sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział X - Wywiad

Na świecie nie ma chyba osoby, która nie lubiłaby chodzić na imprezy, czy po prostu spotkać się z przyjaciółmi w barze na małym piwku lub dwóch. Niektóre przyjęcia przeszły do historii jako najbardziej kontrowersyjne, czy najhuczniejsze. Między innymi te urządzane przez Gatsby'iego na Long Island niedaleko Nowego Jorku, tylko po to, by zbawić do swojego domu miłość życia, Daisy, która wraz z mężem mieszka na po drugiej stronie zatoki. Albo te urządzane w operze paryskiej za czasów ostatniej pary królewskiej Francji, podczas których królowa Maria Antonina, bawiła się jak współczesne gimnazjalistki często w niegrzeczny i przysparzający afery sposób. Nie sposób też pominąć przyjęć urządzanych przez nastoletniego cesarza rzymskiego Heliogabala, słynących z orgii , często homoseksualnych, czy wpuszczaniu na przyjęcie drapieżnych zwierząt. My, ludzie XXI wieku wiemy dużo o tym jak nasi przodkowie się bawili, jakie potrawy spożywali i czym je popijali. Zdaje się jednak, że nie pozostawili nam jednak największego skarbu, który byłby ostatnią deską ratunku w okropne poranki i popołudnia, gdy wstaje się z okropnym bólem głowy i suchym gardłem. 
Właśnie w tym momencie, blondyn przeklinał się za swoją głupotę, przyciągając sobie, że już nigdy nie wypije choć kropki. Obiecywał mimo, że zdawał sobie sprawę, że przy najbliższej okazji i tak nie oprze się temu. Nie miał problemów z alkoholem, jeszcze, ale nie miał też kłopotu z odmawianiu. Jak każdy młody człowiek lubił wypić kilka shotów na lepszą zabawę, to wszystko. A kończyło się to, tak jak teraz, ostrym bólem głowy i bezkresnym pragnieniem. Próbował otworzyć oczy, lecz zaraz ścisnął powieki, nie móc zniesienia pieczenia, bo poranne promienie słońca podrażniały jego zielone tęczówki. Syknął i po omacku próbował dosięgnąć swojego telefonu na szafce stojącej przy łóżku, lecz tam go nie było. Podniósł się zdziwiony i niczym największy bohater odważył się otworzyć oczy. Najpierw jedno, potem drugie. Jednak z powrotem został pociągnięty na łóżko, przez nieznaną mu siłę 
- Co do... - Nie dokończył, ponieważ zauważył co, a raczej kto, przytrzymał go.
Obok niego na łóżku leżała zgrabna blondynka, jedną ręką trzymała go w pasie. Przytulała się do jego nagiego torsu, sama również spała bez ubrania. Chłopakowi trochę zajęło przypomnienie sobie, co się stało wczorajszego wieczora. Większość była zamazana, jakby widział obrazy przez mgłę. Ostatnie co zachował w pamięci, to jak przyłapał swoją siostrę na przyglądaniu się, jak całuje się z Lavender.
- O kurwa. - Zaklną. Próbował przewrócić dziewczynę na plecy, chcąc się upewnić czy po raz kolejny złamał dane sobie słowo i między nim a panną Liarcook znowu do czegoś doszło. - No to zajebiście. - Powiedział widząc dobrze znajomą twarz. Wstał z łóżka i zaczął zbierać po swojej sypialni rozrzucone ubrania.
- Dzień dobry, Misiu... - Usłyszał znajomy, zaspany głos. 
Obrócił się i uśmiechnął nieznacznie.
- Hej... - Odpowiedział nieśmiało, nie wiedząc jak ma się zachować. 
Jeszcze wczoraj rano wciąż był wciekły na nią przez tą scenę zazdrości, którą mu urządziła w ostatni dzień kręcenia pierwszego sezonu, a dwadzieścia cztery godziny później budzi się zupełnie nagi w jej towarzystwie. Zaczął toteż ubierać swoje wczorajsze bokserki, jakby chcąc wymazać tym gestem ubiegłą noc.
- Przestań. - Powiedziała ostro dziewczyna, dźwigając się i opierając na łokciu. - Po prostu przestań.
- Co? - Spytał niezbyt inteligentnie.
- Nie wkładaj powrotem ubrań. - Odezwała się blondynka i usiadła. - Będzie z nimi tylko więcej zachodu. 
- Co? - Powtórzył stojąc jak słup.
- Pamiętasz coś z wczorajszego wieczoru? - Zagadnęła.
- Właśnie o tym chciałem porozmawiać. - Odparł, lecz zaraz gula stanęła mu w gardle, ponieważ dziewczyna ściągnęła z siebie kołdrę, dzięki czemu mógł podziwiać ją tak jak matka ją zrodziła. Zapomniał już jakie miała wspaniałe ciało i jak ono działało na niego. - To była...um... pomyłka? - Bardziej spytał niż stwierdził.
