubie, w którym się poznali.
Wszyscy zaczynali się obawiać, że w akcie depresji, którą przeżywał po zdradzie coś sobie zrobi. Wtedy znowu zaczął się spotykać z Lavender. Ich powrót przypadł na okres wygranego castingu do serialu. Jednak szczęście chłopaka z Kansas znowu nie trwało długo. W tym momencie przyszłość programu zawisła na jednym włosku. W oficjalnej wersji blizna na łokciu Jamesa powstała na skutek urazu, który doznał podczas kręcenia sceny hokeja w apartamencie. Naprawdę doznał urazu, gdy Kendall w ataku szału, popchnął go na stół, gdy przyłapał jak ten całuje się z Lavender. Tak przynajmniej myślał. Szczęśliwym trafem, później dowiedział się jak było naprawdę. Carlos, amator i fanatyk kamer zostawił jedną włączoną i ta uchwyciła, że to dziewczyna dobiera się do Maslowa, nie ten do niej.
Potem spotkali się jeszcze kilka razy do czasu, gdy blondynka zazdrosna o swojego chłopaka, spoliczkowała Katelyn na oczach całej obsady. A gdy blondyn stałą w obronie swojej serialowej partnerki, jego Lavender kazała mu wybrać. Ona albo "ta blond suka, z którą tylko <<udajesz>> miłość". Gdy ten zdecydował, oburzona dziewczyna, którą poznał w barze wyszła z budynku, trzaskając drzwiami.
Przez chwilę nikt się nie odzywał, ale nie było cicho. Z salonu dobiegały ich odgłosy imprezy, która wciąż trwała najlepsze. Ona zafascynowana tym co właśnie usłyszała zapomniała o tym gdzie jest, co się dzieje. Poczuła się, jak poznała historię kolejnej nieszczęśliwej miłości. Fakt, że tym nieszczęśliwie zakochanym chłopakiem był jej własny brat nie docierał do niej. Zrozumiała czemu jej nowi znajomi, czują takie a nie inne uczucia do tej blondynki.
Ona patrzył na nią, zupełnie tego nieświadomą. Dzięki tej historii, przypomniał sobie o jego pierwszej dziewczynie po Jess. Dagmara tak bardzo przypominała mu Issabelę. Obie były niesamowicie urodziwe, ich brązowe oczy wpadały w czerń. A usta wręcz błagały o złożenie na nich pocałunku, przez swoją urodę. Obydwie raczej wolały maskować swoje pełne kształty, zamiast na siłę je eksponować. Europejka tak samo jak Bella uwielbiały zanurzać nosy w książkach i zatracały się w czytanych powieściach. Inteligencja, która wręcz z nich kipiała sprawiała, że robiło mu się dziwnie ciepło na sercu.
Myślał wcześniej, że ta sympatia, którą do niej czuje jest tylko wynikiem smutku po rozstaniu z Erin. Sądził, że podświadomie chce dzięki niej zapomnieć o swojej nieszczęśliwej miłości. Teraz, patrząc na nią i porównując do Belli zdał sobie sprawę jak bardzo się mylił. I ta wiadomość sprawiła, że poczuł nieodpartą ochotę zapić to uczucie. Wstał wiec i bez słowa wyszedł z pokoju i skierował się do barku.
Po pierwsze, bardzo, bardzo, bardzo, ale to bardzo przepraszam, za te ponad dwa lata martwej ciszy. Wreszcie udało mi się odblokować to, co było zablokowane. Złapać natchnienie i spisać tą historię. Nie będę obiecywać, że taka akcja się nigdy już nie powtórzy i systematycznie będą się pojawiać nowe rozdziały. Nie mogę tego obiecać, a nawet jeśli, nie chcę złamać danego wam słowa.
Po drugie, mam nadzieje, że wynagrodziłam wam czekanie i się opłacało tyle czekać.
Po trzecie, jeszcze dzisiaj zacznę pisać kolejny rozdział, ponieważ nie wiem ile zajmie mi go pisanie. Oby nie dwa lata tak jak ten.
Po czwarte, jeżeli podoba wam się to opowiadanie, proszę was, byście wysyłali link do niego waszym znajomym. Chcę, by jak najwięcej osób poznało tą historię.
Dziękuje za uwagę :D
Powiem tylko tyle, ze kocham ten rozdział, z resztą jak i całe opowiadanie, i wiedz, że czekam na kolejny. Mam nadzieje, ze wena będzie Ci dopisywać.
OdpowiedzUsuńxoxo
lullaby_of_dark
No no, super to się rozpoczyna na nowo xD , myślę że wkońcu będą razem i będzie coś się działo ciekawego xD
OdpowiedzUsuńpozdro ;)
~ Angi