Ślicznotka zeszła z łóżka i uwodzicielskim krokiem podeszła do niego. Blondyn poczuł jak testosteron niebezpiecznie mu się podwyższa. 
- Pomyłka mówisz? - Spytała i spojrzała na niego swoimi długimi rzęsami. Chłopak miał ochotę dać sobie w twarz na otrzęsienie. - Chętnie bym ją powtórzyła - Szepnęła mu do ucha.
 Po ciele Kendalla przeszły ciarki. Nie wiedział nawet kiedy znowu wylądowali na łóżku, a jego bokserki znowu wylądowały na ziemi. 
Jedna z tez mówi, że sex jest najlepszym lekarstwem na wszystko.

Kac zawsze objawia się niemiłosiernym bólem głowy i suszą w gardle. Najgorsze więc co może się zdarzyć po udanej imprezie to wrzaski wydobywające się z pokoju współlokatora. A fakt, że to najprawdopodobniej odgłosy pochodzące z spraw łóżkowych był nie tylko niesmaczny, ale i upokarzający. Większość dziennikarzy i fanów to jego uważało za  tego najprzystojniejszego, podczas gdy nieśmiały Kendall wyrwał dziewczynę poprzedniego wieczoru, nie on. I teraz najwyraźniej z nią baraszkuje.
James schował głowę pod poduszkę w nadziei choć minimalnego stłumienia odgłosów wydobywających się za ściany. Marzenie ściętej głowy, w końcu słyszał spadający kurz, więc jak mógł nie słyszeć tych odgłosów, które zapewnia mu przyjaciel? 
Mamrocząc pod nosem przekleństwa pod adresem Schmidta, wyszedł z pokoju i z poduszką w ręku skierował się do salonu mając nadzieję, że na kanapie prześpi ten potworny stan. Nie zwrócił uwagi na opróżnione butelki walające się po całym pomieszczeniu, plamy na dywanie po napojach czy porzucane puste papierowe kupki, z których pili goście. Jednym ruchem zrzucił tylko z kanapy okruszki chipsów i położył się na niej przytulając do poduszki. 
Śniło mu się, że otacza go tabun pięknych dziewczyn, składających niegrzeczne obietnice co mu zrobią, gdy zostaną tylko sami. Nagle pojawił się Kendall z swoją gitarą, a potem tylko słyszał jak przez ścianę, jak dziewczyny spełniają swoje obietnice, tylko że z blondynem. 
Z snu zbudziły go krzyki i dźwięk tłuczonego szkła. Zbytnio nie rozumiał słów, nie wiedział czy to skutek tego, że wczoraj wypił za dużo, czy ktoś obcy wparował do ich domu. Instynkt i adrenalina zatuszowały oznaki odwodnienia i nakazał złapać najbliższy solidnie wyglądający przedmiot, którym okazała się być puściusieńka już butelka po wódce. 
Uzbrojony w śmiercionośną broń ruszył na palcach do kuchni skąd dochodziły odgłosy, próbując zachować całkowitą ciszę, co nie było łatwe, ponieważ musiał uważać, by nie nadepnąć na okruszki chipsów. Gotowy zatłuc na śmierć włamywacza, oniemiał widząc nową współlokatorkę, sprzątającą resztki stłuczonej butelki z podłogi. Nieświadoma obecności długowłosego bruneta zabierała się za śniadanie.
Podczas garnku na kuchence gotowały się już parówki, a na wysepce kuchennej piętrzył stos kanapek. Brunetka opierała się na nim  łokciami popijając sok pomarańczowy z kubka wyraźnie wpatrzona w ekran swojego telefonu. Na sobie miała tylko krótkie spodenki i jakiś poniszczony top, najwyraźniej ten strój robił jej za piżamo. Odwróciła się w Maslowa stronę i życzliwie uśmiechnęła. Na twarzy miała wyraźne oznaki zmęczenia, co musiało świadczyć, że też spędziła upojną noc. Tak naprawdę poszła spać zaraz po tym, jak Henderson opuścił jej pokój, jednak długo nie mogła zasnąć przez hałasy z sąsiedniego pokoju, takie same jak te teraz. 
- Nie ładnie tak samemu pić - Spytała patrząc na trzymaną przez niego butelkę.
- Myślałem, że ktoś się włamał. - Odparł odstawiając butelkę na segment. 
- I co? Chciałeś go upić na śmierć? - Uśmiechnęła się i podała mu talerz z kanapkami. - W moich stronach, pożywne śniadanie jest najlepsze na kaca. - Dodała widząc niepewne spojrzenie chłopaka: - Nie wierzysz mi?
- Wolę swoje stare, sprawdzone metody - Powiedział i wskazał na kanapę - Czyli przespać najgorsze.
Głód jednak musiał zwyciężyć, ponieważ kilka chwil później James zajmował siedzenie obok niej. Brunetka widząc z jakim zapałem pochłania zawartość talerza wybuchła śmiechem.
- Może trochę ciszej, co? - Do kuchni wszedł zaspany szatyn, ubrany jedynie w stare spodnie od dresu. Jedną ręką przeczesywał swoje włosy, a w drugiej trzymał puszkę piwa, z której łapczywie pił. - Niektórzy cierpią.
- Jeszcze Ci mało? - Spytał długowłosy odprowadzając przyjaciela wzrokiem, gdy ten siadał naprzeciwko. - Wydawało mi się, że nieźle wczoraj zabalowałeś.
- Wiesz jak to mówią, lecz się tym, czym się zatrułeś. - Odpowiedział upijając łyk piwa.
Po chwili do reszty dołączył Latynos prosząc brunetkę o ratunek w postaci kupka z gorącym rosołem i nutą mięty.
- Ja nie kwestionuję waszych sposobów - Odparł widząc na wpół rozbawione, a na wpół zdziwione miny przyjaciół. - Dostanę ten rosół?
- A może być coś innego? - Spytała rozglądając się po kuchni - To trochę potrwa zanim...
Nie dokończyła, bo do pomieszczenia weszła szczupła blondynka, ubrana jedynie w jedną z koszul blondyna. Nawet z rozmazanym makijażem z zeszłej nocy i potarganymi włosami wyglądała onieśmielająco i przepięknie. Kroczyła jak modelka na wybiegu przechodząc przez pobojowisko spowodowane wczorajszym przyjęciem.
- Rozumiem, że dawno nikogo nie mieliście - Powiedziała na dzień dobry, widząc brunetkę -  i alkohol sprawia, że największe monstrum jest miss świata, ale proszę was, starajcie się bardziej.
Dagmara wypluła z powrotem sok do swojej szklanki.
- Co proszę?
- W ogóle co ona tu robi? - Spytała przenosząc ciężar ciała na jedną nogę. - Wsadziliście tam gdzie trzeba, więc czemu ona ciągle tu jest.
- ŻE CO PROSZĘ?! - Krzyknęła europejka, odstawiając gwałtownie szklankę na blat. - Przepraszam, ale  chyba nie zrozumiałam.
- A podobno brunetki to te inteligentne. - Odparła słodko Lavender - Nie. Jesteś. Już. Tu. Potrzebna. Wyjdź. - Powiedziała powoli, jak do osoby cierpiącej na nie rozwinięcie umysłowe. - Zrozumiałaś, czy mam Ci przeliterować?
- TY... - Dagmara zaczęła się niebezpiecznie zbliżać do Liarcook. Przypominała teraz zgłodniałą i niebezpieczną pumę, przygotowującą się do ataku na swoją ofiarę. Była gotową w każdej chwili ruszyć do ataku.
- To będzie ciekawe. - Szepnął Maslow obserwując scenę, w pamięci wciąż miał wściekłą Dagmarę, którą poznał na lotnisku w dzień, w którym to wszystko się zaczęło.
- Brakuje tylko kisielu. - Przytaknął mu Logan widocznie rozbawiony zajściem. Wyraz jego twarzy sugerował, że właśnie w tej chwili spełnia się jego największe marzenie.
Gdyby nie szybka reakcja blondyna, który wskoczył między gotowe do pojedynku dziewczyny, najprawdopodobniej doszło by między nimi do starcia. Podczas, gdy Dagmara miała w oczach rządzę mordu i ciężko oddychała, blondynka tylko uśmiechała się pogardliwie i od czasu do czasu prychała na nią z nonszalancją.
- Stary! - Krzyknął Henderson - One właśnie miały się naparzać. Carlos zaczął przygotowywać już kisiel! - Wskazał na Penę, szukającego zawzięcie w kuchennych szafkach w poszukiwaniu kiślu w proszku. 
- Co się tu stało? - Spytał Kendall lekceważąc słowa przyjaciela. - Czy wy do końca zwariowałyście?
- Ja tylko mówiłam jej, gdzie jej miejsce. - Broniła się blondynka, już uczepiona ramienia chłopaka, robiąc  do niego słodkie oczka.
- Myślę, że Dagmara raczej wie gdzie jej miejsce.
- To ty wiesz jak ona się nazywa?! - Spytała Lavender widocznie oburzona.
- No raczej, że wie. - Odpowiedział za niego Carlos. - W końcu to jego siostra, co nie?
- To ona? - Spytała blondynka wskazując palcem na siostrę swojego chłopaka z wyraźnym obrzydzeniem - Mówiłeś, że jest ładna. - Szybko schowała się za Kendallem, gdy Dagmara skoczyła w jej kierunku, chcąc dokonać mordu na jej osobie. Pewnie by spełniła swoje zamiary, gdyby Logan wraz z Carlosem nie złapali jej z tyłu za ramiona i przytrzymali.

Kiedy w końcu blondynka opuściła mury rezydencji przy Soon Moon 125D, Dagmara odetchnęła. Do tej pory myślała, że wszystkie przymiotniki rzucone pod jej adresem przez Carlosa są podkoloryzowane i nikt nie może taki być na prawdę. Nie sądziła, że możne być na ziemi gorsza dziewczyna od Alicji, która w szkole ciągnie z nią rywalizowała o uczucia Kuby. A jednak się przeliczyła i właśnie zrozumiała swój błąd. W przypadku szkolnej rywalki przynajmniej znała powód jej nienawiści, gdy w przypadku nowo co poznanej blondynki nie miała zielonego pojęcia co to może być. Jak można kogoś nienawidzić od pierwszego spojrzenia? Nie raz słyszała o miłości od pierwszego wejrzenia, ale o nienawiści nigdy.
Była to pierwsza rzecz jaką nauczyła się w mieście aniołów. Ludzie mogą cię znienawidzić wcale Cię nie znając. Wystarczy im tylko jedno spojrzenie na Ciebie, by chcieć zmieszać Cię z błotem. I zrobią to przy pierwszej nadchodzącej okazji.

Nie zdążyli uporać się nawet z połową bałaganu, który gościł w ich pokoju dziennym, gdy drzwi główne znowu się otworzyły, a do domu wszedł Vincent, jak zawsze w towarzystwie swojej asystentki Angel. Włosy miała dziś zaplecione w kłosa na boku głowy. 
Menadżer zespołu był niskim, łysiejącym mężczyzną o dużym brzuchu. Chłopcy już dawno doszli do wniosku, że garnitury, które zwykle nosił, musiały być szyte na miarę. Carlos szczerzę wątpił, czy Vincent zmieściłby się, w którymś kupionym w sklepie.
- Widzę, moje Kotki świetnie się bawiły ubiegłej nocy. - Powiedział rozglądając się po pomieszczeniu, a odpowiedziały mu tylko pojedyncze potakiwania. - Też się nieźle bawiłem moi drodzy - Dodał z uśmiechem siadając na kanapie, przy okazji zrzucając na ziemię śmieci z niej. Zaraz obok kanapy zmaterializowała się Angel. James zaczął mordować swojego zwierzchnika wzrokiem, właśnie odkurzył dywan, na który ich szef zepchnął reszki. - Po zabawie czas na pracę, Kotki. - Chłopcy wspólnie wydali odgłos nie zadowolenia. - Też mi się to nie podoba, ale co mus to mus.
Zespół już dobrze znał ich wspólną pracę, oni zasuwali jak wół, a ten jedynie na ich krzyczał i wydawał rozkazy.
Dla Vincenta, najlepszym sposobem na po imprezowe dolegliwości, była ciężka praca, nie koniecznie fizyczna, i stres. Właściwie, w jego zawodzie stres był na porządku dziennym, żartował więc, że może imprezować do woli.
- Co tym razem? - Spytał Kendall spoglądając na przełożonego, który właśnie położył nogi na stół, by James mógł znowu wyczyścić dywan.

- Och, to wam się spodoba! - Krzyknęła podniecona Angel, trzymając w ręku podkładkę do notowania. - Wybaczcie. - Dodała ciszej, widząc jak jej towarzysze złapali się za głowy. Jedynie Dagmara posłała jej niemrawy uśmiech. - Przez cały ranek wydzwaniają do nas dziennikarze z gazet i telewizji! - Pisnęła cicho.
Kendall miał wrażenie, że gdyby tylko mogła to podskoczyła jak dziecko z uciechy.
- Czego chcą? - Spytał bez entuzjazmu Carlos. - Czemu tak nagle się nami zainteresowali?
- Carlos. - Uciszył go James, nie chcąc by Latynos zniszczył tą chwilę. Wreszcie zaczynają być sławni.
- Nie, James. - Powiedział Logan - On ma racje. Vincent od roku próbuje załatwić nam wywiad w telewizji, a oni nagle sami nam go proponują? - Spojrzał po wszystkich, ale w końcu przystanął wzrokiem na swojego szefa, do którego skierował pytanie. - Wiesz, co chcą?
- Nie co, tylko kogo. - Odpowiedział menadżer, ściągając nogi z stolika. - Jej. - Dodał, wskazując na brunetkę.
- MNIE?
- JEJ? - Spytali równocześnie.
- Co od niej chcą? - Spytał szorstko Kendall. Przyrzekł rodzicom i sobie, że na pierwszym miejscu postawi sobie ochronę młodszej siostry. Nie pozwoli nikomu jej skrzywdzić. Nawet dziennikarzom i tym wścibskim paparazzi.
- Rusz tą blond czupryną, chłopcze - Powiedział Vincent i oparł ramiona na łokcie - Jej przyjazd to news tygodnia. Zaginiona siostra, członka wspinającego się ku górze członka boysbandu, odnaleziona?
- Strony plotkarskie już zaczynają o tym bębnić - Dodała asystentka - Tylko patrzeć, jak będą o was mówić w Hollywood Life!
To może dziwne, ale brunetka przez całą rozmowę była nieobecna duchem. Jej myśli błądziły raczej wokół Alicji i Lavender. Nieświadomie zaczęła dogłębnie porównywać te dwie dziewczyny. Gdy tylko usłyszała nazwę jednego z najbardziej kłamliwych, podsycających plotki magazynów oprzytomniała.
- To Hollywood Life?! - Krzyknęła - Ten szmatławiec, ma zamiar o nas mówić?!
- Właściwie wy będziecie z nimi rozmawiać. - Powiedział widocznie ucieszony Vincent - A mówiąc "wy" mam na myśli całą waszą piątkę. Cieszycie się?
Podczas, gdy James z Carlosem i Loganem powiedzieli "tak", rodzeństwo zgodnie odparło "nie". Kendall nie dziwił się przyjaciołom, sam marzył o tym samym co oni. A wizyta w tak prestiżowym programie, nawet plotkarskim, była wyraźną oznaką, że marzenie zaczyna się spełniać. Jednak w tej chwili najważniejsza była dla niego brunetka. Zdawał sobie doskonale sprawę, że każde jej słowo zostanie zmienione tak, żeby wyszła w jak najgorszym świetle, a na to pozwolić nie mógł. Podczas, gdy Dagmara obawiała się tych wszystkich świateł, kamer skierowanych w niej stronę i mikrofonu przystawionego pod jej twarz.
- Ty chyba żartujesz. - Odparł. - Oni przecież ją zjedzą żywcem! - Krzyknął pokazując na siostrę. - Nie pozwolę na to.
Gdy usłyszała, że już zadecydował za nią czy udzieli tego wywiadu, czy nie, poważnie się zdenerwowała. Kilka sekund wcześniej, nie miała na to najmniejszej ochoty, to fakt. Ale słowa starszego brata zmieniły wszystko. Dawno temu postanowiła sobie, że żaden facet, nawet ten jedyny, nie będzie decydował o jej losie i narzucał jej swojego zdania. Między innymi dlatego, razem z Kubą mieli uczęszczać na inne uniwersytety, prawie na drugim końcu kraju. Chłopak chciał koniecznie studiować na najstarszej uczelni w kraju, a marzeniem brunetki był Wrocław i jego uniwersytet już od kiedy sięga pamięcią. 
- Kendall... - Zaczęła, lecz brat jej przerwał.
- Nie. - Spojrzał na nią wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu, lecz to ją nie powstrzymało, więc dodał - Nie możesz.
- Dam sobie radę. - Odpowiedziała patrząc wyzywająco na niego - Nie może być tak źle.
- Nie znasz ich. - Pokręcił głową - Oni Cię zjedzą na śniadanie.
- Poradzę sobie. - Ponownie go zapewniła.
- Kendall może mieć odrobinę racji. - Poparła blondyna Angel. - Ona nie wie jak rozmawiać z dziennikarzami.- Dodała patrząc na szefa - Nic z tego dobrego nie wyjdzie.
- To ją nauczymy. - Rzekł menadżer wpatrzony intensywnie w dziewczynę, a po twarzy błądził mu szaleńczy uśmiech.
Blondyn nie wiedział czego bardziej się obawiać. Reporterów, którzy mogą zniszczyć życie jego i jego najbliższych, czy swojego szefa. Znał go już na tyle długo, że zdawał sobie sprawę, że ta mina nie może znaczyć nic dobrego. Przekonał się o tym na własnej skórze. 

- Nadal nie jestem pewien czy to dobry pomysł. - Powiedział Kendall, gdy razem z kolegami z zespołu, siostrą, menadżerem i jego asystentką czekali w redakcji czasopisma na redaktora, z którym mieli rozmawiać.
Recepcja magazynu "Hollywood Life" mieściła się na parterze budynku. Wchodząc przez ogromne szklane drzwi do budynku, pierwsze co przykuwało uwagę, był wielkie logo gazety. Biały napis, lśnił na czarnym tle, jak olbrzymie litery na wzgórzu, które stały się ikoną miasta. 
- Da sobie radę. - Zapewnił go Logan, poklepując przyjaciela po plecach - Zobaczysz.
- Oby. - Odpowiedział mu niepewnie Kendall. 
"Tyle rzeczy mogło pójść nie tak." Zaśmiał się w duchu. To brzmiało, jakby planowali napad na bank, a nie zwykły wywiad. Blondyn spojrzał na siostrę, która rozmawiała właśnie przyciszonym głosem z Angel. Pewnie słuchała ostatnich rad, jak ma się zachować. Dziewczyna skubała palcami brzeg sukienki, którą miała teraz na sobie. Zdawała się być bardzo zdenerwowana tym wywiadem, a przecież to tylko rozmowa. Co prawda, każde słowo będzie potem warzone i osądzane przez świat... Wymierzył sobie mentalny policzek. Skoro w jego głowie goszczą takie słowa, to co może myśleć ona? Powinien być jej wsparciem, a nie jeszcze ją dołować. Sam doskonale pamiętał swój pierwszy wywiad i uczucia, które mu towarzyszyły. Uśmiechnął się tylko na jego wspomnienie. Nie było tak źle, ale też nie świetnie. Spojrzał w górę, chcąc zwrócić swoje myśli ku Bogu, ale ujrzał jedynie sufit holu budynku.
- Big Time Rush? - Spytał melodyjny głos za nim, a gdy chłopak się odwrócił zobaczył wysoką rudowłosą dziewczynę trzymającą w ręce tablet. Nieświadomie spojrzał w jej piwne oczy, a serce zaczęło bić szybciej.
- Taaak - Odparł nieprzytomnie, a dziewczyna zachichotała.
- Proszę za mną. - Odwróciła się na pięcie i nawet na nich nie czekając ruszyła ku dużej windzie. Gdy wszyscy jakimś cudem do niej weszli wcisnęła przycisk, a widna z głośny trzaskiem ruszyła na piąte piętro. - Zostali państwo poinformowani o zmianie jaka zaszła?
- Jakiej zmianie?! - Krzyknął Vincent. Zrobił się cały czerwony za złości, a Dagmara teraz zrozumiała dlaczego, gdy James jej o niej opowiedział, oświadczył, że jest bardzo podobny do Gustavo Rocka z ich serialu. - To wy chcieliście tego wywiadu, nie my!
- Rozmowa się odbędzie, proszę się nie denerwować. - Odpowiedziała spokojnie dziewczyna, widocznie stres był tu na porządku dziennym - Tylko zmienił się jej charakter.
- To znaczy? - Spytał James, bo teraz Vincent był uspokajany przez swoją asystentkę, która wyciągnęła z swojej wielkiej torby, którą zawsze miała na ramieniu, tabletki uspokajające i butelkę wody, które szybko podała szefowi.
- Wywiad pojawi się w formie nagrania na naszym kanale na YouTube, nie w magazynie. - Odparła spokojnie rudowłosa. - Szczegółów dowie się Państwo od redaktora. - Dodała, a drzwi windy się otworzyły na piątym piętrze.
Tak jak wchodząc do recepcji, tak tu, pierwsza rzecz jaka rzuca się w oczy, to wielkie logo wydawnictwa znajdujące się nad długim biurkiem, za którym siedziała brunetka o azjatyckich rysach.
- Bajerovski u siebie? - Spytała tylko rudowłosa azjatkę i popędziła w lewo, a za nią reszta.
Dagmara znała to nazwisko. Alex Bajerovski był zmorą i koszmarem każdego celebryty, który coś przeskrobał. Bajerovski miał nos do skandali. Brunetce przypominał Ritę Skeeter z jej ulubionej serii, która znana była z wścibskiego pióra i zgryźliwych, często nieprawdziwych artykułów. Wizja, że to on ma przeprowadzić wywiad oniemiała ją.
Europejka spodziewała się kogoś wyglądem przypominającym redaktorkę Proroka Codziennego, a widok który ją teraz spotkał, zaskoczył ją. Był to wysoki, umięśniony mężczyzna z kilkudniowym zarostem, świrującymi ich oczami i włosami postawionymi na żel, tak jak teraz było modne. Ubrany był w białą koszulę z podwiniętymi rękawami do łokci, szarą kamizelkę zapinaną na trzy guziki i ciemne jeansowe spodnie. Spod lewego rękawa koszuli wystawał kawałek tatuażu. Bajerovski uśmiechnął się serdecznie widząc ich i ruszył za biurka by ich powitać.
- Nie macie pojęcia jak wiele to znaczy dla wydawnictwa, że zgodziliście się poświęcić nam czas! - Powiedział nazbyt entuzjastycznie. - W imieniu wszystkich chcę wam podziękować, za poświęcony nam czas.
Logan zaczął się zastanawiać, czy wszystkim których chce potem oczernić, ciśnie taki kit na początek. Natomiast brunetka, zadawała sobie pytanie, czy reszta widzi tą samą ironie co ona.
- Co ma znaczyć ta zmiana? - Wypalił ni z gruszki, ni z pietruszki Vincent. - Artykuł miał się pojawić w najnowszym numerze.
- Zarząd stwierdził, po co czekać miesiąc, skoro fani mogą poznać go już za kilka dni! - Uśmiechając się szeroko, ukazując wszystkim obecnym swoje idealne perłowe zęby.
James zaczął niepostrzeżenie dotykać się po twarzy, zastanawiając się, czy po całym dniu z tym wymuszonym i przesadzonym uśmiechem, redaktora boli twarz.
- W dodatku, nie mogliśmy pozwolić sobie, odebrać im przyjemność robienia gifów z czekającej nas rozmowy!
Carlos starał się nie wybuchnąć śmiechem. "Akurat Cię oni obchodzą." Blondyn spytał mentalnie redaktora, czy na tych gifach zostanie pokazany w ośmieszający sposób czy w kompromitujący.
- Nie przedłużając, może zaczniemy przygotowania? - Spytał Bajerovski zacierając ręce i uśmiechając się chytrze.
Po nałożeniu wszystkich niezbędnych pudrów na ich twarze, ustawieniu kamer, mikrofonów siedzieli wreszcie na dachu budynku, gdzie znajdował się mały ogród z kilkoma ławkami. Widok za nimi był niesamowity, a Kendall widząc go nie mógł powstrzymać się przed śmiechem. Oczywiście musiał to być widok na wielki napis Hollywood, bo jakże by inaczej.
- Zdenerwowana? - Spytał ją dziennikarz, a gdy ta niepewnie przytaknęła zaśmiał się stylowo i poklepał ją po kolanie. - Nie obawiaj się, przecież nie mógłby zniszczyć mojej krajaczki. - Lecz widząc jej nie rozumne spojrzenie, dodał. - Wychowałaś się w Polsce, a ja zostałem wychowany na Polaka - Dodał podwijając rękaw koszuli, na którym widniał wytatuowany symbol Polski Walczącej. - Moi dziadkowie walczyli w obronie Warszawy. - Dorzucił opuszczając rękaw.
Dagmara uśmiechnęła się do niego, ale w jej głowie wciąż szalało słowo "zniszczyć". Nerwowo przełknęła ślinę i poczuła gulę w gardle. Jego wypowiedź zabrzmiała w taki sposób, jakby jej obecność była dla niego tylko pretekstem, a tak naprawdę chcę zrujnować zespół. Kątem oka spojrzała po towarzyszach siedzących dookoła jej. Przecież nie może na to pozwolić prawda? 
- Gotowi? - Spytał dziennikarz, a oni pokiwali głowami.
Ktoś krzyknął kultowe "Światła, kamera, akcja!", a Bajerovski uśmiechnął się jeszcze bardziej sztucznie do obiektywu, pokazując nienaturalną biel swoich zębów.
- Jestem Alex Bajerovski i mam przyjemność porozmawiać z zespołem, którego hity wdrapują się na listy przebojów całego kraju i nie chcą z nich wyjść - Big Time Rush. Cześć chłopcy - dodał spoglądając na nich, a Ci przywitali się z nim.
Po krótkiej wymianie zdań, nadeszła ta chwila, na którą wszyscy z niecierpliwieniem czekali. Dagmara zauważała, że stojący za kamerami Vincent połyka kolejną tabletkę na uspokojenie, a Angel głęboko oddycha.
Nie sądziła, że to możliwe, ale zupełnie niepotrzebnie wszyscy się stresowali tym wywiadem. Przeszła przez niego gładko i bez żadnej wpadki. Uważnie ważyła każde swoje słowo w ustach, tak ją uczono. Starała się najlepiej jak tylko może by wypaść naturalnie i skromnie, tak jak Angel jej radziła. Wszystko szło jak należy, bez żadnej wpadki, aż do ostatnich minut.
- Świetnie mówisz po angielsku! - Pochwalił ją dziennikarz, a gdy ta mu podziękowała, kontynuował - Przed wywiadem martwiłem się jak się dogadamy, ale widzę, że całkowicie niepotrzebnie!
Usłyszała za sobą, tam gdzie siedział Logan, świst jaki towarzyszy szybkiemu wciąganiu powietrza. Widocznie chłopak wciąż pamięta ich pierwsze spotkanie i jej reakcje, gdy zasugerował, że nie zna języka. Poczuła się teraz dokładnie tak samo. Carlos siedzący obok zaczął się niecierpliwie wiercić na siedzeniu, widocznie on też miał tego dość. Kendall, który trzymał rękę na oparciu, lekko ścisnął dłoń na jej ramieniu dodając jej otuchy lub uspokajając. A może jedno i drugie. A James nerwowo spoglądał to na nią, to na Bajerovskiego.
Nie cierpiała tego, jak wszyscy patrzą na nią z góry, tylko dlatego, że wychowała się w mało znaczącym kraju. Mieli ją za gorszą od nich, a przecież taka nie jest. Posługuje się na co dzień jednym z najtrudniejszych języków świata, podczas gdy oni mają trudności z takim banalnym językiem jak hiszpański. Zacisnęła pięści by nie powiedzieć czegoś co mogłoby później zaszkodzić.
- Jak widać. - Odpowiedziała tylko.
Chciała coś dodać, lecz zanim otworzyła usta Kendall ścisnął ją jeszcze mocniej. Od razu zrozumiała o co mu chodzi. "Nie mów nic więcej" Usłyszała jego głos w głowie. "On tylko na to czeka". Nie wiedziała, czy to przez stres zaczynało mieszać się jej w głowie, czy to rodzinne nieme połączenie, o którym nie raz mówili jej znajomi. 
Redaktor przyglądał jej się przez chwilę, jakby w oczekiwaniu, że coś jeszcze powie. W końcu zaczął wygłaszać mowę końcową wywiadu, powtarzając z kim miał przyjemność rozmawiać i zachęcając do oglądania innych filmików na ich kanale. A z chwilą, gdy zgasła ostatnia kamera, sztuczny uśmiech, który towarzyszył redaktorowi spełzł z twarzy. Siedzący obok niego, później przysięgali, odgłos ulgi jego mięśni twarzy. Z zawiedzioną miną się z nimi pożegnał i szybko odszedł.
- Szybko zwiał. - Zauważył to Carlos.
- Pewnie jest wciekły, bo nie ma jak wieszać na nas psów. - Mruknął Logan, patrząc przez przymrużone oczy, jak dziennikarz odchodził szepcząc coś ze swoją sekretarką, tą samą, która po nich zeszła.

Z niecierpliwieniem wyczekiwali, aż filmik pojawi się w sieci. Wszyscy razem siedzieli w pokoju dziennym w ich domu. Na kolanach każdego gościł laptop, a kursor myszki skierowany był na przycisku "Odśwież" w przeglądarce internetowej. Co chwilę go naciskali, nie mogąc się doczekać chwili, gdy będą mogli przeczytać pierwsze komentarze pod filmem, na Facebooku czy Twitterze. Co ciekawsze z nich czytali na głos. Jednak nie odpowiadali na nie, wiedzieli jakie mogły być tego skutki. Przeczytali już scenariusz do drugiego odcinka drugiego sezonu. Nie chcieli powtórzyć błędów swoich postaci. Ciężkie, stu tonowe kamienie, spadły z serca każdego z nich. Nikt nie chciał tego powiedzieć na głos, ale obawiali się jak Ci po drugiej stronie kamery odbiorą niespodziewane pojawienie się brunetki. Wiedzieli dobrze, jak fani, a szczególnie hejterzy potrafią uprzykrzyć człowiekowi życie. 
- Oczywiście, że Cię pokochali. - Powiedział w końcu James. - Nasi fani są najlepsi na świecie.  



Po pierwsze, proszę nie miejcie pretensji, o sposób w jaki ich ukazałam. Oni są dorośli, zarówno jak i w prawdziwym życiu, jak i w opowiadaniu. Są tacy, jakich ja ich widzę oraz jak widzę typowego młodego dorosłego człowieka. To kim są i czym się zajmują nie zmienia faktu, że są młodzie i głupi. "We are young and dump".
Po drugie, w zakładce "Bohaterowie" dodałam selfie, jakie zrobiła sobie Lavender po uroczym ranku w domu przy Soon Moon 145D. Nawet po tak intensywnej nocy i poranku wygląda przepięknie. Trzeba jej to przyznać.
Po trzecie, od teraz umieszczam każdy rozdział tego opowiadania na Wattpad. Dla wszystkich, którzy chcą czytać opowiadanie będąc offline.
Po czwarte, jeżeli podoba wam się to opowiadanie, proszę was, byście wysyłali link do niego waszym znajomym. Chcę, by jak najwięcej osób poznało tą historię.
Dziękuje za uwagę :D

2 komentarze:

  1. Przeczytałam! nie będę się logować, jeszcze nie dzisiaj. od następnego razu, obiecuję! świetny rozdział. Jak już wcześniej pisałam cieszę się, że będziesz kontynuować tego bloga. czekam na NN (Będziesz mnie informować, prawda?)
    Sabgli!

    OdpowiedzUsuń
  2. Siemka :D Nominowałam Cię do Liebster Blog Award . Chcesz dowiedzieć się więcej o nominacji? http://kochambigtimerushkocham.blogspot.com/2014/08/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń